- Nina, zejdź już na dół! Goście zaraz będą! - Usłyszałam krzyk taty z dołu. Nie wiedziałam dlaczego przypominał mi o tym co pięć minut od jakiejś godziny, gdyż ci goście ewidentnie się spóźniali. Niestety przed czas przyszły tylko dwie osoby, a właśnie z jedną z nich prowadziłam negocjacje.
- Tak, wiem! - odkrzyknęłam i wróciłam do swoich czynności. - Rosie, proszę oddaj mi tą kosmetyczkę. Muszę skończyć się malować.
Dziewczynka tylko popatrzyła na mnie podejrzliwie i nadal trzymając przedmiot za plecami, wpatrywała się we mnie, kucającą na dywaniku w łazience. Ona już była gotowa i nie potrzebowała makijażu tak jak ja teraz.
- Ale mnie też pomalujesz? - zapytała z uśmiechem, więc go odwzajemniłam.
- No pewnie, że tak. Księżniczka też potrzebuje trochę upiększenia.
Miałam szczęście, że siostra Cass miała akurat dobry humor i była nastawiona pokojowo. Nie walczyła ze mną lecz bez sprzeciwu oddała mi moje kosmetyki. Zaczęłam więc nakładać je na jej twarz, a potem swoją.
Kiedy już skończyłam, zeszłyśmy po schodach do salonu połączonego z kuchnią, gdzie na środku stał ogromny stół. W końcu miało być dwanaście osób, więc było potrzebne miejsce na mnóstwo jedzenia.
- Wiesz, w ogóle nie panujesz nad tym dzieckiem - zwróciłam się do przyjaciółki, rozkładającej zastawę.
- Bo to nie moje dziecko - zaśmiała się, nie przerywając czynności. - A teraz przydaj się na coś i idź zawiąż krawat swojemu tacie bo prędzej się nim udusi.
Przewróciłam oczami.
- Czyli mnie popędzał, a sam nie jest gotowy? - prychnęłam. - Pilnuj Rosie i nie daj jej wejść pod choinkę bo ją przygniecie jeśli się przewróci. - Pomachałam palcem przed nosem dziewczynki aby dać jej znać, że nie wolno jej zrobić tego, co wspomniałam.
Udałam się w stronę drzwi, ponieważ na ścianie obok zawieszone było duże lustro, w którym aktualnie przeglądał się mój ojciec. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru i białą koszulę, a pod szyją siłował się z czerwonym krawatem w mikołaje, który kupiłam mu w zeszłym roku na gwiazdkę.
- Daj, pomogę ci. - Podeszłam do mężczyzny i rozplątałam supeł, zawiązując go od nowa. - Nie stresuj się tak, tato. Przecież chodzisz z Monic już od dwóch miesięcy, a jesteś zdenerwowany jak nastolatek przed pierwszą randką. - Zaśmiałam się.
- No tak. - Przytaknął ale niezbyt przekonująco. - Ale będą też rodzice Cassandry, jej kuzyn z rodzicami i dziewczyną, Chase i chcę, żeby wyszło idealnie.
- Tak będzie, tylko się nie spinaj.
Nawet ja się tak nie przejmowałam tą Wigilią nawet jeśli miała przyjść Amanda z Jacksonem. To prawda, że z nim pogadałam i w sumie to dzięki mnie są razem ale wtedy byłam trochę zła kiedy do mnie przyszedł, więc przez przypadek mu się wygadałam iż podoba się Amandzie. Jednak wszystko się ułożyło po mojej myśli i teraz są szczęśliwą parą. Aczkolwiek moje stosunki z nią są na etapie 'koleżanki' ale to lepiej niż kilka miesięcy wcześniej, prawda?
||<=>||
Wszyscy siedzieliśmy przy stole już od dobrej godziny. Skończyliśmy już wspólny posiłek jakiś czas temu jednak nikt nie chciał się oddalać ze względu na atmosferę. Nie przypuszczałam, że poczuję się jak w rodzinie. Każdy ze sobą rozmawiał i śmiał się ze słów innych osób. Chase opowiadał różne historie Rosie, która obok niego siedziała ale reszta również ich słuchała bo były takie wciągające, że trudno było skupić uwagę na czymś innym.
Cassandra była pogrążona rozmową z Jacksonem, więc nie miałam za bardzo towarzystwa do pogaduszek gdyż Monic cały czas szeptała coś do mojego taty. Objęłam wzrokiem na całą scenerię przed sobą i nadal czułam kłucie w sercu na myśl, że w tej chwili mogło tutaj być jeszcze kilka ważnych dla mnie osób. Jednak nie chciałam sobie o tym przypominać, bo nie miałam z nimi kontaktu. No i było mi szkoda makijażu, który wykonałam.
Z transu wybiło mnie stukanie w kieliszek. Podniosłam oczy i utkwiłam je w tacie, który postukiwał łyżeczką w szkło, prosząc o ciszę. Monic stanęła razem z nim.
- Otóż, dziękuję bardzo, że zgodziliście się spędzić z nami ten wyjątkowy wieczór. Wiem, że dopiero się rozpoczął i mam nadzięję, że tak szybko nie skończy bo nastrój jest niesamowity ale zanim przejdziemy do rozdawania prezentów, chciałbym oznajmić nasz prezent niespodziankę. - Wskazał na siebie i kobietę obok niego.
Oblał mnie pot. Pierwsze, co przyszło mi na myśl to dziecko. Kłamstwem byłoby gdybym stwierdziła, że się nie przestraszyłam, więc biegałam zaciekawionym wzrokiem po ich twarzach tak jak pozostali goście.
- No więc nie przeciągając - nie mów dziecko, nie mów dziecko, nie mów mów. - Postanowiliśmy, że się pobierzemy w nowym roku.
Serce mi stanęło. Sama nie wiedziałam czy się bardziej cieszę, że tata wreszcie znalazł sobie kogoś, kto będzie wypełniał te puste ściany czy z faktu iż to nie jest jest ciąża. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Cass i dołączyłam do brawi i gratulacji.
- Ale to nie wszystko - dodał, a mnie znowu skoczył puls.
Prawdę mówiąc, nie chciałam nowego rodzeństwa ale nie dlatego, żeby zrobić komuś na złość albo z braku chęci pomagania przy opiece. Chodziło o to, że nie chciałam aby potoczyło się to jak z moją biologiczną matką. Znalazła sobie nową rodzinę i przestała się mną interesować, więc byłam zdenerwowana myślą, że tak samo stanie się i z ojcem.
Z niecierpliwością czekałam, na to aż wreszcie przestanie budować napięcie, które niemiłosiernie czułam w swojej głowie.
Jednak słów, które padły z jego ust nie oczekiwałam nawet w najmroczniejszych koszmarach sennych.
- Ślub odbędzie się w Korei.
K O N I E C
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do tej części i to czytają, jest mi bardzo miło wiedząc że komuś się to podoba i dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze (których nie było wiele ale jednak). Doceniam każdą aktywność i na razie nie planuję pisać drugiej części. Jeśli już to najpierw będę chciała zająć się poprawkami w tej książce ale mam też inną powieść do kontynuowania także jeszcze nie czas.
Ale zapraszam was do odwiedzenia drugiego ff tym razem z Jungkookiem, które znajduje się na moim profilu ^^
Miłego wieczoru!
CZYTASZ
Best of me ✔ |Taehyung
FanfikceDlaczego byłam taka ślepa? Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Dlaczego mu na to pozwoliłam? Może byłam głupia, a może po prostu miałam nadzieję? Nadzieję, że wszystko ułoży się tak jak tego chciałam? Oszukiwałam sama siebie. Ale nie żałuję, bo...