39. Klasztor-część czwarta.

359 24 7
                                    

    •Perspektywa Zofii•
Minęły dwa miesiące, a ja nadal nie dostawałam żadnej wiadomości od hrabiego.
Chyba powinnam wziąć los w swoje ręce i spróbować opuścić klasztor bez jego wiedzy.j
Może uda mi się uciec gdzieś daleko i znaleźć jakieś lepsze życie, w którym będę szczęśliwsza.
Nagle usłyszałam dzwony wzywające wszystkich na wieczorną modlitwę.
Pobiegłam do sali mając nadzieję, że spotkam tam księdza Josepha, może on podda mi jakiś pomysł.
W ciszy udałam się w stronę uchylonych drzwi i spojrzałam na zgromadzone przy krzyżu zakonnice jednak nie było tam księdza.
Postanowiłam złamać zasady i iść do jego kaplicy.
Na palcach dotarłam do celu i uradowana przywitałam Josepha lekko już śpiącego.

-Witaj dziecko, co się stało?- spytał zdziwiony.

-Chciałam prosić księdza o pomoc...ja...ja odchodzę z klasztoru.

Mężczyzna przeszedł się chwile zamyślony i z tajemniczym uśmiechem zwrócił wzrok ku mnie.

-Wiedziałem, że prędzej czy później się to stanie.

-Nie mogę być tutaj dłużej.

-Będę tęsknić za tobą moja niespokojna duszyczko, ale i ja wyjeżdżam jutro z rana na pobliską plebanię.

W tym momencie do mojej głowy przyszedł nieco szalony pomysł.

-Czy nie mogę zabrać się z księdzem?

Joseph spojrzał na mnie zamyślony i lekko uradowany moimi zamiarami.

-Nie chcesz wrócić do swojego poprzedniego życia?

-Nie mam do czego wracać i nie pytaj dlaczego.

-To trudna sprawa, ale nie mogę odmówić zbłąkanej dziewczynie jako wierzący katolik.

-Dziękuje, jestem taka wdzięczna!- krzyknęłam radośnie.

Rzuciłam się mężczyźnie na szyję na co on przytulił się do mnie i pogładził po głowie.
Czułam, że upragniona wolność jest już tak blisko.

•Perspektywa Aleksandra•
Szalejąc z tęsknoty za Zofią próbowałem dalej zaklęć i czarów, jednak nic nie mogło podziałać na tą piekielną zjawę.
To co dziewczyna może wymyślać za moimi plecami również powodowały mój niepokój.
Postanowiłem ponownie odwiedzić wiedźmę i postawić wszystko na jedną kartę.
Ciemną nocą udałem się do czarownicy przebywającej w chacie obok grobu siostry.
Nieśmiało zapukałem, jednak pomieszczenie było puste.
Odwróciłem się gwałtownie czując na ramieniu kościstą dłoń, to była ona.

-Hrabia Aleksander, znowu- zachichotała.

-Błagam nie odchodź, Zofia jest w klasztorze, chce odkupić swoje winy, ale daj mi jej pomóc.
Musi być jakiś sposób.

-Książę, bardziej żal mi ciebie niż tej ladacznicy- powiedziała pogardliwie.

-Więc zmiłuj się nad moją duszą i pozostaw w tajemnicy okoliczności śmierci Rozalindy.

-Nie ma nic za darmo.

-Oddam wszystko co chcesz.

-Więc daj mi złote obrączki.

-Jakie obrączki?- spytałem zdziwiony.

-Twoje i Magdaleny, dzięki temu poczujesz się jakby małżeństwo z nią umarło ponownie.

W tym momencie miałem dokonać wyboru.
Życie Zofii i trudna przeszłość...czarownica wiedziała, że będzie to dla mnie bolesne doświadczenie.
Musiałem przyznać, że moje serce zaczęło krwawić.

-Zrobię to- odpowiedziałem stanowczo.

W lewej kieszonce mojej koszuli nosiłem je ze sobą zawsze, na sercu.
Grawerunek przedstawiał datę naszego ślubu.
Spojrzałem na obrączki ostatni raz i podarowałem je wiedźmie.

-Głupi wampirze, ona nie jest warta takiego poświęcenia.

-Dla mnie przeszłość już nie istnieje, ona jest moją przyszłością.

-Oszukasz się wiele razy i zawiedziesz na tej szalonej miłości.

-Dobiliśmy więc targu?- spytałem zmieniając bolesny dla mnie temat.

-Tak, panie.
Jestem wiedźmą, ale mam swój honor.
Nie oszukam cię.

-Znikaj więc piekielna istoto.

-Chcę ci tylko coś ofiarować.

Mówiąc te słowa podała mi mały sztylet, na którym wygrawerowane były róże, takie jak w moim ogrodzie, ale różowe.

-Do czego ma on służyć?- zapytałem lekko zdziwiony.

-Nie pozwól się poniżać, panie.
Pamiętaj, że lepiej zniszczyć swoje słabości niż urazić dumę.

Po tych słowach czarownica odeszła, a ja zacząłem się zastanawiać nad jej słowami.
To miał być sztylet służący zabiciu Zofii.
Schowałem go do kieszeni poważnie myśląc o dumie i honorze, który już tyle razy przez nią straciłem.
Pamietam gdy byłem dla niej bezwzględny, zimny, a teraz zachowuję się jak jej własność, jak zwierzę.
Zaczął padać deszcz, zakładając kaptur wracałem do pałacu, jednak smutniejszy niż kiedykolwiek.

Piękna i WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz