•48•

1K 80 1
                                    

Rozmawiałam z tatą do bardzo późna. Po tym jak Jackson podrzucił mnie do domu, pożegnał się ale nie naruszał mojej przestrzeni osobistej. Chyba widział, że nie byłam w nastroju do jakichś jego gierek, więc odpuścił i niczego nie próbował. W istocie nie byłam zadowolona, a prowadząc konwersację z ojcem, wcale nie poprawiał mi się humor.

Mężczyzna starał się wytłumaczyć mi swoje powody odnośnie kupna tych zasranych biletów do Korei. Zataił fakt, że dostał propozycję wyreżyserowania trzyczęściowego filmu fabularnego tuż po nowym roku. Twierdził, że chciał poczekać z poinformowaniem mnie o tym dopiero na gwiazdkę jako 'prezent', co dla mnie w żaden sposób nie równało się z prezentem. 

Podobno nie planował, aby moja biologiczna matka wróciła i proponowała mi wyjazd ale skoro tak się stało to dla niego była idealna okazja. On miałby pracę, tak jak ja szansę na rozwój. W ogóle nie dbał o to jak ja się czułam po spotkaniu kobiety, która mnie zostawiła do cholery! I jeszcze ten przyrodni brat, też coś.

Chyba cała trójka upadła na głowę, myśląc iż od tak przystanę na ich propozycję.

Niestety z tyłu mojej głowy siedział sobie mały złośliwy głosik, który łudząco przypominał Cass gdy szeptał, że to szansa na rozwiązanie wszystkich moich problemów. Chodziło oczywiście o Tae ale nikt nie przemyślał tego, że on jest piosenkarzem i nie będzie siedział w jednym miejscu do końca swojego życia. Trasy, koncerty, spotkania z fanami, kręcenie takich durnych produkcji aby zadowolić kochające ich nastolatki i do tego ciągłe doskonalenie swoich umiejętności. To wszystko i tak równa się zero czasu na cokolwiek innego, nie wspominając o głębszej relacji.

Naprawdę nikt tego nie widział? Tylko ja byłam realistką?

Po prostu nie umiałam o tym nie myśleć nawet przygotowując się do szkoły.  Nie uśmiechało mi się tak iść bo to oznaczało zobaczenie gęby Heller. Nie widziałam jej od tamtego incydentu w wesołym miasteczku kiedy miałam ogromną ochotę wrzucić ją pod rollercoaster. 

Byłam już gotowa i miałam wychodzić z domu kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to Cass chociaż wspominała mi wcześniej, że tata ją odwiezie, ponieważ nie brałam nawet pod uwagę opcji iż Jackson mógł wpaść na pomysł robienia za mojego taksówkarza. Równie dobrze zły Taehyung mógł przyjść, gdyż nie odbierałam jego telefonów.

Otworzyłam drzwi i doznałam szoku bo żadna z moich teorii nie była trafna.

Czy to jakieś jaja?

- Dzień dobry, córeczko. 

Uśmiechnięta kobieta stała w progu mojego mieszkania, patrząc na moją zszokowaną twarz. Spodziewałam się wszystkiego. Naprawdę wszystkiego ale tego akurat nie.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam, nie zaszczycając jej nawet smętnym powitaniem.

- Przyjechałam aby odwieźć się do szkoły. Mamy mało czasu. - powiedziała, spoglądając na zegarek. - Chyba nie chcesz się spóźnić pierwszego dnia, prawda?

Stałam, nie odzywając się podczas gdy mój mózg analizował zaistniałą sytuację. W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie.

- Czemu nie jesteś w szpitalu?

- Wyszłam już wczoraj rano - odpowiedziała. - Nic mi nie jest ale podejrzewam, że nie pytasz dlatego iż się martwisz, huh?

- I możesz prowadzić auto?

Zaśmiała się.

- Spokojnie, nie rozbijemy się. Obiecuję - zapewniła. - A teraz naprawdę się rusz bo czas jest cenny, a my nasz właśnie marnujemy.

Best of me ✔ |TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz