Rozdział 26

1.2K 104 2
                                    

Kolejnego dnia - jak to ja - około godziny dziewiątej poszłam zrobić sobie śniadanie. W tym celu wyczołgałam się i to dosłownie z łóżka, bo dzień wcześniej siedziałam do późnej godziny wraz z Pepper i Tonym gawędząc. Nie mając ochoty na nic więcej niż jedzenie, aczkolwiek głodna nie byłam - jednym zaklęciem doprowadziłam swój wygląd do porządku, a drugim zmieniłam ubrania. Z fioletowej piżamy w czarne krążki przebrałam się w białą bluzę z kapturem oraz szare spodnie. Do tego również dodałam białe trampki i stanęłam gotowa przed lustrem.

Zadowolona opuściłam pokój i wjechałam windą na piątro wyżej. Przemierzyłam jasny korytarz, po czym weszłam do kuchni pierwszym co robiąc to włączając ekspres do kawy. Zajrzałam do lodówki pełnej jedzenia, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Zrezygnowana zamknęłam ją i zasiadłam do stołu z zaparzoną właśnie kawą. Nie mając pomysłu na przekąskę wyczarowałam sobie najzwyczajniej w świecie tosty. 

Po posiłku odłożyłam naczynia do zmywarki dopijając chłodną już kawę. 

Nie wiedząc co ze sobą zrobić wyszłam po prostu na balkon oddychając świeżym, porannym powietrzem. Oparłam się o srebrną barierkę lustrując ruchliwe ulice Nowego Jorku. Chętnie wyszłabym na spacer z psami... Szkoda, że nie ma ich w wieży. Wspólnie z Loviatar postanowiłyśmy zostawić je na wsi u rodziny Clinta, ponieważ uznałyśmy, że mieszkanie w wieżowcu będzie dla nich uciążliwe. 

W sumie lubię tak pomyśleć w spokoju i ciszy. Chociaż ona może być trochę pojęciem względnym.

Jednak o co by nie zajmowało moich myśli, będą się one sprowadzać do Kłamcy. Czy ja wiem? Może to jest jego gra? Może ma jakiś nieznany mi cel, w tym abym odzyskała pamięć? Może rzeczywiście moja przeszłość jest aż tak mroczna? 

Mroczna... Bogini Mroku... W sumie się zgadza, prawda?

A uczucia? Skąd mam wiedzieć, co do niego czuję? A czy jego są prawdziwe? W końcu Avengers mówią, że nie ma uczuć. A jego zachowanie jest takie zróżnicowane. Kiedy ktoś go bardziej pozna, on zmienia się ponownie. Z nikim nie rozmawia tylko mną i czasami z Alex. Naprawdę Loki może wiedzieć we mnie jakiś cel?

- Nad czym tak myślisz? - usłyszałam za plecami głos i zbliżające się do mnie. Odruchowo obezwładniłam tą osobę wykręcając jej ręce do tyłu.

- Wybacz, Tony - powiedziałam i puściłam go po zorientowaniu się kto, jak, gdzie, kiedy. - Zamyśliłam się no i no... Odruch. 

- Jasne, rozumiem. Następnym razem bez noża nie podejdę - zaśmiał się.

- Nóż może być nieskuteczny - podrapałam się po szyi. - Lepiej w zbroi - uśmiechnęłam się.

- Zapamiętam. To... odpowiesz mi na moje pytanie?

- Myślałam nad... Cóż... Życiem. 

- A jakieś konkrety? - wypytywał.

- Plany na przyszłość... - skłamałam.

- Cóż masz co planować. Na ludzkie masz... - spojrzał ma mnie.

- Dwadzieścia cztery - uzupełniłam.

- No właśnie. Starzejesz się wolniej, żyjesz dłużej - wrócił wzrokiem na przestrzeń przed sobą. - Masz co planować. A ja? Nat? Bruce? Kiedy ty będziesz się starzeń nas już nie będzie... I to dawno. 

- Kto powiedział, że w ogóle tego czasu dożyję? Nie znam swojej przeszłości, więc nie wiem co czyha na mnie w innych światach. Może mam wielu wrogów? - w sumie mam. Wielu, naprawdę.

- Przecież ty muchy nie skrzywdzisz - zmarszczył brwi.

- Po coś mam te umiejętności prawda? Nie nabyłam ich przypadkiem, Tony. Poza tym teraz, kiedy mogę śmiało powiedzieć, że jestem zupełnie inną osobą niż przed amnezją, prawda jest taka, że moje zachowanie uległo zmianie. Kto wie co mi się przytrafiło? Jaką ścieżkę obrałam? 

- Czemu masz takie wątpliwości?

- Jestem o krok od poznania jej. Co jeśli mi się nie spodoba? - spytałam w głównej mierze sama siebie. Jednak jestem dobrą aktorką. - Próbuję się nastawić na najciekawszy scenariusz - podsumowałam.

- Rozumiem - odpowiedział. - A tak w ogóle co masz zamiar dzisiaj robić? - zwinnie zmienił temat. - Bo w sumie z tym zapytaniem do ciebie przyszedłem.

- Cóż, zaraz pójdę do Lokiego, obiecałam mu kolejną książkę, a na resztę dnia nie mam za bardzo planów. A co? Znowu impreza?

- Nie. Alex kazała mi przekazać, że dzisiaj wróci na parę godzin do wieży. 

- Naprawdę? To świetnie! - krzyknęłam od razu z lepszym humorem. - W takim razie od razu załatwię co mam załatwić - ruszyłam do środka.

- Vicky? - zagadął jeszcze.

- Tak? - zatrzymałam się w pół kroku.

- Czujesz coś do Laufeysona? - zamarłam. Uwzięli się ostatnio czy co.

- Czemu pytasz? - zmarszczyłam brwi. - Pomaga mi, jestem mu wdzięczna.

- Znamy go dłużej, wiemy do czego jest zdolny. Martwimy się, spędzasz z nim co raz więcej czasu - mruknął mało przekonany.

- Tony, to temat wielu naszych kłótni. Musisz go ciągle poruszać? - westchnęłam. - Zaufaj mojej intuicji, te spotkania do niczego nie prowadzą.

- Mam nadzieję - mruknął.

Podjęłam dalszą drogę. Ta, trudno się kogoś przekonuje, jeśli sama nie jest się tego pewna. Ale cóż mam zrobić? Łatwiej by było gdybym pamiętała. Ale czy ja w ogóle chcę? Może lepiej zostać nieświadomym?...

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz