7.

440 26 8
                                    

Kiedy już wróciłam do domu nie miałam siły na nic.

Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w piżamie.

Odrazu jak się położyłam to usnęłam

*rano*

Wstałam o 6 ponieważ trzeba iść w końcu do tej szkoły... Heh...

Ubrałam dziś zwykłe spodnie i do tego czarny crop-top.
Na śniadanie zrobiłam sobie kanapki z nutellą (nutella życiem).

Poszłam do łazienki umyć zęby i uczesać włosy. Uczesałam się w dwa dobierane.
Jeszcze zostało mi się umalować. Zrobiłam tak zwany make-up no make-up.

Gotowa wzięłam torbę z książkami i wyszłam. Zakluczyłam drzwi i klucze wrzuciłam do torby. Ruszyłam w kierunku uczelni.

*kilka godzin później*

Jest już szesnasta. W końcu skończyłam lekcje.

Postanowiłam że pójdę do parku się przejść.
Po nie całych 5 minutach już byłam na miejscu. Chodziłam po parku chyba już godzinę, więc postanowiłam już wrócić do domu. Ale ktoś mi w tym przeszkodził, ponieważ zakrył mi oczy i twarz.

Próbowałam się wyrwać, ale moje próby na nic. Ugryzłam tą osobę, lecz za chwilę tego pożałowałam, ponieważ jakaś druga osoba mnie uderzyła i straciłam przytomność.

* parę godzin później*

Obudziłam się w jakimś pokoju. Było tu ciemno, ale po kilku minutach się przyzwyczaiłam. Leżałam na jakimś bardzo nie wygodnym łóżku.

Ten pokoik był bardzo mały ,bo ledwo mieściło się tutaj łóżko i mała szafka.
Po między szafką a łóżkiem było chyba kiedyś okno.
Mówie chyba bo było zamurowane to ,, okno,,.

Zaczęłam się drzeć, żeby mnie wypuścili. Ale to był bardzo zły pomysł, bo przyszedł jakiś mężczyzna i zacytuję:

,, - Jak się nie zamkniesz to zrobimy coś tobie i twojemu chłoptaśowi"

( Uuu jakie groźby~ autorka)

Więc nie zostało mi nic oprócz siedzenia i obmyślania jak tu by uciec...

*POV. Janek*

Nudziło mi się, przez cały dzień. Nie mogłem pojechać do Leny bo ma zajęcia. Ale kończy o 16 czyli za 10 minut.

Postanowiłem że pojadę do niej o 17, bo wcześniej nie mogę.
Muszę załatwić sprawy dotyczące nowej płyty.

* 2 godziny później*

Stoję pod drzwiami Leny, ale nikt ich nie otwiera. Dzwoniłem do niej chyba już z 15 razy. Ale nikt nie odbiera...

Nagle poczułem jak telefon mi wibruje w kieszeni...
Spojrzałem na ekran z nadzieją że to Lena...
Ale się myliłem...
To był numer nie znany...
Postanowiłem odebrać może to Lena...
Kolejny raz się pomyliłem...

- Halo? - powiedziałem do telefonu.

- Mamy twoją dziewczynę, więc mamy nadzieję że oddasz nam to co zabrałeś... - powiedziała to dobrze mi znana osoba

- Nie róbcie jej nic zrobię wszystko- powiedziałem przerażony- tylko błagam... Nie róbcie jej nic...

- Dzisiaj możemy ją odstawić do domu... Ale pod dwoma warunkami... - powiedział.

*POV. Lena*
*3 dni później*

Siedziałam na łóżku, kiedy nagle ktoś wszedł do pomieszczenia.

- Wstawaj! Idziemy! - powiedział dużo wyższy mężczyzna odemnie.

Oczywiście zrobiłam to co kazał. Wstałam i podeszłam do niego. On wyszedł z pokoju, a ja ruszyłam za nim.
Wyszliśmy przed opuszczoną fabrykę...
Mężczyzna kazał mi wsiąść do czarnego samochodu...
Szczerze? Bałam się i to bardzo...

Po 10 minutach jazdy autem, byliśmy pod moim domem.
Trochę (bardzo) się zdziwiłam.
Facet kazał mi wysiąść zrobiłam to jak zwykle posłusznie. A on tak poprostu odjechał bardzo dziwne...

Szybko weszłam do budynku, żeby przypadkiem się nie rozmyślił.
Na całe szczęście pod wycieraczką miałam klucz. Musiałam go wziąć , bo mi zabrali torebkę.

Kiedy weszłam do mieszkania, odrazu wzięłam gorącą kompiel. Nadal byłam przerażona. Po godzinnej kompieli ubrałam się w piżamie.
Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę mojego pokoju, ponieważ tam miałam telefon. Bo akurat tego dnia (porwania) nie miałam przy sobie telefonu. Włączyłam go i odrazu zadzwoniłam do Janka.

1 sygnał...

Nie odbiera

2 sygnał

Nie odbiera

3 sygnał

Odebrał w końcu.

-Halo Janek?! - powiedziałam do telefonu.

- Nie dzwoń do mnie już nigdy...
Zmieniam numer i się przeprowadzam...
Nie chce mieć nic z tobą wspólnego... - kiedy skończył mówić rozłączył się tak poprostu...

Nigdy go już nie zobaczę, straciłam go... Na zawszę... Co się stało przecież przed porwaniem wszystko było dobrze... A teraz... Pewnie mnie nie kochał... To był tylko żart... Nie... To nie może być prawdą... To tylko głupi sen...

Zaczęłam płakać... Siedziałam na łóżku i płakałam... Przez jedno zdanie... Przez jedną osobę...

Dzwoniłam do niego 100 razy, ale nie odbierał...

Ciągle płakałam, nie mogłam przestać. Ale po kilku minutach usnęłam.

_______________________________________
Rozdział napisany dzięki zyrafka_09
Mam nadzieję że rozdział wam się podobał...
707 słów

Wrangler | Otsochodzi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz