24. Misja ratunkowa

2.1K 128 107
                                    

Nie mam za bardzo siły na notkę. Ostatnio mam kiepski czas i we wszystkich fanfikach mam postój. 


Obudziła się z bólem i zerową świadomością, jaka właściwie była pora dnia. Zauważyła, że ktoś wymienił starą, wypaloną już świecę, na nową. Ucieszyła się na krótką chwilę niewielką ilością światła, ale zaraz znów pobladła. Nigdy nie lubiła bezczynności, której nijak nie mogła się teraz pozbyć. Nie dość, że piekły ją rany na plecach, doprowadzając przy tym do łez i z tego powodu nie mogła zaliczyć choćby małej wędrówki po pomieszczeniu.

Mężczyźni odpuścili sobie wiązanie jej nóg, a pozostali jedynie przy dłoniach. Czuła, że z jej plecami jest coraz gorzej i bała się tego, co może się stać, jeśli prędko medyk nie zajmie się leczeniem ich.

Nie miała pojęcia, czy spędziła tu kilka dni, czy cały tydzień. Nie potrafiła określić pór dnia, w których się przebudzała, ani ile dokładnie godzin spała. Porywacze witali do niej prawdopodobnie tylko wtedy, kiedy któryś sobie o niej przypomniał. Jedzenia dawali tyle o ile, więc Akira wywnioskowała, że przynosili jej same resztki. Cóż, dobre i to, choć bardziej od jedzenia pragnęła pozbycia się bólu.

Nie znała imion żadnego z podejrzanych typków, dlatego nadała im numery. Numerem jeden był ten, który wymierzył jej karę za próbę ucieczki. Dwójką ten znudzony życiem, prawdopodobnie nieudacznik i osiłek – jego najczęściej przydzielali do opieki nad białowłosą, bo prawdopodobnie najczęściej zawadzał im w trakcie misji. Trzeciego w ogóle nie widziała na oczy, ale wiedziała o jego istnieniu z krótkich rozmów, jakie czasami przeprowadzali między sobą jedynka z dwójką.

Jedynka wpadła niczym huragan do jej celi w podziemiach, cała czerwona i kipiąca od wściekłości. Akira, widząc go w tym stanie, skuliła się na łóżku jeszcze bardziej, leżąc na swoim prawym boku.

Mężczyzna dopadł ją w mgnieniu oka i przekręcił na plecy, przez co zawyła z bólu. Umilkła, gdy zacisnął swoją dłoń na jej karku, a Namikaze rozszerzyła oczy. Bała się tego, co mogło zaraz nadejść.

- Przyznaj się, ty podstępna żmijo – zaczął, wrzeszcząc. – Ostrzegłaś Itachiego, żeby tu nie przychodził? Czy może gołąbeczki pokłóciły się i dlatego ten ćwok jeszcze tutaj nie dotarł?

Kobieta nie rozumiała, o co właściwie mu chodziło. Jedyne, na czym się w tym momencie skupiała, było zaciskanie swoich skutych dłoni na ręce chłopaka, próbując odciągnąć go od uduszenia jej. Choć myślała, że wypłakała się już za wszystkie czasy, nagle jej oczy znów się zaszkliły. Nie wiedziała, skąd jej organizm je wziął, ale nie potrafiła ich powstrzymać.

- Zmieniłem zdanie. Jeśli nie pojawi się tu w przeciągu trzech dni, zginiesz – warknął, nachylając się nad białowłosą. Czuła jego oddech na swojej twarzy. – Wstawaj – nakazał, a jednak to on podciągnął kobietę do siadu, potem na równe nogi, na których ledwo mogła ustać, więc ją podtrzymał boleśnie za ramię. – Mów, albo znowu sięgnę po pas.

- A-ale... - szepnęła ledwo dosłyszalnie.

- Co takiego się stało, że Itachi nie przychodzi po swoją ukochaną?!

Zadrżała pod wpływem jego wrzasku. Nie dała rady spojrzeć mężczyźnie prosto w oczy, więc spuściła głowę i zerknęła gdzieś w bok. Nasilający się ucisk na ramieniu był dla niej znakiem, że oprawca zaczynał się niecierpliwić.

- Nie jestem jego ukochaną – powiedziała wreszcie. – Porwaliście nie tą kobietę, co przykro mi mówić dopiero teraz – wyznała, nie wiedząc do końca, skąd tak naprawdę wzięły się te słowa. Wcale nie myślała o tym, co powinna mu odpowiedzieć, a wszystko wypływało z niej nagle, pod wpływem impulsu. – Niejaka Izumi jest obiektem jego zainteresowań, ja nic dla niego nie znaczę. Wszyscy myślą, że udałam się na misję, nie będą mnie szukać.

Sharingan dream { Itachi Uchiha x OC } ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz