Rozdział 42

631 31 0
                                    

-Nareszcie przyszedłeś Harry Potterze.

-Dobry wieczór profesorze-odpowiedział-wiedziałem że z panem jest coś nie tak.

-Ah tak? I może wiesz jeszcze kto zaczarował twoją miotłę na twoim pierwszym meczu?-zapytał z jadem w głosie

-Zapewne pan. Cóż, nikt inny nie byłby na tyle głupi by próbować zabić ucznia gdy Dumbledore jest na widowni-zakpił Harry dobrze wiedząc że zachowuje się jakby życie mu się znudziło.

-Tak sądzisz?

-Tak, ma pan z tym problem?

-Daj mi z nim porozmawiać-powiedział ten tajemniczy głos

-Ale panie nie jesteś jeszcze zbyt silny-zaprzeczył Quirrell

-Sam wiem lepiej czy jestem na tyle silny czy nie-syknął głos

-No dobrze-Quirrell zaczął odwijać turban. Gdy już skończył odwrócił się do chłopca tyłem.

Spodziewał się zobaczył tył głowy, ale była tam paskudna twarz. Wyglądała jak twarz węża z szkarłatnymi oczami.

-Witam ponownie Harry Potterze.

-Jak widzę trochę zmarniałeś od czasu naszego ostatniego spotkania-powiedział modląc się by wreszcie ktoś przyszedł.

-Jak myślisz przez kogo teraz tak wyglądam?-zasyczała druga twarz Quirrell'a.

-Przez Pettigrewa.-odpowiedział. Proszę, proszę niech ktoś tu przyjdzie pomyślał.

-Nie bardzo rozumiem twój tok rozumowania-powiedział

-Gdyby Pettigrew nie powiedział ci gdzie ukrywam się z rodzicami, nie przyszedłbyś i nie rzucił na mnie Avady, a jakbyś jej na mnie nie rzucił to byś teraz tak nie wyglądał-wyjaśnił

-Masz racje, ale to i tak mnie nie powstrzyma przed zabiciem Cię-powiedział Voldemort

-Co mam zrobić panie?-zapytał Quirrell

-Zabij-powiedział tylko

Quirrell zaczął iść w jego kierunku. Nagle zorientował się że różdżkę ma w torbie w PW. Był kompletnie bezbronny. Quirrell pewnie chciał go zabić gołymi rękami. Profesor już chciał go chwycić za szyję lecz szybko się odsunął.

-Panie, nie mogę go dotknąć-wyjęczał

-Użyj różdżki debilu!-krzyknął Voldemort

Harry wpadł na pomysł. Szybko podszedł do profesora i dotknął go w miejsce gdzie ma serce. Ten zaczął krzyczeć, ale Harry nie puszczał. Po chwili z profesora nie zostało nic. W powietrzu unosiła się zgniło zielona chmura. Nagle drzwi się otworzyły i wbiegli Lucy, Remus, Snape, Syriusz, McGonagall i Sofia.

-Jeszcze się spotkamy Harry Potterze.-powiedziała chmura i wyleciała przez okno.

-Aha czyli już go nie ma?-zapytał Harry i zemdlał.

^^^

-Bo go obudzicie-syknęła Sofia

-Już dobra, spokojnie-mruknął Ron

Harry powoli otworzył oczy. Zobaczył że jest w SS. Leżał w łóżku, a nad nim stała Sofia.

-No cześć, wyspałeś się?-zapytała z uśmiechem

-Eee co się stało?-zapytał trochę głupio

-Nic nie pamiętasz?-zapytała Lucy

-Nie no, pamiętam wszystko do czasu aż zemdlałem, potem urwał mi się film-powiedział

-Jak zemdlałeś zabraliśmy Cię tutaj i spałeś trzy dni-powiedział spokojnie Remus

-Widziałem jeszcze wujka Łapę gdzie on jest?-zapytał

-Przewidziało ci się nie było wujka tylko pies Reks-powiedziała Sofia i wskazała na wielkiego czarnego psa.-pani Pomfrey nie chciała to wpuścić, ale zrobił swoje słodkie oczka i uległa.

-Lucy możesz nam wyjaśnić kilka rzeczy?-zapytał Remus

-Dobrze, ale nie przy wszystkich profesorów i uczniów prosiłabym o wyjście-powiedziała. W ten sposób zostali Lucy, Harry, Sofia, Remus i Łapa.

-Powiedz jak to się stało że tylko Quirrell, Harry, Sofia i ty mogliście wejść, a inni gdy byliście wy?-zapytał

-To jest pokój założycieli. Mogą tam wejść tylko ich potomkowie. Quirrell miał w sobie Voldemorta który jest potomkiem Slythierina. Harry i Sofia są potomkami Gryffindora, tak jak wszyscy Potterowie.

-A ty?

-Ja... może przedstawię wam moich rodziców. Angie Stuward i Tom Riddle-westchnęła-mój ojciec to Voldemort. Mama zaszła w ciążę gdy jeszcze był w połowie ludzki. Nigdy mu nie mówiła że istnieje dla mojego bezpieczeństwa. No więc tak tam weszłam jestem potomkinią Slythierina.-wyjaśniła spuszczając głowę i się rumieniąc

-W jakim byłaś domu w Hogwarcie?-zapytała Sofia, lecz nie było w jej głosie odrazy tylko dziecięca ciekawość

-W Gryffindorze-odpowiedziała z spokojem

-Ale jak?-zapytał Remus

-Powiedziałam tiarze że mogę być w każdym domu byle nie w Slytherinie-wytłumaczyła
-Dobrze, to większość wyjaśnia. Teraz pytanie do Sofii-powiedział odwracając się w stronę dziewczynki

-Tak?

-Syriusz mi powiedział że siedzieliście spokojnie w domu, a w pewnym momencie powiedziałaś że musicie iść szybko do Hogwartu bo Harry ma kłopoty. Skąd wiedziałaś?-zapytał

-Było tak. Grałam sobie z Arią i wujkiem w karty, a nagle usłyszałam w głowie głos Harry'ego który mówił: proszę niech ktoś tu przyjdzie. Więc szybko powiedziałam wujkowi że Harry potrzebuje pomocy i przyszliśmy tutaj-wytłumaczyła

-Jak to usłyszałaś głos Harry'ego?-zapytał

-Po prostu

-Dobrze, to tyle Harry prześpij się trochę, Sofi zejdź z jego łóżka i usiądź na krześle. Reksio-zaśmiał sie-sorry no ale nieźle to wymyśliłaś Słońce, możesz wejść pod łóżko czy coś byle byś nie plątał się między nogami. Reszta niech nie wchodzą Rogasiątko musi odpocząć.-powiedział Remus i usiadł na kanapie biorąc Sofię na kolana.

-Ja się pożegnam.-powiedziała Lucy i wyszła.

-Śpij dobrze-powiedziała Sofia

Harry leżał jeszcze jakąś minutę i zasnął.

Inna historia Harry'ego Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz