•2•

2.8K 117 10
                                    

- Nie! - krzyknęłam i zaczęłam machać rękami na znak, że nie wyrażam zgody na to, co miałam przed sobą zobaczyć.

Sam i Theo natychmiast zaprzestali rozbierania się. Nie dość, iż miałam ochotę zapaść się pod ziemię po tym, co musiałam powiedzieć, aby wejść do środka, to teraz jeszcze bardziej tego pragnęłam. W dodatku byłam odpowiedzialna za trzymanie Cass z dala od chłopaków i odwrotnie. Nie uśmiechało mi się robienie za sztywniarę ale taka moja rola.

- No ale co ty wyprawiasz? Zgłupiałaś? - skarciła mnie przyjaciółka. - Dwaj świetni, przystojni i wolni faceci chcą pokazać czym obdarzyła ich natura, a ty im tego zakazujesz? - Choć mówiła to szeptem do mojego ucha, wciąż zerkała w ich stronę, posyłając im dziwne spojrzenia. - To nasza okazja, Nina.

Bruneci odpowiadali jej uśmiechem na miarę modeli z reklam pasty do zębów. 

- Okazja na co? - zapytałam zanim zdążyłam ugryźć się w język. Widząc wyraz jej oczu, postanowiłam zlekceważyć swoje własne słowa. - Zresztą nieważne. - Machnęłam ręką. - Nie po to tu jesteśmy. Bez obrazy, chłopaki. - Posłałam im uprzejmy uśmiech.

- To nie znaczy, że musimy od razu oddawać ich w ręce twojego taty - protestowała. - W naszych będzie im o wiele lepiej.

Z trudem powstrzymałam się od uderzenia jej. Zamiast tego odciągnęłam ją kawałek dalej, abym mogła na nią nawrzeszczeć.

- Czy ty się czegoś dzisiaj nawdychałaś? - skarciłam ją. - Najpierw odstawiasz jakieś akcje z ochroniarzami, a teraz z nimi. Masz szczęście, że pomyliłam drzwi i weszłyśmy od strony dla mężczyzn, bo zapewniam cię, że z drugiej strony ochroniarze wykorzystaliby twoją aluzję jako zaproszenie - groziłam jej palcem jak rodzic niegrzecznemu dziecku.

- Jestem zupełne trzeźwa, jeśli to cię martwi. Po prostu nie umiesz się bawić. - Założyła ręce na klatkę piersiową. - Nie moja wina, że umarli są bardziej rozrywkowi od ciebie.

- Nie mam zamiaru bawić się ze striptizerami i tobie też na to nie pozwolę - oznajmiłam. - Oni są potrzebni do teledysku, a jeśli bardzo chcesz to umów się z nimi ale tak, żebym o tym nie wiedziała.

Cóż, może te słowa nie były do końca przemyślane. Dlaczego nie potrafiłam się zamknąć?

- Czyli się zgadzasz? - Humor jej wrócił, bo uśmiechnęła się i minęła mnie w drodze do brunetów.

Nie wiedziałam co ona zamierza, więc ruszyłam za nią. Poprzysięgłam sobie, iż jeśli zacznie odstawiać jakiś cyrk to osobiście odstawię ją do psychiatryka.

- Sorki chłopaki. - Udawała skruszoną. - Dzisiaj mamy dla was inne zadanie, ale jeśli bylibyście zaintersowani to tu macie mój numer. 

Wyjęła z kieszeni kartkę i podała im ją, puszczając oczka do każdego z nich. Moja twarz przybrała zaskoczoną minę. Jednak szybko się pozbierałam i przetarłam ją rękami. Postanowiłam, że później się załamę. 

Nim zdążyłam się odezwać, mój telefon rozdzwonił się i przerwał tamten moment żenady.

- Halo? - Odebrałam.

- Gdzie jesteś?

- Nie martw się, tato. Dostarczę ich za dwadzieścia minut. - Popatrzyłam na Cass, dotykającą bicepsy Sama i Theo. - Albo trzydzieści - dodałam.

- Nie chcę cię pospieszać, ale do dwudziestej drugiej muszę skończyć nagrania. Nie mamy jeszcze kilku kluczowych scen, a wideo muszę oddać jutro o dziesiątej rano. 

- Dobrze, postaram się.

Nie wiedziałam czy słyszał to ostatnie, ponieważ w tym samym czasie usłyszałam krzyk w słuchawce:

- Co ty z tym robisz, idioto!? To nie jest szmata do wycierania podłogi, delikatnie!

Zaśmiałabym się w innych okolicznościach.

- Zamówiłem wam taksówkę. Będzie za pięć minut - poinformował mnie. - Nie z tej strony! Nie widzicie lampy, która tam stoi? - On też prawdopodobnie chciał się załamać. - Muszę kończyć. Do zobaczenia. - I się rozłączył.

Pożegnałam się, choć i tak tego nie słyszał. Następnie schowałam telefon do tylnej kieszeni i podeszłam do rozbawionej trójki.

- Widzę, że świetnie się bawicie ale niestety muszę wam zepsuć zabawę. - Popatrzyli na mnie jak na zabójcę. - Nie patrzcie tak. Pakujcie rzeczy. - Zwróciłam się do chłopaków. - Wytłumaczę wam wszystko w srodze do studia.

||<=>||

- Tato?

Po wejściu do wielkiego, czarnego budynku niedaleko centrum, zobaczyłam mnóstwo krzątającego się personelu. Zabiegani nie zauważyli, że w ogóle drzwi się otworzyły. Ogromne pomieszczenie wypełnione było różnymi rekwizytami, lampami, głośnikami i kamerami. Po środku tego wszystkiego mój tata, wydający rozkazy jeden za drugim.

- Dobrze, chodźcie...

Nim dokończyłam polecenie, cała trójka się ulotniła. Cicho zaklęłam. Nie wiedziałam nawet czy wchodzili ze mną do środka, gdyż byłam pierwsza. Byłam pewna, że Cassandra ich zabrała, tylko nie wiedziałam gdzie. Jednak znałam ją na tyle by się domyślić, iż poszli do charakteryzacji. Znajdowały się tam przebieralnie. W taksówce posyłała striptizerom zalotne spojrzenia. Czym prędzej ruszyłam w tamtym kierunku. Błagałam, żeby byli jeszcze w ubraniach.

Tak jak się spodziewałam, znalazłam ich niedaleko przebieralni, jednak nie przewidziałam, że będą tylko niewinnie pili jakieś napoje z automatu.

- Wy dwaj. - Wskazałam ich palcem. - Idziecie z Lizz na plan. - Zawołałam dziewczynę, o której wspomniałam. Niska i starsza kobieta pojawiła się przy moim boku i zaprowadziła chłopaków do mojego ojca. - Wiem co powiesz - zaczęłam gdy ujrzałam wyraz twarzy blondynki. - Oszczędź mi tego. Po prostu wróćmy do domu.

- Dobra, ale musisz mi to jakoś wynagrodzić - zażądała. Następnie podniosła się i złapała mnie pod ramię. - Może pójdziemy na lody?

- O tej porze? - zdziwiłam się. Dopiero potem dotarł do mnie sens jej słów. - Fuj! Zapomnij. - Wyrwałam się z objęć przyjaciółki, która wybuchnęła śmiechem.

- Oj weź wyluzuj - przewróciła oczami. - Robię robie jaja. - Wymownie na mnie popatrzyła.

- Te twoje żarty śmieszą tylko ciebir - Rzuciłam w jej stronę. - Nie umiesz być normalna?

- To jest moja normalna strona - odpowiedziała, uśmiechając się zadziornie. - Nie chcesz poznać tej mniej przyjemnej.

Mimo wszystko uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak Cass, która zastępowała mi siostrę. Chociaż czasem miałam wrażenie, że to ja zastępuję jej matkę. I mózg też.

||<=>||

Było późno gdy wróciłam do domu. Zanim jednak to nastąpiło, spacerowałam trochę po ulicach Nowego Jorkubrazem z blondynką. Dopiero grubo po pierwszej w nocy położyłam się na kanapie. Byłam tak zmęczona, że nie miałam nawet siły udać się na górę do swojego pokoju. 

Nie dane mi było zaznać chwili odpoczynku, ponieważ usłyszałam dźwięk dzwoniącej komórki, a potem przychodzącego SMSa. To nie był jednak mój telefon. Tata miał swój prywatny przy sobie, więc ten musiał być służbowy. Postanowiłam sprawdzić czy to coś ważnego, żeby w razie konieczności dać znać ojcu. 

Ześlizgnęłam się z łóżka i podeszłam do komody przy drzwiach, gdzie leżało urządzenie. Na ekranie widniała krótka informacja:

Od: Bang PD
''Plan trochę się zmienił. Zaczynamy pracę za dwa dni.''

*

Polecam media :) 



Best of me ✔ |TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz