47. Nie mogę dać ci dzieci

492 23 0
                                    

- Bardzo Ci dziękuję - powiedział Jace do Nasreen Chaudhury ostatni raz, zanim się rozłączył.

Jace odwrócił się na biurowym krześle, żeby być twarzą w twarz z resztą ludzi w Bibliotece.

- Kocham Indie - powiedział z uśmiechem zadowolenia. - Kocham Hindusów. A szczególnie kocham Nasreen Chaudhury.

- Rozumiem, że masz dobre wieści? -rzuciła Clary.

- Tak - zgodził się. - Jakoś znalazła dwustu nocnych łowców chcących pomóc. Dwustu!

- To niesamowite! - Izzy skoczyła na równe nogi. Potrafiła z łatwością zobaczyć życie niknące w oczach każdego, który brał udział w zabójstwie jej dziecka.

Izzy uśmiechnęła się. Z tyloma ludźmi za nimi, nie było to już to takie niedorzeczne.

Ale potem zamarła.
- Wciąż nie znamy ich kryjówki. Jak mamy ich zaatakować, skoro nie wiemy gdzie są?

- Nie wiem - przyznał Jace.

- Spotykają się jutro w porzuconych budynku by "obcować z Valentine'em" - obwieścił Magnus, wchodząc do Biblioteki.

- A ty to wiesz, skąd? -zapytał Jace.

- Mam swoje źródła - powiedział po prostu Magnus.

- Jutro - wymamrotał blondyn. - To za mało czasu. Nie zaczną przybywać aż do rana najwcześniej.

- Cóż w takim razie musimy iść tylko z tymi, którzy pojawią się jutro wystarczająco wcześnie - powiedziała Izzy.

- Nie wiemy nawet, czy przybędą rano - powiedział Jace. - Możemy być zostawieni sami sobie.

- To pójdziemy sami!- krzyknęła Izzy.

- Izzy, oni nas zgromią - stwierdził Jace.

- Element zaskoczenia będzie po naszej stronie - przekonywała Izzy.

- Mają przewagę liczebną -stwierdził fakt.

-Kiedy stałeś się takim pesymistą? -zapytała Izzy, kładąc ręce na biurku i pochylając się tak, aby ich twarze były na jednym poziomie. - Co się stało z chłopakiem, który skoczył w portal by walczyć pod Adamantową Cytadelą? Co się stało z chłopakiem, który prowokował całą sforę wilkołaków w barze? Co, wtedy nie mieli przewagi liczebnej?

Jace nie odpowiedział, więc Izzy kontynuowała.

- Co się z tobą stało? Kiedy stałeś się taki bojaźliwy? Przetrwałeś Niebieski Ogień. Przetrwałeś połączenie z psychopatą. Nawet śmierć przetrwałeś! I boisz się kilku facetów?

- Nie wiem,  co się z tobą stało. Ale wiem, że Jace Herondale, którego znam, nie stałby się najlepszym Nocnym Łowcą w tym wieku, gdyby się bał tego, co musi zrobić. Gdyby bał się śmierci.

-Mam dzieci Izzy - powiedział cicho. - Co się stanie, gdy nie będzie przy mnie Anioła, który uratuje mnie od śmierci i  zostawię swoje dzieci bez ojca?

- Nie wiem, ale jeśli chcesz tu zostać i bronić swojej rodziny mogę to uszanować - powiedziała Izzy, idąc w kierunku wyjścia. - Po prostu pójdę sama.

- Izzy czekaj! - zawołał za nią Jace.

Izzy odwróciła się powoli.

- Nie możesz iść - powiedział jej.

- Mogę - powiedziała Izzy. - Patrz.

- Izzy umrzesz! - kłócił się.

- No to umrę - odpowiedziała. - Nie mam dzieci i nie będę ich miała nigdy, więc nie musze się martwić o osierocanie kogoś.

- Izzy możemy spróbować jeszcze raz - powiedział Simon. Wiedział,  że była zdruzgotana po stracie dziecka, ale nie myślał, że na tyle by iść na samobójczą misję.

- Nie, Simon - potrząsnęła smutno głową. - Nie możemy. Spotkałam się wczoraj z Catheriną i powiedziała mi, że bardzo mało prawdopodobne jest to, że będę w stanie mieć więcej dzieci. Nie mogę mieć dzieci, Simon.

- Wciąż możemy spróbować!- powiedział Simon. - To nie jest niemożliwe.

- Próbować by czuć rozczarowanie każdego miesiąca? Nie, nie dam rady przejść przez coś takiego. Nie mogę pozwolić, byś ty przez to przechodził. Przepraszam, Simon.

- Nie, nie przepraszaj! - powiedział Simon. - Nie masz za co przepraszać.

- Nie mogę dać ci dzieci - pociągnęła nosem Izzy. - To jest coś, za co się przeprasza.

- Zawsze możemy adoptować - zasugerował Simon.

- Możemy wziąć szczeniaka - Simon desperacko próbował zatrzymać Izzy od pójścia do opuszczonego budynku, ale jasne było, że już podjęła decyzję.

- Przepraszam Simon - powiedziała Izzy, kierując się do drzwi.

- Nie będziesz sama - powiedział Jace, gdy miała już przekroczyć próg.

- Co?- odwróciła się.

- Nie będziesz sama - powtórzył. - My- Ja z tobą pójdę. Nie mogę decydować za resztę.

- Oczywiście, że idę - Powiedzieli wszyscy.

- Co z Brianna'ą i Stephen'em? -zapytała Jace'a Izzy.

- Masz racje. Nie byłbym tu, gdzie jestem, gdybym bał się robić to, co konieczne - powiedział Jace. - I kto wie, może Razjel będzie tam czekał, aż umrę.

Izzy uśmiechnęła się.
- Dziękuję.

- Nie ma problemu - powiedział Jace. - Trzymamy twoje tyły.

Clace jealousy [tłumaczenie PL]✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz