Rozdział 12: Bójka.

405 32 15
                                    

Poszłam na piętro wyżej tak żeby Kuba mnie nie słyszał. Zadzwoniłam po Alana. Pewnie to było głupie, bo znałam go dopiero kilka godzin, a on miał napewno lepsze rzeczy do roboty niż przychodzenie do mnie żeby wyciągnąć mnie z hotelu, ale on był jedyną osobą, która przyszła mi do głowy w tamtym momencie.

-- Halo? Julia?

-- Tak -- powiedziałam cicho.

-- Co się dzieje? Czemu szepczesz?

-- Długa historia, ale w skrócie. W recepcji siedzi mój były, uciekłam od niego, bo kopnęłam go w wasze wrażliwe miejsce -- Alan syknął, możliwe, że wyobraził to sobie... -- i siedzi już tam od kilku godzin. Boję się, że mi coś zrobi. Chciał mnie uderzyć...

-- Uderzyć?! Zaraz tam będę... Pożałuje... Dziewczyn się nie bije.

-- A... Ale Alan spokojnie!

Tego już nie usłyszał bo się rozłączył. Było słychać jak się wkurzył po tym gdy mu powiedziałam o chęci uderzenia mnie. Bardzo się zdziwiłam, bo znaliśmy się krótko, a on się przejął jakbyśmy byli naprawdę blisko.

Po niecałych 3 minutach Alan zjawił się w hotelu. Wszedł jak gdyby nigdy nic i poszedł do góry. Spotkaliśmy się na schodach prowadzących na 1 piętro.

-- Dziękuję, że przyjechałeś... -- przytuliłam się do niego ze łzami strachu w oczach.

-- Nie ma za co... -- zdziwiony i zdenerwowany całą sytuacją mi odpowiedział i także mnie przytulił. -- więc?

-- To było tak...

Opowiedziałam wszystko jak było, o tym jak się zamachnął, jak szarpał mnie i jak uciekłam w ostatnim momencie. Zobaczyłam w oczach Alana złość i smutek jednocześnie. Jednak złość przeważała.

Zeszliśmy na dół. Plan Alana był taki - zejdziemy na dół trzymając się za ręce. Jak Kuba będzie na mnie naskakiwać i zrobi mi awanturę to Alan stanie w mojej obronie, kiedy będzie widział, że ja już nie daje rady samymi słowami.

Plan idealny... Był... Wszystko stało się inaczej. A dokładniej - zeszliśmy na dół. Przyznam, że trzymanie się za ręce i udawanie pary nie było zbyt komfortowym dla mnie zadaniem lecz zawsze marzyłam, aby złapać Alana za rękę.

Kiedy weszliśmy do holu Kuba od razu rzucił się na mnie z chęcią uderzenia mnie bo przecież 'Nie mogę kochać nikogo innego oprócz niego'. Alan go odepchnął...

-- Co ty tu robisz z nim?! Kto to jest do cholery? To ja jestem twoim chłopakiem! -- krzyczał Kuba.

-- Ja? Mieszkam w tym hotelu. Aktualnie wychodzimy na spacer. Nie jesteś moim chłopakiem. Byłeś nim i to był błąd! Między nami skończone! -- odpowiedziałam mu nadal trzymając Alana za rękę. Mocno ją ścisnęłam z obawy o to co on może wymyślić.

-- Jak to? Będziesz się zadawać z tym o? -- zmierzył wzrokiem mojego udawanego chłopaka.

-- Takim o? Nie na za dużo sobie pozwalasz? -- Alan puścił mnie i podszedł do niego na odległość zbyt małą...

-- Uspokój się... -- złapałam go za bark i próbowałam cofnąć.

Alan nie bij go... Nie jest tego warty.

-- Z taką ciotą? -- powiedział Kuba.

-- Przesadziłeś!

Momentalnie Alan rzucił się na Kubę. Przez chwilę się szarpali po czym mój przybrany chłopak spadł na podłogę. Szarpali się i nie mieli zamiaru przestać. Niezbyt mocno, bo krew nie lała się strumieniami, ale jednak obydwoje mieli rozbity nos i wargę.

Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam ich odciągnąć od siebie, ale na pewno bym oberwała od któregoś z nich.

W końcu przyszedł ktoś z ochrony hotelu i pomógł mi ich rozdzielić.

Super, że dopiero teraz...

-- Co panowie robią? Co to ma znaczyć?! To jest hotel, a nie ring! -- powiedział facet z ochrony trzymając Kubę. Alan stał koło mnie trzymany przez innego ochroniarza.

-- To on się na mnie rzucił! -- zaczął Kuba.

-- Nikt nie kazał ci się rzucać na moją dziewczynę! -- łał, poczułam się dziwnie jak te słowa padły z ust Alana.

-- Pogodzicie się czy mam wzywać policję? -- wtrącił się ochroniarz.

Patrzeli na siebie wzrokiem zabójcy. Jednak Alan wyciągnął rękę jako pierwszy. Kuba się popatrzał, ale nie chciał awantury więc podali sobie rękę na zgodę. Poszłam z Alanem do mojego pokoju i pomogłam mu doprowadzić się do normalnego wyglądu.

-- Alan co to miało znaczyć?

-- Nie będzie cię szarpał i mnie obrażał!

-- Ale od razu bić? -- powiedziałam.

-- Miałem czekać aż ci coś zrobi? -- powiedział troskliwie.

-- Dlaczego się o mnie martwisz? Znamy się kilka godzin!

-- Czuje jakbym znał cię od najmłodszych lat, jakbyś przeprowadziła się i zniknęła na większość mojego życia, a teraz wracasz i zaczynamy wszystko od nowa... Nigdy nic takiego nie czułem.

-- Ale Alan my... My się nie znaliśmy... Widzę cię pierwszy raz na oczy.

-- To co? Co z tego! Mamy okazję się poznać... A w tym momencie zapatrzałaś się w moje oczy i prawie włożyłaś mi chusteczkę do ust. -- uśmiechnął się.

-- Boze... Przepraszam... -- zrobiło mi się głupio. Ma takie wspaniałe oczy, a ja się w nie wpatrywałam jak jakaś głupia, która nigdy nie widziała niebieskich oczu.

-- Nie szkodzi.

-------

Moja książka jest na pierwszym miejscu w Faded!!! Dziekuje!

Lonely Traveller // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz