Biegłam przez miasto, nie zwracając uwagi na potrącanych przechodniów, którzy posyłali mi spojrzenia pełne dezaprobaty. Miałam gdzieś czy ktoś przeze mnie ucierpi, ponieważ sama znajdowałam się w głębokim stadium rozpaczy. Tak cholernie bolało mnie serce.
Po kilku minutach biegu byłam zwyczajnie zmęczona, więc przeszłam do szybkiego kroku. Oczy piekły mnie jakby ktoś posypał je solą. Widocznie silny wiatr je podrażnił, gdyż zebrane w nich łzy nadal nie przestawały płynąć.
Nie chciałam myśleć o tym, co się przed chwilą stało. Jedyne czego pragnęłam to ciepłego koca, dużej tabliczki czekolady i jakiejś smutnej muzyki, żebym mogła załamywać się przy jej dźwiękach. Dlatego po złapaniu oddechu, przyspieszyłam ponownie aby jak najszybciej znaleźć się w domu.
Jednak przechodząc przez park nieopodal mojego mieszkania, zostałam zatrzymana.
- O Nina! - Dobiegł do mnie krzyk kobiety, na który gwałtownie się odwróciłam, prawie przewracając. - Jak dobrze, że cię widzę!
Moja biologiczna matka zaczęła się do mnie zbliżać. Otarłam policzki ale nie byłam w stanie zakryć czerwonych oczu. Zmarszczyła brwi na ten widok, wyglądając na zaskoczoną i zmartwioną moim prezentowaniem się.
- Nie mam ochoty na rozmowę. - Już miałam kontynuować swój bieg, gdy złapała mnie za rękę. - Czego chcesz? - zapytałam ostrzej niż to planowałam.
- Coś się stało?
- Nie powinno cię to obchodzić. - Wyrwałam się z uścisku. - Tak jak nie obchodziło cię to przez te jedenaście lat.
- Skarbie - zaczęła, stając przede mną. - Zdaję sobie sprawę, że to zawaliłam. Chcę to naprawić i mimo, że mi nie ufasz to wiedz iż tak zawsze możesz do mnie przyjść. Nie musisz mówić o co chodzi. Po prostu wypłacz się, wykrzycz. Cokolwiek.
Przez chwilę patrzyłam na nią tępo analizując sytuację. Nie miałam zamiaru jej o niczym opowiadać i to się nie zmieniło. Jednak dotarło do mnie, że jestem zwyczajnie chamska. Zdenerwowałam się rozmową z tym osobnikiem, którego imienia nie chciałam więcej wspominać bo zwyczajnie przynosiło mi ból. Przez to zaczęłam się wyżywać na innych.
- Nieważne. - Zbyłam temat machnięciem ręki. - Powiedz o co chodzi, bo chcę iść do domu.
- Dobrze. Skoro nie chcesz mówić to nie będę cię zmuszać - wycofała się. - A więc chciałam iść jutro z tobą na obiad, żeby opowiedzieć ci o tym, o czym rozmawiałyśmy wtedy w aucie. Jeśli chcesz możemy wziąć ze sobą twojego ojca.
Pokręciłam głową na ten pomysł. Czułam się tak okropnie, że miałam nawet ochoty oddychać, a co dopiero chodzić na jakieś obiadki i słuchać tych głupot, padających z jej ust.
- W najbliższym czasie jest to niemożliwe. Nie czuję się najlepiej, pogadamy innym razem. - Otarłam łzy i odwróciłam się na pięcie.
- Ale to jest nasza ostatnia szansa. - Gwałtownie się zatrzymałam, nie rozumiejąc o czym ta kobieta mówi. - W poniedziałek rano wylatuję do Korei. Na stałe.
- Co? - parsknęłam, łapiąc się za głowę. - Zajebiście się składa. Wszyscy wyjedźcie sobie w cholerę i mnie zostawcie. Tak będzie najlepiej!
Nie wytrzymałam już napięcia jakie się we mnie nagromadziło i ignorując cały świat dookoła po prostu pobiegałam przed siebie. Mimo, że nie była dla mnie bliską osobą to jednak ta wiadomość i tak we mnie uderzyła. I do nie dlatego, że była ważna w moim życiu ale z powodu tego iż czułam się opuszcza przez wszystkich.
Pięknie.
||<=>||
Zasmucona leżałam na kanapie przed telewizorem i objadałam się czym popadnie. Znalazłam w kuchni mnóstwo niezdrowego jedzenia, którym teraz zapychałam sobie usta. Jedyne czego żałowałam to braku alkoholu po ręką.
Już nie płakałam bo nie miałam czym. Chyba wylałam z siebie takie hektolitry wody, że nie została nawet jedna kropelka.
Nawet nie wiedziałam, co oglądam ale bezsensownie skakałam po wszystkich kanałach. Na żadnym nie było nic, co przykułoby moją uwagę.
Podczas mojego użalania się nad sobą, usłyszałam dzwonek do drzwi jednak byłam zbyt zajęta swoimi myślami, żeby chociaż krzyknąć iż jest otwarte. Aczkolwiek nie musiałam tego robić bo Cass wparowała do środka bez żadnego zaproszenia i zaczęła drzeć się od samego początku.
- Czemu nie otwierasz do cholery? Biegłam ile sił w nogach, żeby być tutaj jak najszybciej. Już się bałam, że ci się coś stało jak wysłałaś mi tego SMSa. Umieram? Co to ma znaczyć w ogóle? I czemu wyglądasz jakbyś przechodziła załamanie?
Blondynka stanęła obok kanapy, przyglądając się obrazowi jaki się przed nią prezentował. Nie był piękny, więc rozumiałam jej konsternację wymalowaną na twarzy. Złapała się pod boki i z pewnością czekała na wyjaśnienia ale nie miałam siły nawet się odezwać.
- Coś się stało? Czemu płakałaś? - zapytała ale otrzymała w odpowiedzi jedynie mój wzrok. - No powiedz coś!
Ale ja wyciągnęłam tylko ręce. Nie potrzeba było słów aby zrozumiała o co mi chodzi. Niemal natychmiast podeszła do mnie i przytuliła mnie do siebie. Uspokajająco głaskała mnie to plecach, próbując dodać otuchy.
- No co jest?
- Moje życie nie ma sensu. - Wróciłam do siadu. Czułam na sobie jej wzrok ale ja wpatrywałam się w swoje stopy, które przyciągnęłam do klatki piersiowej. - Wiedziałam, że tak to się skończy, a i tak głupia dalej robiłam na odwrót. To teraz mam za swoje.
- Jezus, Nina! Mów do mnie jaśniej bo ja nic nie rozumiem i to nie dlatego, że jestem blondynką. - Parsknęłam pod nosem na jej zirytowanie.
- Moja matka postanowiła sobie znowu wyjechać na stałe. Nie żeby mi to nie przeszkadzało albo te jej obietnice jednak zasiały we mnie ziarno nadziei. I skończy się tak samo jak zwykle. - Pokręciłam głową za samą myśl o tym.
- Ale to chyba nie przez to jesteś aż tak załamana, co? - Dotknęła mojego ramienia. - Wiem, że jest ci trudno, a matka narobiła ci problemów i teraz wyjeżdża. Jednak znam cię jak nikt inny i nie wyobrażam sobie, żebyś przez nią była taka zrozpaczona. No wyrzuć to wreszcie z siebie bo ja zaraz dostanę zawału z nerwów. - Złapała się za serce, posyłając mi pocieszający uśmiech.
Patrzyłam na nią chwilę i zastanawiałam się jak mam to powiedzieć. Nie wiedziałam nawet czy takie słowa w ogóle przejdą mi przez gardło. Zebrałam w sobie siły, a raczej resztkę tych, co pozostały.
- Taehyung wyjeżdża do Korei w poniedziałek rano.
Rozpłakałam się znowu.
- Co? - Ta informacja zszokowała ją tak jak mnie gdy usłyszałam to z ust chłopaka. - Czekaj. Jeśli on wyjeżdża to znaczy, że...
- Jungkook też - dokończyłam za nią.
I teraz obie płakałyśmy.
||<=>||
Wesołych świąt!
CZYTASZ
Best of me ✔ |Taehyung
FanfictionDlaczego byłam taka ślepa? Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Dlaczego mu na to pozwoliłam? Może byłam głupia, a może po prostu miałam nadzieję? Nadzieję, że wszystko ułoży się tak jak tego chciałam? Oszukiwałam sama siebie. Ale nie żałuję, bo...