•Perspektywa Zofii•
To co zobaczyłam spowodowało u mnie szaleństwo.
Zaczęłam uciekać, biec gdzieś wgłąb lasu, chciałam być daleko, nie widzieć tego całego zajścia.
Jednak zanim przekroczyłam las Aleksander przygniótł mnie swoim ciałem dociskając mnie do drzewa.
Cały był we krwi, dyszał, widziałam jego kły, a w dłoni trzymał zakrwawiony sztylet.-Dlaczego to zrobiłaś?- krzyczał.
-My tylko rozmawialiśmy- odpowiedziałam cicho.
-Kazałem ci z nikim nie rozmawiać, a co dopiero pozwalać się obmacywać!
-Ja...ja nie chciałam- z moich oczu poleciały łzy, nie wytrzymałam tego strachu.
-Nie pytam co chciałaś!
Widzisz co zrobiłaś, doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Jesteś niegodna nawet noszenia sukni mojej świętej pamięci żony.Nie wnikałam w temat jego małżeństwa, byłam tak przestraszona, myślałam, że zemdleję.
-Przepraszam, wybacz mi panie.
-Myślałem, że jesteś inna, a ty okazałaś się nic nie wartą dziwką- powiedział spokojniej.
-Nie mów tak, to nie jest prawda...
-To jest prawda, nienawidzę cię...nienawidzę cię, Zofio.
A wiesz dlaczego?
Bo łamiesz mi serce, jak nikt inny.
Jesteś szmatą, a mnie miałaś czelność nazwać bestią.
Spójrz co ze mną robisz.Poczułam się winna, przecież mogłam posłuchać Aleksandra.
Po co dałam się zaprosić na wspólny spacer.
Miał racje, to ja doprowadziłam go do takiego stanu.-Wybacz mi, nie chciałam, ten mężczyzna nic nie znaczy, ledwo go znam, nie zamierzałam go zauroczyć.
Chciałam tylko zaczerpnąć powietrza, a Christian dołączył się do mnie.Łzy pociekły mi po policzku.
Patrzyłam na twarz Aleksandra widząc jego czerwone ze wściekłości oczy.
Z jego ust wystawała para ostrych kłów.-Ty dziwko...-wyszeptał.
-Co mam zrobić abyś mi wybaczył?- spytałam.
Widziałam jak patrzy na moją szyję.
Odgarnęłam włosy, dotykając jej.
W głowie miałam tylko jedno rozwiązanie, dość bolesne.-Ugryź mnie- powiedziałam.
Aleksander zdziwił się nieco, lecz jego twarz wyrażała głównie wściekłość i szaleństwo.
-Zagryzłbym cię na smierć, ladacznico gdybym w takim stanie dorwał się do ciebie- powiedział pogardliwie.
-Chcę żebyś o tym zapomniał, to nic nie znaczyło.
-A dla mnie to znaczyło wiele, nie posłuchałaś mojego rozkazu i dodatkowo dałaś się dotknąć temu mężczyźnie.
Wiesz co wtedy poczułem, kiedy stałaś zadowolona widząc Christiana dotykającego cię?
Zadałaś mi cios prosto w serce.
Jesteś zwykłą szmatą patrząca tylko na siebie, Zofio.-Przestań, błagam cię.
Nie wiedziałam, że zranię twoje serce.
Nie chciałam tego.
Przykro mi.-Przecież wiem, że mnie nienawidzisz.
Upokorzyłaś mnie, to twoje ręce są zachlapane jego krwią, nie moje.-Wybaczysz mi?- spytałam patrząc na mężczyznę błagalnym wzrokiem, a na moim policzkach było widać ślady po strużkach łez.
-Inną kobietę już dawno bym zabił, ale ciebie nie umiem, choć wiem, że powinienem to zrobić.
Mówiąc to przejechał palcami po moim policzku zatrzymując się na szyi.
-Masz taką bladą, delikatną szyję.
Twoja jasna krew musi pięknie wyglądać spływając po niej.-Chcesz mnie ugryźć?- spytałam, lecz dobrze znałam odpowiedź.
-Chcę żebyś czuła ból.
-Wybaczysz mi wtedy?
-Nigdy ci nie wybaczę, dziwko- mówiąc te słowa wbił się w moją szyję bardzo mocno powodując silny ból.
-Ała...Aleksandrze!- zaczęłam wyrywać się z jego objęć, lecz on objął mnie jeszcze mocnej.
Moja szyja była mokra od krwi.
Poczułam dwa ostre kły przebijające skórę głęboko.-Błagam przestań...-wyszeptałam czując, że tracę siły.
Mężczyzna oderwał się ode mnie, a jego kły były czerwone od mojej krwi.
W jego oczach widać było dzikość i gniew.-Masz taką pyszną, słodką krew, dziwko.
Dotknęłam ręką swojej szyi czując pod palcami dwa wgłębienia.
Syczałam z bólu.-Ja...ja..nie mam siły, hrabio- po tych słowach straciłam przytomność.
•Perspektywa Aleksandra•
Wziąłem dziewczę na ręce i zaniosłem do powozu.
Podczas podróży do mojego zamku zająłem myśli całym dzisiejszym zdarzeniem.
Myślałem, że jest inna, zabrałem ją na bal, dałem suknie mojej żony, chciałem chociaż przez ten jeden wieczór być dla niej towarzyszem.
Zachowała się jak szmata prowadzając się po pałacowych ogrodach z tym bezczelnym Christianem, na dodatek pozwoliła mu się dotknąć.
Jak ona mogła, tego nawet ja się po niej nie spodziewałem.
Czuje się słaby, mogłem ją ukarać bardziej brutalnie, ale nie umiałem.
Jak mógłbym skrzywdzić tak kruchą, delikatną istotę.
Jedno moje uderzenie zwaliłoby ją z nóg.
Nie cierpię mieć słabości, to niszczy mnie od środka.
Muszę stać się twardszy w stosunku do niej, nieugięty.
To jedyne rozwiązanie.
CZYTASZ
Piękna i Wampir
VampireNa świecie zaczęło pojawiać się coraz więcej wampirów. Dzień jest ciemny jak noc, a wampiry próbują żyć w przyjaźni i zgodzie z ludźmi. Pewna nieziemsko piękna i nieśmiertelna córka bogatego szlachcica zapłaci wysoką cenę za swoją urodę zostając nie...