- Nie udawajcie. - Cass machnęła ręką. - Widzieliśmy was.
Tae stał obok mnie, a Kook obok mojej przyjaciółki. W dodatku byliśmy naprzeciwko siebie. Nie wiedziałam jak to wyglądało z boku ale z pewnością dziwnie. Tak też się czułam.
Jednak zabawne było to, że drugi chłopak też miał zasłoniętą prawie całą twarz. Nie miałam pojęcia jak oni oddychali. Nie mogli normalnie wyjść na miasto ze znajomymi? Jeśli tak miały wyglądać nasze wyjścia to wolałam nigdzie nie chodzić. Pewnie pomyślicie, że to dlatego abym mogła patrzeć na jego twarz. I wiecie co? Nie mylicie się.
- Widzieliscie nas no bo tutaj staliśmy? - zapytał retorycznie ten kretyn. Trzeba przyznać, że zaskoczył blondynkę swoją wypowiedzią.
- Ale nie o to chodzi, stary. - Wtrącił się brunet.
- Ja tego nie chciałam - wyznałam od razu, żeby nie wyobrazili sobie za dużo. Może trochę zbyt pochopnie z tym wyskoczyłam. Taehyung łypnął na mnie wzrokiem jak jakiś zamachowiec. Szczególnie w tym co miał na sobie.
- Bardzo zabawne - skomentowała Cass.
- O czym wy gadacie? - V był tak zdezorientowany jakby właśnie znalazł się na pustyni wśród piasku gdzieś w Afryce.
- O tym, że się przytulaliście. - Przewróciłam oczami na słowa Jungkooka.
- I to publicznie - dodała dziewczyna.
Miałam się zapytać czemu to takie dziwne ale ten pomysł nie wydawał się szczególnie przemyślany i mądry. Zaraz wyjechałaby mi z takim tekstem, że nie wiedziałabym nawet jak się nazywam. Dobrze, że on mi przypomniał.
- To moja terapia dla Niny. - Zanim zdążył położyć swoją rękę na moim ramieniu, walnęłam go łokciem w bok, skutecznie go powstrzymując przed tym ruchem. Chłopak złapał się za to miejsce. Wiedziałam, że go to nie bolało. Mięśnie zniosły opór mojego wiotkiego ramienia. Prawie rozlałam przy tym kawę, którą nadal trzymałam w ręce.
- Jaka terapia?
- Jesteś chora?
- I dlaczego on cię leczy? - Brunet wskazał na szatyna. - Przecież on się nie nadaje na lekarza. Raz chciał wyleczyć chomika, podając mu Rutinoscorbin. I biedak zdechł.
- Nikt nie pytał cię o zdanie - obruszył się Kim. - Poza tym ten chomik był już stary. Kiedyś musiał odejść z tego świata.
Zastanawiałam się jakim cudem ta rozmowa zeszła na temat chorego chomika. Jednak dobre było to, że już nie pytali o to przytulanie. Na szczęście.
- Leczyłeś chomika Rutinoscorbinem? - Z jednej strony chciałam podtrzymać temat, licząc że zapomną co widzieli, a z drugiej naprawdę byłam ciekawa. Lubiłam słuchać takich opowiadań. Miałam ochotę dowiedzieć się więcej. - W takim razie masz kategoryczny zakaz prób leczenia mnie z czegokolwiek.
- Nie martw się, nie podam ci Rutinoscorbinu - zapewnił mnie.
- Dobrze, że mówisz, bo już miałam się pytać. - Z udawaną ulgą otarłam nieistniejący pot z czoła. - I to nie ja jestem tutaj chora.
- I znowu jesteś agresywna. - Wytknął mi palcem. - Teraz będę się zachowywał tak jak ty i zobaczysz, że mam rację.
- Powodzenia - prychnęłam. - Nie będziesz w stanie być taki jak ja nawet przez jeden dzień.
Gromiliśmy się wzrokiem.
- Wow. To już ten etap? - Zwróciliśmy się w stronę źródła głosu ze zdziwionymi minami.
CZYTASZ
Best of me ✔ |Taehyung
FanfictionDlaczego byłam taka ślepa? Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Dlaczego mu na to pozwoliłam? Może byłam głupia, a może po prostu miałam nadzieję? Nadzieję, że wszystko ułoży się tak jak tego chciałam? Oszukiwałam sama siebie. Ale nie żałuję, bo...