Rozdział 11: To boli...

419 31 36
                                    

Po spotkaniu chłopak odprowadził mnie do hotelu co dało nam przynajmniej kolejne pół godziny rozmowy. Czułam się dobrze w jego towarzystwie. Nawet bardzo dobrze.

-- To do następnego. Wspaniale się rozmawiało. Mam nadzieję, że na jednym spotkaniu się nie skończy. -- puścił mi oczko.

-- Myślę, że nie. -- uśmiechnęłam się. -- Emm... Alan... -- powiedziałam nieśmiało

-- Tak?

-- Mogłabym cię przytulić? Jeszcze raz?

-- Tak, pewnie. -- wyciągnął ręce na gest przytulasa.

Przytuliłam go, bo czułam, że muszę. Wiem to dziwne, ale tak się czułam. Jakby on był moim przyjacielem, a żegnamy się takim oto zachowaniem.

-- To do następnego!

-- Pa -- odpowiedziałam.

Gdy weszłam do hotelu był tam chłopak, którego skądś kojarzyłam...

Tak! Wiem skąd go kojarzę...

To był mój były. Kuba. Co on tu robi? Nie mam pojęcia.

Przeszłam obok niego obojętnie licząc, że mnie nie zauważy. Myliłam się. Wstał i złapał mnie za ramię.

-- Hej! Julia? Co ty tu robisz? Tu w Norwegii? -- zapytał i ostatecznie puścił moją rękę.

-- Cześć -- powiedziałam oschle -- tak w Norwegii. Przyjechałam na wakacje.

-- Domyślam się.

To po co się pytasz baranie...

Nastała cisza. Ja wędrowałam wzrokiem wszędzie tak żeby nie patrzeć na niego. Nagle zbliżył się do mnie i...

-- Co ty do cholery robisz?! -- krzyknęłam odpychając go od siebie.

-- Julia zrozum... Ja cię kocham. Wróć do mnie. Można to naprawić! -- chwycił mnie lekko za nadgarstki.

-- Puszczaj mnie! Ja nie chcę do ciebie wrócić zrozum. Wszystko jest skończone. Nie ma nas. Jesteś ty. To była twoja wina! -- próbowałam nie pokazywać jego agresywnego zachowania żeby nikt nie zadzwonił na policję. Nie chciałam teraz problemów.

-- Można to naprawić, byłem głupi! Zrozum ja cię kocham, jesteś jedyną dziewczyną, którą kocham! -- nadal nie odpuszczał, a ja miałam nadzieję, że mu się znudzi.

-- Ale ja cię nie. -- powiedziałam prosto z mostu. Momentalnie Kuba ścisnął mi nadgarstki, tak że mnie to zabolało, zbliżył się do mnie i mnie pocałował. Szybko odsunęłam głowę żeby nawet skrawkiem ust go nie dotykać... Jednak to nie poskutkowało, bo zanim zdążyłam zareagować on już to zrobił. Czułam obrzydzenie.

-- Kurwa mać! Co ty robisz do cholery?! Nie rozumiesz, że ja nie chcę? -- próbowałam się wyrwać, ale za każdym ruchem bolało bardziej. Coraz mocniej zaciskał swoje ręce.

Dlaczego tutaj kurwa nikogo nie ma!?

-- Masz do mnie wrócić zrozumiano? -- zaciskał ręce jeszcze mocniej. Łzy napłynęły mi do oczu. To wszystko działo się tak szybko... Ledwo czułam swoje palce u dłoni.

-- Nie... Nie będę w związku z takim idiotą i dupkiem, który bije dziewczyny. -- powiedziałam głosem, w którym nie było ani cienia strachu jednak w głębi duszy bałam się, że znowu mnie pobije tak jak kiedyś.

Jego oczy przepełniła złość.

-- Będziesz czy tego chcesz czy nie! -- puścił mój nadgarstek, podniósł rękę i się zamachnął...

Prawie mnie uderzył, ale zrobiłam unik. Kopnęłam go w krocze i szybko uciekłam do swojego pokoju gdy on klęczał na ziemi zwijając się z bólu. Miałam nadzieję, że nie przyjdzie do mnie.

Kiedy weszłam do pokoju zamknęłam drzwi na zamek tak aby nie mógł tutaj wejść.

-- Nie... Ja nie wierzę... Zawsze musi być coś nie tak! Nie ma możliwości żeby nic się nie wydarzyło złego... -- powiedziałam do siebie.

***

Minęły dwie godziny od momentu kiedy miałam spotkanie z Kubą. Nadal strach mnie nie opuścił.

Chciałam wyjść na świeże powietrze. Przejść się. Wyjść z tych czterech ścian. Jednak bałam się, że on tam będzie siedział. Jest do wszystkiego zdolny.

Kiedyś gdy jeszcze byliśmy razem czekał pod moim domem 4 godziny ponieważ musiałam pilnie wyjechać od razu po szkole nic mu nie mówiąc.

Jeszcze inna sytuacja była gdy spotkałam się z przyjacielem na mieście. Nic nie mówilam Kubie bo spotkanie wyszło nagle. Gdy ten to zobaczył, następnego dnia, jak byliśmy u mnie pobił mnie tak, że miałam ogromne siniaki na ręce.

Powoli otworzyłam drzwi od pokoju hotelowego i po cichu zeszłam na dół. Wyjrzałam zza rogu, a on dalej siedział koło recepcji, w której ciągle nikogo nie było. No tak... Recepcja czynna w godzinach takich kiedy nic się nie dzieje.

Nie wiedziałam co mam zrobić... Do głowy przyszło mi tylko jedno rozwiązanie.

--------

Łał to już 11 rozdział... Szybko! Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze bo to motywuje.

Lonely Traveller // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz