Rozdział 17: Kłótnia.

373 35 20
                                    

Po koncercie

-- Siemka! -- krzyknął Alan, który właśnie skończył występ.

-- Hej -- powiedziałam nie odrywając wzroku od telefonu.

-- Tu jestem -- pomachał mi przed twarzą.

-- Przecież cię widzę. -- spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Czy on myślał, że jest niewidzialny?

-- Wolałem się upewnić. Co tam robisz? -- wyrwał mi telefon.

-- Oddaj!

W tym momencie pisałam z przyjaciółką, z Julią. Nie było tam sekretów, ale było coś o czym nie miał się dowiedzieć. W pewnym momencie zabrałam mu urządzenie i zobaczyłam, że przeczytał to czego nie powinien. Szybko uśmiech zniknął mu z twarzy.

Wygasiłam telefon i spojrzałam się na chłopaka, a ten odwrócił się i poszedł w kierunku przebieralni. Nie pobiegłam za nim, bo to nie miało sensu. Spowrotem usiadłam na kanapie nadal przeglądając socialmedia i udając jakby nic nigdy się nie wydarzyło jednak w środku byłam na siebie wściekła.

-- Co się stało? -- zapytał Moh.

-- Nic -- spojrzałam się na niego, a w moich oczach napewno było widać niepokój.

-- To co on tak nagle bez słowa ani uśmiechu wyszedł?

-- Nie wiem -- wzruszyłam ramionami, a chłopak odszedł porozmawiać z innymi, bo widział, że nic mu nie powiem.

Po około 20 minutach Alan przyszedł i usiadł koło mnie. Nastała niezręczna cisza. Nikt się nie odezwał pomimo, że kilka razy miałam taki zamiar. Ciszę przerwał Mohammed, który przyszedł, aby powiedzieć, że zaraz będziemy jechać do miasta.

Po raz pierwszy nie chciałam nigdzie już wychodzić, tym bardziej teraz jak jest taka niezręczna atmosfera pomiędzy nami. Wolałam wrócić do hotelu i zaszyć się z laptopem oglądając seriale.

***

Wsiedliśmy do samochodu. Na mnie trafiło żebym siedziała po prawej stronie przy oknie, Alan siedział na środku, a Mohammed po jego lewej stronie. Przez całą drogę patrzałam się na krajobraz za oknem.

-- Julia -- Alan mnie szturchnął.

-- Tak? -- odwróciłam się w jego stronę.

-- To... Co tam było... -- zaczął się jąkać.

-- Nie Alan... To nie było napisane umyślnie. -- powiedziałam wpatrując się w jego oczy.

-- To dlaczego...

-- Daj spokój. -- przerwałam mu i znowu się obróciłam. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Z jednej strony chciałam mu powiedzieć prawdę, a z drugiej nie chciałam zaczynać tego tematu.

-- Może zapomnimy? Jakby nic nigdy się nie wydarzyło? -- zaproponowałam po chwili.

Alan popatrzał się na mnie zszokowany i zdenerwowany. Przyznam. Także bym była na jego miejscu, więc rozumiem jego zachowanie.

-- Nie. -- odpowiedział.

-- Alan proszę... Nie chcę o tym gadać...

-- Chyba jako przyjaciel mam prawo wiedzieć? Przyjaciel, a może nie tylko?

"W tym momencie przysunął się i mnie pocałował..." -- Haha nie... To tylko wyobraźnia.

Zaraz... Dlaczego ja o tym myślę?

Czułam, że lekko się zaczerwieniłam.

-- To gdzie teraz? -- przerwał Moh jednocześnie ratując mnie z sytuacji.

-- Coś zjeść albo na plażę? -- zaproponował Alan odwracając się w jego stronę.

-- Najpierw plaża?

-- Spoko. -- potwierdził Alan i założył słuchawki nie odzywając się do mnie ani słowem do końca podróży samochodem.

-- A tobie pasuje Julia?

-- Co? Tak tak. Pasuje mi. -- odpowiedziałam brunetowi.

***

Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce wzięliśmy pierwszy lepszy koc z samochodu i rozłożyliśmy go na piasku. Każdy z nas znalazł sobie miejsce, usiadł. Znowu na mnie wypadło to, aby siedzieć koło Walkera. Po chwili wszyscy wstaliśmy, zdjęliśmy buty, skarpetki i wbiegliśmy do wody. Każdy każdego chlapał wodą. Pomimo, że nie zanurzaliśmy się ponad pół uda to i tak nasze ubrania były całe mokre.

Poprawiło mi to humor. Trochę się oderwałam. Gdy wróciliśmy na brzeg zaczęłam szukać telefonu. Nie było go w plecaku, w którym go zostawiłam, w bluzie, pod plecakiem, nie miałam go także w kieszeniach, ani pod kocem.

-- Ej... Widzieliście gdzieś mój telefon? -- zapytałam nadal szukając go.

On nie mógł się zgubić! Cholera! Dlaczego to się mi przytrafia!

-- Nie widziałem go -- powiedział Moh.

-- Tu jest. -- dodał Alan trzymając go w ręce.

-- Alan! Ile razy ci mówiłam żebyś nie ruszał tego co nie jest twoje? -- podeszłam do niego i chciałam mu zabrać urządzenie.

-- Nie dam ci dopóki nie powiesz mi o co chodzi.

-- Możemy nie zaczynać tego tematu?

-- Nie?

Wszyscy patrzeli się jak na parę, która dopiero co zaczęła ze sobą chodzić i już się kłócą. Postanowiłam, że oszczędze wszystkim widoków więc wstałam, złapałam chłopaka za rękę i odeszliśmy od znajomych na kilka metrów.

-- Więc? O co chodzi? Czego mi nie chcesz powiedzieć? Dlaczego zgodziłaś się na przyjaźń, ale nie jesteś pewna czy to przyjaźń? -- stał przede mną i patrzył się na mnie jak nadopiekuńczy rodzic, który robi ci awanturę, bo dowiedział się, że pierwszy raz w życiu wypiłeś piwo ze znajomymi.

-- Alan... Ja... Ja... Nie mogę ci powiedzieć. Chce, ale później bo muszę to przemyśleć. Przepraszam. -- spojrzałam mu się w oczy i nie wiedziałam co mam robić.

Powiedzieć mu teraz czy przemyśleć to wszystko.

-- Czyli mi nie ufasz? -- powiedział zawiedzony.

-- Ufam, ale nie wiem czy to jest pewne. Czy to jest to, co chciałabym żebyś wiedział... -- kątem oka widziałam jak cała ekipa sie na nas patrzy.

-- Jak przemyslisz to powiedz. -- oddał mi telefon i odszedł.

Poszłam za nim.

-- Alan poczekaj! -- złapałam go za ramię.

-- Na co? Kim ja dla ciebie jestem?

-- Przyjacielem...

-- Chyba jednak nie... -- puściłam go, a on odszedł usiąść na pobliski murek. Bardzo się tym przejął.

Stałam tam jak wryta. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Odwróciłam się w jego stronę, a łzy naszły mi do oczu.

Gdyby nie ta pieprzona rozmowa... Gdybym sekundę wcześniej wygasiła telefon nic by się nie stało...

Powolnym krokiem wróciłam do znajomych i usiadłam na końcu koca.

-------------

Czyżby pierwsza kłótnia?

Lonely Traveller // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz