Z racji, że długo mnie nie było, a to już koniec książki postanowiłam zrobić maraton na pożegnanie soo enjoy ^^
||<=>||
Mój sen w nocy można porównać do czasu spędzonego z matką; było go niewiele. Wierciłam się niespokojnie jakbym leżała na stercie igieł. Nawiedzały mnie jakieś koszmary, o mojej samotnej starości ze stertą kotów, każdy w innym kolorze. Cassandra postanowiła mi towarzyszyć i nocowała u mnie po tym jak wypłakałyśmy chyba wszystkie wody ze swoich organizmów. Czułam się przez to jakby lżejsza ale to nie znaczyło, że mój duch tak się czuł. We wnętrzu byłam rozdarta, zraniona i sama nie wiedziałam, co jeszcze gdyż zbyt dużo emocji zalewało mnie w każdej sekundzie.
Blondynka też nie spała zbyt wiele. Widziałam jak się rzucała po łóżku zwłaszcza, że leżała obok mnie. Kopała mnie jakbym jej coś zrobiła i czasem miałam ochotę się odwinąć i przywalić jej, żeby nie nabijała mi więcej siniaków. Nie wiedziałam, co sobie wyobrażała.
Podniosłam się z łóżka i zeszłam na dół w piżamie. Moja przyjaciółka tylko obruszyła się i kazała dać sobie spokój gdy chciałam, żeby mi towarzyszyła. Widocznie była w większej rozpaczy niż ja ale nie nalegałam. Myślałam, że mój ojciec znowu sobie gdzieś poszedł ale zastałam go krzątającego się w kuchni w zaskakująco dobrym humorze.
- O, już nie śpisz? - zapytał się, na co ziewnęłam i podeszłam do lodówki aby wyjąć z niej sok. - Mam nadzieję, że jesteś głodna i docenisz moje starania przygotowania śniadania dla ciebie i Cass gdy już wstanie.
Nie miałam siły mówić, więc tylko uśmiechnęłam się do niego krzywo i upiłam łyk pomarańczowego napoju ze szklanki. Usiadłam na wysokim krzesełku przy wysepce i obserwowałam sylwetkę mężczyzny.
- Nie mam ochoty na jedzenie - oznajmiłam. Ani na życie.
- Wiem. - Zmarszczyłam brwi. - Wiem, że chodzi o tego dziwaka, który niedawno walał się po naszej podłodze. - Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie. Niby nie było odległe ale mnie się wydawało iż od tego czasu minęła wieczność. - Ta informacja wyszła tak nagle. Muszą wracać i chyba to rozumiesz, prawda?
Uśmiech natychmiast zniknął z moich ust natomiast w zamian do moich oczu niekontrolowanie napłynęły łzy, które szybko wytarłam aby się nie rozklejać przed tatą. Jeszcze tego mi brakowało z samego rana.
- Rozumiem - przytaknęłam. - Po prostu myślałam, że mam więcej czasu. Możemy o tym nie gadać?
- Powinienem ci się do czegoś przyznać ale to może zaczekać skoro nie chcesz poruszać tego tematu teraz. - Jego tajemniczy ton wzbudził we mnie ciekawość i zdenerwowanie. Każda jego niespodzienka w ostatnim czasie sprawiała tylko, że miałam wyższe ciśnienie.
- Jeśli to będzie miało związek z tymi biletami do Korei, matką albo moim przyrodnim bratem i tą głupią propozycją pracy to lepiej mi powiedz. - Wiedziałam, że byłam podejrzliwa i od razu nastawiałam się na złe ale nie miałam na to wpływu.
- Cholera! - Przeklnął ojciec gdy nad jego omletem zaczął pojawiać się dym, a pomieszczenie wypełnił zapach spalonego ciasta. - Nie mam do tego talentu.
- Tak jak do zmiany tematu, tato.
Jednak nie dane nam było dokończyć tej rozmowy bo oboje usłyszeliśmy siarczyste obelgi mojej przyjaciółki, dobiegające z góry. Trzeba było przyznać, że miała bogaty zasób słownictwa. Nie musieliśmy dłużej czekać bo natychmiast potem znalazła się tuż obok nas.
- W szkole cię chyba tego nie nauczyli, co? - zażartował mój ojciec, a ja się zaśmiałam z jej zdezorientowanej miny i ogólnie wyglądu.
- Gdyby ktoś nie zostawiał swoich rzeczy gdzie popadnie to nikt nie słyszałby mojej wyrafinowanej mowy - skierowała z wyrzutem do mojej osoby.
- To mój dom i będę zostawiać rzeczy, gdzie mi się podoba. - Wystawiłam język w jej stronę i chciałam jeszcze coś dodać ale odgłos dzwonka mi przerwał. Sama nie bardzo zdawałam sobie sprawę dlaczego się spięłam ale gdzieś głęboko w sobie miałam nadzieję, że to Taehyung chociaż otwarcie nie przyznawałam się do tego, że miałam potrzebę ujrzenia jego twarzy. Nadal bolało mnie to iż mnie opuszcza, tak jak matka, ale jednak moje serce chyba przez noc za nim zatęskniło przez co miałam ochotę palnąć sobie w łeb patelnią ze spalonym omletem taty. - Ja otworzę.
Podeszłam do drzwi i nie patrząc przez wizjer po prostu przekręciłam zamek i nasinęłam klamkę. Nie chciałam dawać sobie czasu na zastanowienie, co bym zrobiła gdyby to on stał w progu mojego mieszkania ale nie musiałam tego robić bo na szczęście bądź nie, przed moimi oczami ukazał się ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała. Nawet w najgorszym koszmarze. Zwłaszcza z samego rana. W dodatku skąd ona wiedziała, gdzie mieszkam?
- Amanda? - Udało mi się wykrztusić. - Co ty tutaj robisz o tej porze?
Jej twarz nie wygląda na wściekłą tak jak ostatnim razem gdy rozmawiałyśmy. A raczej krzyczałyśmy na siebie bo rozmową trudno było to nazwać. Przez ten tydzień szkoły posyłała mi tylko zazdrosne spojrzenia gdy mijałyśmy się na korytarzu. Teraz jej wzrok nie był taki jak wcześniej, a bardziej... smutny?
- Nie mogę dłużej czekać i muszę z tobą pogadać.
Moja twarz nigdy nie była bardziej zaskoczona. Co jej chodziło po głowie? Dlaczego chciała rozmawiać właśnie ze mną chociaż zawsze tylko groziłyśmy sobie nawzajem podczas konfrontacji. W wesołym miasteczku prawie się pobiłyśmy, a ona teraz postanowiła przyjść i wbudzić w moim umyśle lawinę pytań.
Przez chwilę stałam osłupiona w ciszy, analizując sytuację. W najlepszy wypadku skończy się tylko na krótkiej wymianie zdań, a w najgorszym pewnie wydrapie mi oczy i połamie nogi. Jednak patrząc na jej smutne oczy kierowało mną coś innego niż rozum gdy podejmowałam decyzję. Może to litość? Nie wiedziałam ale widząc, że było jej źle tak jak mnie, poczułam się jakoś związana mimo, że nadal jej nie cierpiałam i potwornie mnie wkurzała.
- No dobra - zgodziłam się jednak, bardziej z ciekawości, co ta dziewczyna może mi powiedzieć. - Wezmę tylko kurtkę.
CZYTASZ
Best of me ✔ |Taehyung
FanfictionDlaczego byłam taka ślepa? Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? Dlaczego mu na to pozwoliłam? Może byłam głupia, a może po prostu miałam nadzieję? Nadzieję, że wszystko ułoży się tak jak tego chciałam? Oszukiwałam sama siebie. Ale nie żałuję, bo...