•Perspektywa Zofii•
Oczy mężczyzny zaczęły robić się czerwone jak wino, które wcześniej pił.
Trzymał w otwartej dłoni moją bransoletkę, a jego ręka trzęsła się ze złości.-Masz to z powrotem założyć-powiedział gniewnie.
-Nie chce, wywołuje to u mnie złe wspomnienia.
-A u mnie wręcz przeciwnie, więc spokojnie proszę abyś to zrobiła.
Nic nie odpowiedziałam, stałam omijając wzrokiem krwiste oczy mężczyzny wpatrzone we mnie.
-Może kiedy poznasz całą prawdę będziesz posłuszniejsza, dziewczyno.
Mówiąc to stanął obok okna, przez które zaglądał ciekawski księżyc oświetlając pomieszczenie.
Ogień w kominku zgasł, a twarz hrabiego zrobiła się blada jak ściana.-Wiem, że twój ojciec jest wilkołakiem i dlatego otrzymałaś dar nieśmiertelności, wiedz, że ja go tez posiadam.
Jestem postrachem wielu istot nadprzyrodzonych w tym królestwie, pewnie wiele razy słyszałaś o egzekucjach.Zaczęłam przysłuchiwać się tej historii próbując złożyć wszystko w spójną całość.
W głowie miałam miliony pytań.-Jestem wampirem, dziecko- powiedział spokojnie, a moim oczom ukazała się para ostrych kłów.
-Boże!- krzyknęłam na cały głos kładąc dłoń na moim sercu, które zaczęło bić jak oszalałe.
-Sen, który ci zesłałem ostatniej nocy nie był zupełnie obojętny, piękna.
-To niemożliwe- szepnęłam.
-Teraz jesteś moją własnością i mogę zrobić z tobą co tylko chcę, czego tylko zapragnę i to, że jesteś tutaj tak dobrze traktowana, to z tego co widzę tylko kwestia czasu.
-Nie jestem niczyją własnością, nic panu nie obiecywałam.
-Ależ nie musiałaś mi nic obiecywać, dziecko.
-Nigdy nie będę pana i nie zamierzam tu zostać...Jest pan bestią!- krzyknęłam.
Mężczyzna odwrócił się gwałtownie i zbliżył do mnie.
Jego twarz wyrażała gniew, a kły zrobiły się ostre jak sztylet.-Powtórz teraz co powiedziałaś wcześniej.
Zaczęłam się oddalać, a hrabia szedł w moją stronę.
-Powiedziałem, powtórz to co wcześniej powiedziałaś.
W tym momencie poczułam za sobą ścianę, nie miałam się gdzie ruszyć, a wampir stał tak blisko, że czułam jego oddech na swoim policzku.
-Przepraszam- wyszeptałam.
-Nic o mnie nie wiesz, szybko osądzasz ludzi, dziecko.
-Ja po prostu nie chcę tu zostać, wolałabym umrzeć.
-Umrzeć powiadasz?
Na te słowa mężczyzna podszedł do swojego łoża, obok niego stała mała szafka, a na niej pudełko.
Wampir wyjął z niej śliczny, złoty sztylet wysadzany rubinami.-Mogę spełnić twoje marzenie, a ten nóż jest warty tego, aby odebrać życie tak pięknej istocie.
Mężczyzna podał mi nóż do ręki.
-Ale...ja...nie o to mi...-zaczęłam się jąkać.
-Jesteś taka dzielna, umiesz mi się stawiać, ale nie mógłbym zignorować tak szlachetnej prośby- powiedział z lekkim uśmiechem.
Trzymałam nóż, a moja ręka trzęsła się jak nigdy.
Rozchylone usta drżały mi ze strachu i z zimna.-No dalej...nie wiesz jak to zrobić?
-Nie, ja...ja nie mogę- powiedziałam.
-Więc ja cię zabije, to będzie tak pięknie wyglądało.
Przecież chcesz umrzeć, nie chcesz tu zostać i mieszkać z takim potworem jak ja- odpowiedział mężczyzna biorąc sztylet do ręki.Spojrzałam na wampira błagalnym wzrokiem, a on upuścił sztylet na ziemię.
Dziwnym sposobem zniknął on zanim opadł na podłogę.-Nie mów głośno swoich życzeń, bo one mogą spełnić się szybciej niż myślisz, dziecko.
-Dobrze, panie- wydusiłam z siebie ostatkiem sił.
-Na dziś wystarczy, możesz odjeść.
Pobiegłam jak szalona w stronę drzwi i wróciłam do swojej komnaty.
Na łóżku leżała moja bransoletka, bez namysłu założyłam ją.
Nigdy nie musiałam się nikomu podporządkowywać, a teraz jestem własnością tego tyrana bez serca.
CZYTASZ
Piękna i Wampir
VampireNa świecie zaczęło pojawiać się coraz więcej wampirów. Dzień jest ciemny jak noc, a wampiry próbują żyć w przyjaźni i zgodzie z ludźmi. Pewna nieziemsko piękna i nieśmiertelna córka bogatego szlachcica zapłaci wysoką cenę za swoją urodę zostając nie...