•39•

1K 79 3
                                    

- A więc tak wyglądasz. Jestem do ciebie podobna - powiedziałam z odrazą. - Ale to jest nieistotne. Przyszłam, bo chcę coś wiedzieć. - Odetchnęłam głębiej ze łzami w oczach. - Czemu mnie zostawiłaś? Czemu? Byłam niewystrczająco dobrą córką? Zrobiłam coś złego? Miałam tylko sześć lat! Jak mogłaś mnie tak zostawić? Nie masz serca?

To było bez sensu. Zdawałam sobie sprawę, że nie otrzymam odpowiedzi. W ciszy stałam obok szpitalnego łóżka, wpatrując się w nieprzytomną matkę. Prawie płakałam i sama nie wiedziałam do końca dlaczego. Byłam smutna, zawiedziona czy wściekła? A może wszystko naraz. Jej twarz była taka spokojna, bez wyrazu. Długie ciemne włosy kręciły się w taki sam sposób jak moje własne. Wyraźnie odznaczały się od bladej cery i białego pomieszczenia.

- Chciałabym, żebyś spojrzała w moje oczy i zobaczyła, jak bardzo mnie zraniłaś; żebyś poczuła jak to jest, gdy tracisz coś bardzo cennego. - Zamrugałam, a pojedyncze łzy spłynęły po moim policzku. - Nie znam powodu, ani okoliczności ale... mogę powiedzieć, że zasłużyłaś na to, co cię spotkało. Choć i ta kara wydaje mi się niewystarczająca. - Zaciskałam i rozluźniałam pięści. - Wiem, po co tutaj jesteś i nie dam ci się omamić byle jakimi przeprosinami albo sztucznym smutkiem i żalem. Tatę najwidoczniej zaczynasz nabierać ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. Sprawię, że wrócisz skąd przyszłaś. Obiecuję ci to.

Otarłam twarz i wyszłam z sali. Ojciec siedział na krześle przed wejściem, czekając aż skończę. Mimo, że nie słyszała mojej wypowiedzi, przynajmniej pozbyłam się tych pytań, które ciążyły mi przez jedenaście lat. Jednak, to nie umniejszyło faktu, że moje uczucia przypominały wiązankę przekleństw. Minęłam więc ojca, starając się zamaskować głupie łzy, które nie chciały przestać opuszczać moich oczu, i skierowałam się w stronę drzwi. Mężczyzna ruszył za mną bez słowa i to chyba mi odpowiadało na tamtą chwilę.

Szybkim krokiem dotarłam do auta. Nie mogłam dłużej siedzieć w szpitalu, nie tylko ze względu na matkę ale moje postrzępione serce. Nie dość, że moje samopoczucie było do bani, to jeszcze niczego się nie dowiedziałam. Ani czemu ta kobieta się tutaj znalazła, ani co jej się stało. Nie to, że jej współczułam ale byłam ciekawa. W końcu spędziłam kilka godzin w tym cholernym budynku. Kiedy wsiadałam do samochodu, słońce miało zaraz zachodzić. Straciłam na nią cały dzień!

Ogarnęła mną wielka potrzeba wyżalenia się komuś. Ze wszystkiego, co mnie dzisiaj spotkało. Cass nadal nie odbierała, a nie miałam pojęcia co się działo z Tae, bo nie odpowiadał na wiadomości i czy impreza się już skończyła. Tata niestety nie nadawał się do tej rozmowy. Byłam pewna, że zostałabym ochrzaniona za to, co chciałam powiedzieć. Dlatego też nie odzywałam się słowem i miałam zamiar pozostać niewzruszona na kazania ojca. Dopóki nie zobaczyłam przyjaciółki machającej do mnie z progu drzwi wejściowych.

||<=>||

- Mam dwie wiadomości. Jedną złą i jedną bardziej złą. Od której zacząć?

Wpatrywałam się w blondynkę, gdy w izbie przyjęć postanowiła mi wyjaśnić swoje dzisiejsze zachowanie. Widziałam, że miała lekko zaczerwienione oczy, tak jak ja. Ona też płakała? Żadna z nas nie poruszała tego tematu.

- Może od tej mniej złej.

- No to... - odetchnęła głęboko - dostałam dzisiaj telefon od ciotki. Powiedziała, że przyjedzie na rozpoczęcie roku razem z Jacksonem i zostaną na dwa tygodnie.

- Co? Akurat teraz?

Jackson to kuzyn Cass, który był we mnie szaleńczo zakochany. Miałam czternaście lat, a on siedemnaście. To była bardzo dziwna sytuacja, w której czułam się niezręcznie. Zachowywał się jak mój chłopak, choć nim wcale nie był i do tej pory nie rozumiem czemu akurat padło na mnie. Był przystojny i miał charyzmę. Każda byłaby jego, jeśli by tego zechciał ale z jakichś powodów postanowił dręczyć właśnie mnie. Był strasznie irytujący, więc cieszyłam się jak głupia gdy wyjechał. Myślałam, że nie będę musiała go więcej oglądać.

- No on jest studentem, więc zaczyna później, a zanim wyjedzie na dobre chce jeszcze spędzić trochę czasu z rodziną - wytłumaczyła. - Ale według mnie to brednie i jestem pewna, że nie o to mu chodzi.

- Jeśli znowu będzie mnie namawiał na związek to nie ręczę za siebie i mu przywalę, ale tak że wyląduje na tej uczelni wcześniej niż się spodziewał.

Z każdym dniem problemy się mnożyły. Najpierw wylali mnie z roboty przez moją słabość do pewnego chłopaka, potem tata, z którym moje stosunki uległy pogorszeniu przez nieprzytomną matkę w szpitalu, a teraz jeszcze chłopak z obsesją na moim punkcie. Dziękuję ci życie. No gorzej być już nie mogło.

- To jest jeszcze nic w porównaniu z tym, co mam ci do powiedzenia. - Zaśmiałabym się ale to nie na miejscu. Dziewczyna widocznie posmutniała, a ja cierpliwie czekałam aż zbierze się w sobie aby mi to wyznać. - Podczas występu, Jungkook miał problemy z oddychaniem, a gdy wszystko się już skończyło, prawie zemdlał.

- To dlatego jesteś w szpitalu? On też tutaj jest? - Głupie pytania lecz musiałam je zadać bo nie dowierzałam w to, co usłyszałam. Dopiero jej lekkie skinięcie głową, uświadomiło mi, że to wszystko prawda.

- Musiał dostać tlenu, a lekarze zlecili mu badania. Może się przemęczył, a może coś mu jest? - Nerwowo zacierała ręce. - Sama nie wiem ale strasznie się martwię. On za dużo pracuje i powinien odpocząć ale jest uparty jak osioł i mnie nie słucha.

- No trudno się nie zgodzić ale gdyby nie był uparty to prawdopodobnie nie byłby sławny i byś go nie poznała.

Dziwnie się na mnie spojrzała, jakbym powiedziała coś niezwykłego.

- Co?

- A ty czemu tutaj jesteś?

Nabrałam powietrza do płuc po czym głośno je wypuscilam aby pozbyć się frustracji.

- Wiedziałam, że o to zapytasz ale później ci wszystko wyjaśnię. Muszę ochłonąć bo ciśnienia znowu dostanę. Chodźmy lepiej do Jungkooka. - Zbyłam temat i razem ruszyłyśmy sprawdzić stan chłopaka.

||<=>||

Kiedy wróciłam do domu, ojca oczywiście nie było. Jakiś mały nikczemy głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że poszedł do matki do szpitala. Z jednej strony to mogła być prawda ale z drugiej mogli go wezwać na plan. Lepiej dla niego, żeby wybrał tą drugą opcję.

Blondynka wróciła do siebie na chwilę i miała zaraz do mnie dołączyć, abym mogła opowiedzieć jej o moim nędznym życiu i milionie problemów.

Jungkook wyszedł już ze szpitala, pozostanie na obserwacji nie było konieczne. Powiedzieli, iż wyniki będą następnego dnia rano, więc jeszcze nic nie było wiadomo. Moja przyjaciółka, ja i cały zespół siedzieiśmy jak na szpilkach w tej poczekalni, tylko po to aby niczego się nie dowiedzieć. Tae był bardzo przygnębiony. Najpierw babcia, a teraz przyjaciel. On też przechodził ciężkie chwile, choć z pozoru można by pomyśleć, iż sławni ludzie ich nie mają. Mało się odzywał, a ja nie chciałam też narzucać mu się w takim momencie. Postanowiłam, iż pogadam z nim następnego dnia, gdy wyniki pokażą, że wszystko jest w porządku. Mocno w to wierzyłam.

W domu jak zwykle panował bajzel. Salon wyglądał bardziej okropnie niż po wizycie Rosie. Miałam już dość tego syfu: jakieś szklanki, talerze, pełno papierów i ubrań. Byłam zmęczona ale zabrałam sję za sprzątanie.

W piętnaście minut z grubsza ogarnęłam to, co się dało. Zapisków ojca nie chciałam ruszać ale stwierdziłam, że chociaż zbiorę wszystkie w jedno miejsce. Podeszłam więc do szklanego stolika i zaczęłam je zbierać. Nic zwracałam uwagi, co jest na nich napisane i nie interesowało mnie to. Ale zainteresowały mnie za to trzy niewielkie kartkeczki. Patrzyłam na nie, jakbym miała przed sobą górę złota.

- O nie! - powiedziałam do siebie. - No bez jaj - skwitowałam i wpatrywałam się w bilety lotniczne, które trzymałam przed sobą.

||<=>||

zajrzyjcie do mediów ❤

Best of me ✔ |TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz