•Perspektywa Zofii•
Siedziałam na podłodze w swojej komnacie oglądając nową garderobę.
Musiałam przyznać, że stroje i biżuteria były bardzo gustowne i stylowe.
Dzięki takim chwilom mogłam na moment zapomnieć o całej tej nieszczęśliwej sytuacji.
Postanowiłam, że wyjdę na mały spacer po ogrodach hrabiego.
Zamykając drzwi komnaty zobaczyłam lokaja.-Witam, gdzie panienka się wybiera tak późną porą?- zapytał zaciekawiony.
-Chcę zażyć trochę świeżego powietrza i przejść się po ogrodzie.
-To dobrze, panienka już trochę weselsza, widzę- powiedział z uśmiechem staruszek.
-Jak mogłabym być wesoła, będąc więźniem hrabiego.
-Panienko, radzę nie przeciwstawiać się panu, to tylko pogorszy sprawę- mówiąc to wskazał na swoją rękę odpinając mankiet koszuli.
-Co to jest? Rana?-spytałam lekko zdziwiona.
Na ramieniu mężczyzny widoczna była głęboka, czerwona, otwarta rana pokryta zaschniętą już krwią.
-Tak, to głębokie skaleczenie.
Pan ukarał mnie za to, że...albo już nie ważne- przerwał lokaj.-Powiedz mi, nikomu cię nie wydam, jesteś jedyną mi bliską osobą w tym zamku.
-Ah...powiem panience w tajemnicy.
Pan zrobił to, ponieważ wstawiłem się za panienkę kiedy nie chciała odwiedzić pana w jego komnacie.-Ale jak to? Dlaczego to zrobiłeś?
-Powiedziałem hrabiemu, że nie jesteś jeszcze oswojona z nowym życiem i, że powinien traktować cię bardziej pobłażliwie.
Pan jednak był bardzo rozwścieczony rozmową z tobą i zadał mi silny cios, po którym do dziś mam głęboką ranę.-Oh, cóż mam powiedzieć.
Podziękowania to za mało- ścisnęłam ręce lokaja uśmiechając się do niego.-A teraz muszę już iść panienko, miłego spaceru- odpowiedział staruszek.
Powolnym krokiem zaczęłam iść w stronę ogrodu, myślałam cały czas o tej historii.
Przecież gdybym wtedy nie wyszła z komnaty pana, to ta rana mogłaby się znaleźć na mojej dłoni.
Dość tych rozmyślań, nacieszę chociaż oczy pięknem tego ogrodu...•Perspektywa Aleksandra•
Siedziałem nad moimi papierami kilka ładnych godzin, podszedłem do okna zamykając pudełko z moim piórem wiecznym.
Pomiędzy krzewami w moim ogrodzie ujrzałem Zofię.
Tak uroczo wyglądała w lekko różowej sukience, rozwianymi włosami.
Niegdyś martwy ogród wydawał się jakby żywszy, piękniejszy.
Jak za dawnych lat, kiedy to moja żona zajmowała się różanymi krzewami.
Nie wiedziałem czy mam iść do niej, czy raczej zostać i nacieszyć oko jej widokiem z oddali, by nie spłoszyć dziewczyny.
Nie...jednak nie mogłem stać bezczynnie.
Od spotkania w mojej komnacie minęły już dwa tygodnie.
Zdecydowanym krokiem zszedłem na dół udając się w stronę ogrodu.
Widząc dziewczę, zwolniłem by móc się jej dokładnie przyjrzeć.
Usłyszała jednak moje kroki i odwróciła się do mnie.-Witam cię, dziecko- powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy.
-Witam hrabio- odpowiedziała dziewczyna, lecz widziałem, że jest zalękniona.
-Dlaczego jesteś taka przestraszona?
-Tylko się panu wydaje.
Dziewczyna ruszyła dalej idąc wgłąb ogrodu.
Szedłem dalej dotrzymując jej kroku.-Zapraszam cię na wspólny spacer, jeśli nie przyjmiesz zaproszenia będę musiał cię zmusić- uśmiechnąłem się.
-Zgadzam się, panie- powiedziała, a ja wziąłem dziewczynę pod rękę, jak przystało na dżentelmena.
-Opowiedz mi coś o sobie, chce o tobie wiedzieć więcej, Zofio.
-A co chciałby hrabia usłyszeć?
-Co lubisz, co uwielbiasz, co kochasz.
-Lubię las, spacery nocą, uwielbiam ludzi, towarzystwo, gdy wszystko tętni życiem.
-A co kochasz, dziecko?
Przy tym pytaniu dziewczyna lekko się zamyśliła odpowiadając na pytanie milczeniem.
-Nikogo nigdy nie kochałaś?
-Kochałam swojego ojca, jednak rzadko bywał w domu, przez co stał się mniej bliski memu sercu.
-Czyli nigdy jeszcze nikogo na prawdę, nie obdarowałaś uczuciem?
Przecież wiem, że starało się o ciebie wielu młodzieńców, którzy nie byli ci obojętni.-Wiem o tym, hrabio, lecz żaden nie zagościł w mym sercu na dłużej.
-Co czujesz do mnie?- spytałem, lecz wiedziałem z góry, że odpowiedź nie będzie mnie satysfakcjonowała.
-Nie znam pana, wiem jedynie, że muszę być posłuszna, bo inaczej mogę zostać ukarana.
-Boisz mnie mnie?- zapytałem ponownie.
-Tak, jestem tego pewna.
-Myślisz, że mógłbym cię skrzywdzić?
-Myślę, że mógłby pan- zawiesiła głos na chwile jakby zastanawiała się co ma dalej powiedzieć.
-...i nie tylko mnie- dodała cicho.
-Dlaczego tak sądzisz?- spytałem lekko poirytowany.
-Widziałam, co zrobił pan lokajowi, na dodatek jeszcze przeze mnie.
Jak on miał czelność skarżyć się na mnie w jej obecności.
Jak mógł tak ją przestraszyć, to co jest za drzwiami mojej komnaty powinno zostać w tajemnicy.-Nie powinnaś o tym wiedzieć, a co więcej oceniać mnie.
Zrobiłem tak, ponieważ uważałem, że to będzie słuszne.-Czy mnie teżf hrabia mógłby skrzywdzić?- zapytała patrząc mi prosto w oczy.
Dotknąłem jej policzka i pogładziłem jej miękkie włosy.
-Jeśli będziesz mi się przeciwstawiała będę musiał to kiedyś zrobić, więc bądź grzeczna tak jak teraz, niech do twojej ślicznej główki nie wpadają głupie pomysły.
Na przykład ucieczka stąd- wyszeptałem ostatnie słowa do ucha dziewczyny upajając się jej świeżym, delikatnym zapachem i wonią jej słodkiej krwi.
CZYTASZ
Piękna i Wampir
VampirosNa świecie zaczęło pojawiać się coraz więcej wampirów. Dzień jest ciemny jak noc, a wampiry próbują żyć w przyjaźni i zgodzie z ludźmi. Pewna nieziemsko piękna i nieśmiertelna córka bogatego szlachcica zapłaci wysoką cenę za swoją urodę zostając nie...