- Dlaczego za mną idziesz? - Czułam na sobie jego spojrzenie.
Po naszym małym zakładzie, Jungkook i Cass udali się na randkę. To znaczy, oni tego tak nie nazywali ale to było wiadome. Byłam pewna, że wkrótce będą parą. Chociaż jej się udało.
Ja dopiłam swoją kawę, wyrzuciłam kubek i ruszyłam w stronę domu. Jednak V ruszył za mną.
- Nie myślałaś chyba, że uwierzę ci na słowo kiedy mi powiesz, że zasnęłaś przed dwudziestą drugą. - Zaśmiał się.
Faktycznie. O tym nie pomyślałam. Co mnie podkusiło?
- Przecież to nie fair! Przy tobie nie zasnę - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Nie wiedziałam jak mam to zrobić. Chociaż byłam zmęczona to nie na tyle, żeby przy nim ucinać sobie drzemkę. Kiedy byłam przytomna, robiłam niewyobrażalne głupoty. A co dopiero jeśli bym zasnęła? Szkoda gadać.
- No to przegrasz - oznajmił triumfalnie.
Miałam jeszcze trzy godziny. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, aby wymyślić jakieś rozwiązanie. I kiedy na nie wpadłam, szatyn od razu mi je zepsuł.
- Jeśli weźmiesz tabletkę na sen, automatycznie przegrywasz.
Skąd wiedział, że o tym pomyślałam? Tak dobrze przecież mnie nie znał. Chyba byłam przewidywalna.
- Nie martw się - zapewniłam go. - Lepiej bądź gotowy na usługiwanie mi przez cały dzień. - Ta jedna perspektywa wydawała się pocieszająca.
- I tak to robię - zauważył.
- A ja i tak spędzam z tobą prawie całe dnie.
Wiatr rozwiał moje i tak już rozwalone włosy. Wpadły mi do oczu, dzięki czemu na chwilę straciłam zdolność widzenia.
- Poza tym, wcześniej nie musiałeś robić tego co mówiłam. Mogłeś się nie zgodzić. - No właśnie to jedno mnie nurtowało.
- Zaczęłabyś mnie okaleczać. Znowu.
- Nawet nie zaczynaj.
Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, poczułam jego ręce na swojej szyi. Oplótł mnie nimi od tyłu. Czułam jego klatkę piersiową na swoich plecach. Z nerwów nie mogłam oddychać. Uważał, żeby jego dłonie nie dotknęły moich piersi. Zrobiło mi się gorąco. Jego metody pomocy o dziwo nie pomagały.
- Co ty robisz? - Chciałam złapać jego palce i pozbyć się jego ramion ale on był szybszy i to mnie złapał na ręce. To już mój trzeci zawał. Jeśli szłoby tak dalej, zostałby ze mnie zimny trup. - Przestań. Nie chce twojej terapii.
- Stój. - Pociągnął mnie lekko na siebie. To już była przesada. Po takim czymś nie zasnęłabym przez tydzień. Albo i miesiąc. - Patrz. - Wskazał na ulicę po drugiej stronie.
Jakoś nie mogłam się skupić na widoku. Jedną dłoń miałam wolną ale druga podpuszczała mnie abym złączyła nasze palce. Jego były takie ciepłe i delikatne. Jezus Maryja, koniec ze mną.
- Amanda - stwierdziłam i przewróciłam oczami. Wystarczyło, żebym o niej pomyślała, a denerwowała mnie bardziej niż Tae. Niewiarygodne. - Mam ją gdzieś. Możemy iść?
Próbowałam ruszyć do przodu. Niestety nie udało mi się i raz jeszcze zostałam przyciśnięta do chłopaka. Taki kontakt był niezdrowy dla mojej psychiki. Będzie musiał zafundować mi prawdziwą terpaię u psychologa.
- Nie. - Stanowczo odmówił. Jego obydwa ramiona wróciły na moją szyję. No to przegrałam ten zakład. - Widzisz tego chłopaka o ciemnobordowych włosach?
CZYTASZ
Best of me ✔ |Taehyung
FanfictionDlaczego byłam taka ślepa? Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Dlaczego mu na to pozwoliłam? Może byłam głupia, a może po prostu miałam nadzieję? Nadzieję, że wszystko ułoży się tak jak tego chciałam? Oszukiwałam sama siebie. Ale nie żałuję, bo...