- Loki?...
Chciałem coś powiedzieć, jednak nie wiedziałem co. Nie umiałem złożyć żadnego sensownego zdania. Jak to możliwe, że właśnie tak się przy niej zachowuję?
- To ty Loki? - dopytywała słabiutkim głosikiem. Próbowała się wesprzeć na łokciach i delikatnie podnieść przy czym cicho syknęła z bólu. Szybko zareagowałem. Ruchem ręki zakazałem jej tego robić.
- To ja - odpowiedziałem. - Nie podnoś się. Dopiero teraz twoje rany są w stanie się zagoić, Ashley udało się zrobić Livetto, z drobną pomocą Loviatar, dzięki czemu pozbyliśmy się w większej mierze trucizny z twojego organizmu.
- Loviatar? - spytała po chwili ciszy. Pewnie analizowała moje słowa. - Gdzie w ogóle jesteśmy?
- Na Midgardzie - odparłem. Opowiedziałem jej całą historię zaczynając od powodu pojawienia się elfki w krainie ludzi, kończąc na współpracy uzdrowicielek.
- Loki, ale do Livetto nie potrzeba tak czasem kannu? - zdziwiła się.
- Owszem, potrzeba - chwyciłem rękę Shar, aby przekazać jej część mojej energii. Znałem fioletowooką bardzo dobrze i wiedziałem kiedy udaje, ponad to obserwowałem uważnie jej ruchy, które wydawały się być dla niej wielkim wyzwaniem. Przymknąłem powieki, przez chwilę słabości. Kiedy je otwarłem dostrzegłem zmartwioną minę bogini.
- Nie musiałeś tego robić - stwierdziła. - Sama bym doszła do siebie - mruknęła z wyczuwalną irytacją w głosie. Jak zawsze nie chciała pokazać, że potrzebowała pomocy. Honor jej na to nie pozwalał. Uśmiechnąłem się przez własne rozmyślania. Ciekawiło mnie jak bardzo zirytował ją mój gest. Jestem świadom, że jest mi wdzięczna, ale i tak nie podziękuje. Znam ją za dobrze, aby tego nie wiedzieć.
- Nie obawiaj się twoja duma na tym nie ucierpi - zaśmiałem się. - Odpocznij, porozmawiamy rano. - Wstałem w celu wrócenia na fotel. Nie zdołałem zrobi nawet jednego kroku, a zostałem już zatrzymany.
- Czuwałeś przy mnie - bardziej stwierdziła, niżeli spytała. Posłałem jej szczery śmiech. - Widzę jak bardzo zmęczony jesteś.
- I będę to robił aż do rana. Póki nie dojdziesz do siebie nie mam czasu na odpoczynek - siadłem na moim poprzednim miejscu w kącie pokoju. Dokładnie obserwowałem Shar. Próbowała się wygodnie ułożyć, ale przez ból w praktycznie każdej części ciała nie była w stanie. Nie chcąc aby się bardziej męczyła, wypowiedziałem jedno z łatwiejszych zaklęć na sen.
Z pewnością rano będzie oburzona, że to zrobiłem. Jednak teraz liczyło się jej zdrowie.
Shar
Obudziłam się razem ze wschodem słońca. Szczerze mówiąc czułam się tak dobrze jakby wcale przez ostatnie miesiące nie leżałam ledwo przy życiu. Nawet nie miałam ochoty spać dalej! Oczywiście jest to pewnie spowodowane zaklęciem Lokiego, nie odpuszczę mu tego. Tyle razy powtarzałam, że ma tak nie robić! Spojrzałam w stronę chłopaka. Siedział z zamkniętymi oczami, można by stwierdzić że śpi - oddychał powoli i miarowo, nie ruszał się, jednak ja wiedziałam, że to tylko chwilowy stan zamyślenia. To pozwala mu dogłębnie skupić się, dzięki czemu nic go nie rozprasza, ale łatwo można go z tego wybudzić, wystarczy go szturchnąć.
Teraz miałam okazję mu się przyjrzeć. Był bledszy niż zazwyczaj, włosy stały się lekko zaniedbane. Zdecydowanie widoczne stały się podkrążone oczy i mimo, iż jest bożkiem, więc nie potrzebuje codziennie spać i jakoś to się nie odbije na jego samopoczuciu - teraz wyraźnie stał się widoczny brak snu. Lekko przygarbiona postawa dawała kolejną oznakę zmęczenia. I do tego przekazał mi część swojej energii, co tym bardziej go dobiło. Zmartwiłam się jego postawą. Mogłabym obwiniać teraz Ashley czy Loviatar, jednak świadoma byłam, że nosił iluzję. Nie pozwoliłby przecież pokazać się z takiej strony. Pokręciłam głową. Używanie magii w takim stanie jest bardzo wycieńczające i niebezpieczne, Loki dobrze o tym wiedział. Mimo, że zna skutki własnych czynów denerwuje mnie jego lekkomyślność. Jak można tak się zaniedbać!
Spróbowałam się podnieść do siadu opierając się w tym celu na łokciach. Jednak poczułam ból w okolicach klatki piersiowej i brzucha przez co cichutko syknęłam. Na szczęście nie był on taki mocny jak w nocy, więc bez problemu sobie poradziłam. Usadowiłam się wygodnie i czekałam. Rozglądałam się uważnie po pokoju. Nic się nie zmieniło. Ostatni raz siedziałam tutaj... no właśnie. Przed misją w Hydrze.
Nie wiedząc ile tak siedziałam, a dosyć długa chwila minęła stwierdziłam, że czas coś zrobić. W tym celu podjęłam próbę wstania.
Usiadłam na skraju łóżka. Chwilkę się wahałam, ale w końcu odbiłam się rękoma od miękkiej powierzchni próbując utrzymać się na nogach. Szybko straciłam równowagę prawie uderzając o podłogę. No właśnie - prawie.
- Jesteś strasznie nieodpowiedzialna - zmaterializował się przede mną zielonooki, tym samym wybawiając mnie od upadku chwytając w stylu panny młodej. - Jako tako funkcjonujesz od paru godzin a ty byś już chodzić chciała.
- Skąd ty - zdziwiłam się jakim cudem tak nagle się pojawił - ugh nieważne.
- Obserwowałem cię od dobrych dziesięciu minut co zrobisz. Spodziewałem się tego - wytłumaczył rozbawionym głosem kładąc mnie na pościeli. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej mrużąc oczy.
- I kto to tu się zachowuje nieodpowiedzialnie - prychnęłam. - To ty ledwo się na nogach trzymasz, zaniedbujesz się i do tego używasz magii w takim stanie! - niosłam głos gestykulując. Niestety nie przemyślałam zbytnio tego przez co od razu poczułam ból. Ponownie syknęłam.
- Słuchaj - westchnął siadając obok. - Martwię się o ciebie, jesteś dla mnie ważna. Cały czas bałem się, że nie zdążę na czas zebrać wszystkich ziół, nawet nie wiesz ile podróży musiałem odbyć i ile zaoferować, aby móc zebrać je wszystkie. A choćbym chciał to i tak nie byłbym w stanie zasnąć świadom, że gdzieś obok ty walczysz o życie. Zamiast tego wolałem ten czas wykorzystać i ci jakoś pomóc, żeby... żebyś mnie nie zostawiła.
Nie spodziewałam się takich słów z ust Lokiego, bożka Kłamstwa i Psot. Wiedziałam, że nie kłamie. Świadoma też byłam ile trudu włożył na tak szczerą wypowiedź. Tyle czasu z nim żyję, iż rozróżniam gdy mówi prawdę. Teraz zdecydowanie jego słowa płynęły prosto z serca.
Nastała dosyć niezręczna cisza. Nie wiedząc zbytnio co zrobić po prostu się do niego przytuliłam. Nie zważałam na ból, teraz liczyła się tylko jego bliskość. Oddał pieszczotę. Tkwiliśmy tak - w już przyjemnej - ciszy.
- Dziękuję - szepnęłam - za to, że jesteś. Jednak obiecaj mi coś - odsunęłam się od niego tak, aby móc spojrzeć w jego szmaragdowe oczy. - Zadbasz o siebie. Dzisiaj masz zakaz używania magii, to cię wykończy w takim stanie! Odpoczywasz i nic więcej. Zrozumiano?
- Jak najbardziej - mruknął lekko niezadowolony. - Ledwo przytomna a już rozkazujesz - uśmiechnął się.
- Bo mi na tobie zależy, durniu - wróciłam do przytulania się. - Jak tak dalej pójdzie to tym razem ja będę szukać jakiś ziółek, żeby cię uratować.
Zaśmiał się.
- Nie pozwolę ci na to...
Tak więc pewnie zastanawia was czemu rozdział? W tygodniu? No tak. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, LOKUŚ! Trochę spóźnione, bo urodzinki miałeś 17 grudnia a dzisiaj 18, ale szczere i prosto z serduszka!
Ps. Pamiętałam o nich jednak zapomniałam o bonusowym rozdziale z tej okazji ❤️😂

CZYTASZ
Stracone Wspomnienia |Loki|
FanficJestem Shar lub Victoria Peters. Jak kto woli. Moja przeszłość jest tajemnicą, zagadką nie do rozwiązania, labiryntem bez wyjścia. Po dwóch latach mieszkania na Midgardzie i walczenia z nocnymi koszmarami przeszłość, której najzwyklej w świecie nie...