Rozdział 18: Alan odpuść.

364 35 10
                                    

Po powrocie do hotelu nie rozmawiałam z nikim. Mieliśmy wynajęty jeden duży apartament dla 5 osób. Każdy mniejszy pokój, w którym znajdowały się dwa łóżka jednoosobowe, był oddzielony od siebie przesuwanymi drzwiami.

Leżałam w swoim pokoiku trzymając w jednej ręce telefon, a drugą ręką podpierałam głowę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, ale nie chciałam być wredna, więc pozwoliłam wejść.

-- Mogę wejść?

-- Tak. -- odpowiedziałam.

-- Hejka. -- uśmiechnął się Moh. Był dla mnie naprawdę miły. Miałam wrażenie jakby się mną opiekował. Jakby był starszym bratem.

Jak to możliwe, że oni wszyscy są tacy mili i troskliwi?

-- Hej. -- podniosłam się i usiadłam.

-- Czemu siedzisz tutaj tak sama? Chodź do nas. Wszyscy są w "salonie". -- zrobił cudzysłowie w powietrzu.

-- Nie mam nastroju... -- opuściłam wzrok na kołdrę.

-- Ej... -- złapał mnie za rękę -- będzie dobrze. -- uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy na co ja spojrzałam na niego -- Nie martw się, porozmawiacie i wszystko sobie wyjaśnicie. Nie bądź smutna. Każdy się kłóci.

-- No nie wiem...

-- Chodź. -- wstał i udał się w kierunku drzwi.

Przez chwilę myślałam czy zostać u siebie. Każde najmniejsze słowo powiedziane w nieodpowiednim momencie może pogorszyć atmosferę pomiędzy nami. Zdecydowałam, że pójdę. Nie dlatego żeby iść z nim porozmawiać. Poprostu nie chciałam wyjść na kogoś kto pojechał sobie - bo tak, a teraz siedzi w pokoju.

Wychodząc z pokoju nie złapałam żadnego kontaktu wzrokowego z Alanem. Nawet przez ułamek sekundy. Usiadłam na kanapie przed nim, ale traktowałam go jak powietrze. Wszyscy siedzieli i się śmiali. Ja się dołączyłam. Poprawili mi humor.

Po 15 minutach traktowania Alana jakby nie istniał on się odezwał.

-- Julia... Możesz na chwilę? -- powiedział nieśmiało.

-- N... No dobra...

Wstałam i odeszliśmy trochę dalej. Całe towarzystwo wróciło do rozmów. Bałam się.

Co się teraz stanie? Co on ode mnie chce? Mówiłam, że nie chce o tym gadać... Dlaczego on sobie nie odpuści?

-- Julia ja... Ja chcę wiedzieć. Ja tego nie mogę tak zostawić. Zrozum. Nie chce mieć u swego boku kogoś kto koleguje się ze mną dlatego, że jestem sławny. -- stał przede mną, a jego oczy robiły się szkliste.

-- Alan... Ja... Nie wiem czy ci mogę powiedzieć. Znaczy... Muszę ci mówić teraz? Nie mogę powiedzieć ci jutro?

-- Nie. Teraz.

-- No dobra więc tak... Tak jakby ja... Znaczy ty...

Nie mogłam dokończyć, bo nagle przyszła dziewczyna, która także jeździ z nim w trasy, z tego co mi mówił to zawsze. Była to wysoka blondynka, niebieskie oczy, jasna cera. Dosłowne przeciwieństwo mnie.

Ona jest piękna. Ładniejsza ode mnie.

-- Co tam Alan? -- podeszła do niego prawie się do niego przytulając.

-- Rozmawiam... -- spojrzał na nią wzrokiem jakby chciał powiedzieć 'Nie przeszkadzaj'.

Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem. Po chwili odwróciła się, zarzuciła włosami i odeszła. Od początku gdy ją poznałam jej nie polubiłam. Wydawała mi się taka jakaś... Sztuczna...

-- Więc? Co ty? Co ja? -- zaczął.

-- Właściwie to nic. Przepraszam. -- wzięłam telefon, słuchawki leżące na małej komodzie i skierowałam się do drzwi.

-- Czekaj! -- złapał mnie za ramię, a wszyscy nagle zamilkli i spojrzeli się na naszą dwójkę. -- gdzie idziesz?

-- Musze się przejść... Przepraszam... -- wyszłam.

Gdy zeszłam schodami z 3 piętra skierowałam się w stronę plaży. Przeszłam przez kilka uliczek w mieście. Po drodze spotkałam ludzi. Szczęśliwych ludzi. Jedna osoba w związku. Druga z uśmiechem na twarzy, bo coś się stało. Tylko ja. Jedna jedyna ze smutkiem na twarzy i słuchawkami na uszach.

Zobaczyłam, że jest otwarty sklep z ubraniami. Weszłam do niego. Zabrałam trochę pieniędzy ze sobą.

Może jak zrobię zakupy to lepiej się poczuje?

Mijałam regały ze spodniami i spodenkami. Następne z sukienkami, później koszulki, a na koniec bluzy i spódniczki. Tu było wszystko. Wszystko nowe, z metkami. Odpowiednik takiego H&M.

Było wszystko jednak nic nie znalazłam dla siebie. Przeszłam przez drzwi wyjściowe i dalej szłam przed siebie.

Po 6 minutach byłam na plaży. Usiadłam na murku, na którym kilka godzin temu siedział Alan. Siedziałam i nic nie robiłam. Zdjęłam słuchawki i zaczęłam wsłuchiwać się w szum morza. To mnie uspokaja.

Od kiedy pamiętam gdy wyjeżdżałam na wakacje i cos poszło nie tak, gdy pokłóciłam się z mamą albo siostrą, to wychodziłam i leżałam nad wodą nie robiąc nic. Jedynie wsłuchując się w dźwięki przyrody otaczającego nas świata lub poprostu czytałam książkę.

Nagle ktoś dotknął mnie w ramie.

-- H... Hej... -- wybełkotał nie kto inny jak Alan.

-- Co tu robisz? -- odwróciłam się do niego.

-- Przyszedłem po ciebie.

-- Jak mnie znalazłeś?

-- Szedłem za tobą. -- uśmiechnął się.

-- Alan nie chce o tym gadać... Odpuść.

-- Ale ja chcę... Chcę żebyś mi powiedziała prawdę, a w tedy ja ci coś powiem...

-------

Bonusowy rozdział.

Następny będzie w czwartek.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. To motywuje do pisania ^^

Lonely Traveller // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz