Całą noc przyglądałam się temu pudełeczku. Jedyne co na nim znalazłam to wielka, złota litera V. Nie miałam pojęcia czego znakiem była. Wpisywałam to w internet, ale wyskoczył mi tylko serial telewizyjny o takim tytule. To raczej nie chodziło o to.
Wstałam, ubrałam się w leginsy i za dużą bluzę. Z jednej z kieszeni uczyniłam kryjówkę dla znaleziska. Ogromnie ciekawiło mnie, co jest w środku. Rozmyślałam o poinformowaniu o tym Cass ale ona wysnułaby jakąś teorię spiskową. Trudno było przewidzieć co wymyśli, dlatego postanowiłam jej nie mieszać i dowiedzieć się wszystkiego na własną rękę.
- Dzień dobry. - Przywitałam się z tatą, jedzącym śniadanie w kuchni.
- Cześć. Siadaj. - Wskazał miejsce naprzeciwko siebie. - Muszę ci pogratulować.
- Dlaczego? - Zdziwiłam się lecz zajęłam miejsce i zabrałam się za pałaszowanie pyszności ze stołu.
Ojciec naprawdę się postarał. Ostatnio coraz częściej zaczął gotować. Nie robił tego odkąd matka nas opuściła. Do tej pory żyłam na kupnym żarciu.
- Twój pomysł z tytułem spodobał się zarządowi - oznajmił radośnie.
- Fajnie, ale czemu to jest powód do gratulacji? - Nalałam sobie kawy do kubka ze słonikiem.
- Bo zarząd to stare, zrzędzące dziadki. Nic nigdy im się nie podoba, ale twój pomysł uznali za perełkę. - Musiałam przyznać, że trudno było się nie uśmiechać, widząc tatę ekscytującego się jak nastolatkę przed pierwszą randką. - Jeśli wykażesz się jeszcze jakimś błyskotliwym pomysłem, porozmawiam z nimi i namówię ich, żeby przenieśli cię do działu realizacji. A przynajmniej spróbuję.
- Naprawdę? - wykrztusiłam. Nie spodziewałam się, że chciał abym dostała awans. To miała być tylko dorywcza praca, żebym się nie nudziła. - Dziękuję tato ale jeśli będziesz na nich naciskał to zwolnią i mnie i ciebie.
- Nie martw się o nic. Mam umowę do grudnia.
- A potem co?
- Nie wiem. - Zamyślił się, przeżuwając powoli jedzenie. - Nie łatwo przewidzieć, gdzie tym razem mnie przydzielą.
Nie skomentowałam tego, bo nie wiedziałam co mam powiedzieć. W połowie gryza przypomniałam sobie o czymś. Wstałam od stołu, a następnie zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Gdzie idziesz tak wcześnie?
- Muszę coś załatwić - oznajmiłam i wyszłam.
||<=>||
- Nie każcie mi tego powtarzać.
Postanowiłam wpaść do Chase'a przed pracą zanim znowu bym o tym zapomniała. Niestety na drodze stanęli mi ci sami ochroniarze, przed którymi upokorzyłam się kilka dni wcześniej. Trudno mi było patrzeć im prosto w oczy ale zebrałam się w sobie. Chciałam to szybko załatwić zanim moja pewność siebie odjedzie w siną dal.
- Zamknięte. Nie możesz wejść.
- Ja muszę porozmawiać z właścicielem. Jest tutaj?
Zaczęłam się cisnąć między nich ale skutecznie odpierali moje ataki.
- Młoda, idź do domu.
- Ale ja...
- Spadaj.
Stwierdziłam, że do niego zadzwonię zanim wykopią mnie z lokalu. Dosłownie.
Znowu poczta głosowa. Zrezygnowałam więc i udałam się na plan. Może jak będę wcześniej to Loren nie będzie na mnie patrzeć jakby chciała mnie zabić. Czułam, że wczoraj ledwo się powstrzymywała.
CZYTASZ
Best of me ✔ |Taehyung
FanfictionDlaczego byłam taka ślepa? Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Dlaczego mu na to pozwoliłam? Może byłam głupia, a może po prostu miałam nadzieję? Nadzieję, że wszystko ułoży się tak jak tego chciałam? Oszukiwałam sama siebie. Ale nie żałuję, bo...