Rozdział 34: Pierwszy raz.

322 18 36
                                    

Obudziłam się koło 11. Otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka, który jeszcze smacznie sobie spał. Uśmiechnęłam się do niego i powoli wstałam, tak aby go nie obudzić. Wzięłam ubrania i poszłam się ubrać. Gdy przyszłam spowrotem Alan ani śnił się ruszyć. Zebrałam części garderoby, które leżały na podłodze i ułożyłam je w kosteczkę. Dopiero po chwili zauważyłam, że nie ma mojej siostry.

Nie ma jej? Jak to? Gdyby wróciła to spałaby jak zabita właśnie tam.

Oczywiście miałam na myśli kanapę z funkcją spania.

Kanapa nawet nie była tknięta od wczoraj, gdy Agnieszka zostawiła tam swój plecak. Stanęłam koło okna i chwyciłam za telefon po czym zadzwoniłam do niej. Dzwoniłam raz, drugi raz, trzeci raz - nie odbierała. Napisałam jej pełno smsów i odłożyłam urządzenie na stolik.

Spokojnie jej nic nie jest... Nic jej się nie stało. Może musiała coś załatwić i zdrzemnęła się w pracy. Zaraz przyjdzie...

Zakryłam usta rękami, głęboko oddychałam i wmawiałam to sobię - próbowałam się uspokoić. Robię to za każdym razem gdy się o kogoś martwię. Jak w tedy gdy mój pies uciekł i nie znalazłem się przez cały wieczór i następną noc nie mogłam się na niczym skupić. Pewnie większość mówi pies to pies, ale dla mnie pies jest członkiem rodziny.

Wzięłam portfel i poszłam zamówić coś do jedzenia. Po kilkunastu minutach wróciłam do pokoju z kelnerem, który przyniósł zamówione jedzenie. Postawił je na stoliku i wyszedł.

-- Nie śpisz? -- zapytał chłopak przecierając oczy i patrząc się w moją stronę. Obudził się przez to, że kelner zamknął drzwi.

-- Najwyraźniej nie. -- uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam do chłopaka i usiadłam na skraju łóżka czyli po jego lewej stronie w głębi duszy modląc się, aby Agnieszka zaraz weszła przez te drzwi. Mogłaby mi zrobić wywiad o antykoncepcji i o tym jak trudno wychować dziecko, ale ona byłaby tu. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że coś jej się stało. Obym się myliła.

-- Zawsze tak szybko wstajesz?

-- Zależy o co pytasz. -- zaśmiałam się.

-- No wiesz... W cale nie poszłaś spać późno. -- puścił oczko i skierował się do łazienki, gdy ja odwróciłam się od niego. Stanęłam koło okna i wyciągnęłam telefon. Nie mam pojęcia dlaczego podchodzę do okna za każdym razem gdy dzwonię.
Agnieszka nic nie odpisała. Zadzwoniłam po raz kolejny, ale i tak nikt nie podniósł słuchawki.

Po chwili Alan przyszedł do pokoju w samych bokserkach.

-- Zapomniałem -- pokazał na ubrania, które wcześniej złożyłam.

-- Tak, tak. -- odpowiedziałam i nadal wpatrywałam się w ekran urządzenia.

-- Co jest? -- podszedł do mnie, wcześniej założył koszulkę.

-- Nic. -- wzruszyłam ramionami.

-- Widzę, że coś ci jest. Mów. Ja jestem psychologiem pomogę ci.

-- Ty psychologiem? -- zaśmiałam się.

-- Dla ciebie mogę być i księciem z bajki. -- spuściłam wzrok na podłogę i nie odpowiedziałam mu -- gdzie Agnieszka?

-- Nie wiem. Nie wróciła na noc. Dzwoniłam, ale nie odbiera.

-- Spokojnie nic jej nie jest. Poradzi sobie.

-- Mam nadzieję -- uśmiechnęłam się nieśmiało -- Chodź coś zjeść. -- pokazałam na jedzenie.

***

Zjedliśmy śniadanie. W międzyczasie przyszedł mi SMS od siostry, że zaraz przyjedzie i wszystko mi wyjaśni. Siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym.

-- Julka... Bo mam pytanie... -- zaczął Alan.

-- Mów.

-- Bo...

-- No dawaj! Mi możesz powiedzieć wszystko.

-- Wczoraj się zawahałaś... O co chodziło? -- powiedział delikatnie.

Milczałam.

-- Nie ufasz mi? Nie chciałaś no wiesz... -- zapytał.

-- Nie... To nie tak... -- uciekałam wzrokiem -- nie znasz całej prawdy.

-- Powiesz mi ją?

-- No... Em... Bo...

-- Bo?

-- Kiedyś... Jak byłam w klubie... To jeden chłopak prawie mnie zgwałcił. -- wbiłam wzrok w stół.

-- Co? Jak to? -- w jego głosie słychać było smutek ale także zdziwienie i złość.

-- No tak... Nigdy o tym nie mówiłam bo... Bo nadal jak przypomnę sobie to mam tą scenę przed oczami. -- oczy naszły mi łzami -- dlatego nie chciałam iść do tego klubu. Bałam się.

-- Rozumiem, ale mogłaś powiedzieć...

-- Nie Alan... Chciałam o tym zapomnieć. Nie wracać do tego, a poza tym zaufałam Ci, że nic mi nie zrobisz ani nikt inny w klubie mi nic nie zrobi. -- podniosłam na niego wzrok, a on się uśmiechnął. Wstał i podszedł do mnie, po czym mnie przytulił.

-- Nic ci nie zrobię... -- odsunął się i popatrzał mi w oczy -- Chyba, że za zrobienie czegoś uważasz wrzucenie do morza -- zaśmiał się, a ja podniosłam się z krzesła -- Więc ty pierwszy...

-- Tak.

-- Mam się cieszyć?

-- Nie wiem. Chyba powinieneś czuć się wyjątkowo... Znaczy nie o to chodzi. -- drugie zdanie powiedziałam z prędkością światła.

-- Wiem o co chodzi. Powinienem być dumny, bo to ja byłem tym pierwszym. -- zaśmiał się.

-- Jesteś straszny! -- zaśmiałam się -- Zboczeniec.

-- Ale twój. -- dodał i pocałował mnie w policzek.

-- Że jaki ty byłeś dla mojej siostry? Pierwszy w czym? -- weszła Agnieszka. Jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie. Obydwoje od razu spojrzeliśmy się w jej kierunku.

-- Ja? No wiesz... Pierwszy w eee... No tym... Daniu jej przyjemności ze związku.

Alan... Teraz dowaliłeś.

Opuściłam głowę i lekko się zaczęłam śmiać.

-- Chyba dobrze, że mnie nie było... -- siostra zaczęła sie śmiać na co i Alan wybuchł śmiechem, a obydwoje zrobiliśmy się czerwoni.

-- Gdzie byłaś? -- zmieniłam temat.

-- Byłam w restauracji na tych dwóch zmianach. Wynajęłam pokój w pobliskim hotelu na jedną noc, bo nie chciało mi się wracać, a później nie mogłam odebrać bo mi się ekran popsuł po tym jak jeden kierowca we mnie wjechał swoim samochodem.

-- Boże nic ci nie jest? -- podeszłam do niej.

-- Nie... Spokojnie. Mam kilka siniaków, ale to tyle -- Idziecie na miasto?

-- Możemy. -- Alan spojrzał się na mnie po czym ubraliśmy buty i wyszliśmy.

-------

Rozdział się podoba? Niedługo zacznę pisać inne ff. Jeszcze dodam: dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. Dyskusje w komentarzach najlepsze 😂.

Lonely Traveller // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz