Rozdział 44: Kolacja.

270 14 83
                                    

Gdy nasze rozmowy zakończyły temat związku Alan zabrał mnie gdzieś, w tedy nawet nie wiedziałam gdzie, pod pretekstem spaceru po mieście. Nie wiem czy on był aż taki głupi, czy mnie uważał za taką głupią. Myślał, że nie domyśle się, gdy wcześniej powiedział mi, abym ubrała jakąś sukienkę lub spódniczkę, a on sam ubrał niebieską koszulę. Wiedziałam, że coś planuje, ale nie chciałam mu nic mówić.

Kilkanaście minut później znaleźliśmy się pod dużą i elegancką restauracją.

Dlatego kazał mi ubrać się schludnie i wizytowo, ale po co?

-- Alan, dlaczego tu jesteśmy? -- delikatnie zapytałam chłopaka.

-- Zobaczysz...

-- Od kiedy jesteś taki tajemniczy?

-- Od kiedy jesteś taka ciekawska? -- powiedział i zaczął iść w stronę drzwi.

Stanęłam i zaczęłam się na niego patrzeć krzyżując ręce na piersiach.

-- No co? -- odwrócił się do mnie, gdy zdał sobie sprawę, że nie idę z nim równym krokiem. Zaczął się do mnie uśmiechać jak głupi do sera.

Nie utrzymałam powagi i też się uśmiechnęłam. Podeszłam do niego bliżej, a ten złapał mnie za rękę.

W przedsionku stał dosyć przystojny i młody kelner. Uśmiechnął się do nas i ciepło przywitał.

-- Dobry wieczór państwu. -- zaczął.

Wieczór? A no tak... Trochę nam zeszła rozmowa, a później jeden film... Drugi film... I tak jakoś zleciał cały dzień.

Rozmyślałam.

-- Zarezerwowałem stolik dla dwojga. -- odpowiedział Alan.

-- Tak, widzę. -- spojrzał do komputera -- Rezerwacja na godzinę 19. Zapraszam tędy. -- pokazał na salę, która była w połowie pełna. Panował cichy gwar, a w tle było słychać przyjemną, relaksacyjną muzyke.

Udaliśmy się za chłopakiem. Przeszliśmy na koniec małej sali. Był tam stolik z tabliczką rezerwacji. Usiedliśmy, a kelner poszedł do kuchni aby przygotowali wcześniej, zamówione przez Alana, jedzenie.

-- Podoba ci się miejsce?

-- Alan... Bardzo. Nigdy nie widziałam ładniejszej restauracji. Drewno łączone z czarnym kolorem. Do tego żółte tulipany w wazonach i ten półmrok. Jest pięknie. -- szeroko się uśmiechnęłam do Alana.

-- Cieszę się, że ci się podoba. -- odwzajemnił uśmiech i złapał mnie za ręce, które miałam położone na stole.

-- Ale dlaczego tu jesteśmy? -- dodałam.

-- Jutro wyjeżdżasz. Chciałem żebyś wspominała ten wieczór długo. Chciałem też, abyś poczuła się wyjątkowo, a ten czas, który teraz spędzimy razem, minął ci wspaniale.

-- J-jejku... Dziękuję. -- lekko się wzruszyłam.

Nie długą chwilę później obsługujący nas chłopak przyniósł dwa kieliszki i wlał do nich czerwonego wina.

Patrzyłam się na Alana i nie mogłam uwierzyć, że to właśnie ja trafiłam na tak wspaniałego faceta.

-- Co? Mam coś na twarzy? -- zaczął Alan.

-- Nie. -- uśmiechnęłam się i zaczerwieniłam. Jego koszula idealnie podkreślała jego niebieskie oczy.

***

-- Wybrałeś najlepszą restaurację. -- powiedziałam kończąc jeść moje spaghetti. Przetarłam usta serwetką i napiłam się wina.

Lonely Traveller // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz