•Perspektywa Zofii•
Wiedziałam, że Aleksander podąża za mną, lecz ja nadal energicznym krokiem szłam w stronę ciemnych drzew tworzących pobliski las.
Moja biała, koronkowa sukienka na ramiączka ocierała się o znajome już liście.-Dokąd uciekasz?- usłyszałam w oddali głos Aleksandra.
-Daleko od ciebie, hrabio.
Mówiąc to zaczęłam biec energicznie przedzierając się przez gęstwiny.
Jednak moja ucieczka trwała już za długo, nie miałam tyle siły w nogach, ile Aleksander, więc się zatrzymałam.
Hrabia podszedł do mnie powoli lustrując mnie swoim zimnym spojrzeniem, po którym nigdy nie wiedziałam czego się spodziewać.-Mam już dość twoich gierek, dziecko- powiedział spokojnie.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Wybieraj.
Ja albo Sebastian.-Nie mogę tego zrobić, ponieważ w ogóle go nie znam.
Hrabia spoważniał, przyciskając rękę do muru, do którego byłam oparta plecami.
-Byłabyś w stanie opuścić mnie aby spędzić resztę życia z nieznajomym mężczyzną, którego w dodatku szczerze nienawidzę?
-Tego nie powiedziałam, Aleksandrze- powiedziałam spuszczając wzrok obojętnie.
-Jestem dla ciebie aż tak nieważny?
Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem?-Dobrze wiesz, że nie musiałbyś tego robić gdybyś nie sprowadził mnie tutaj siłą.
-Wiem, wszystko to wiem.
Myślisz, że nie zdaję sobie z tego sprawy?
Jednak opiekuję się tobą, nie dostrzegasz tego?-Dostrzegam, panie.
-Kim dla ciebie więc jestem?
-Ja...- zaczęłam się zastanawiać.
-No dokończ!- powiedział hrabia wyczuwalnie groźnym tonem.
-Ja nie umiem tego powiedzieć.
Mężczyzna chwycił mnie za ramiona przybliżając się do mnie.
-Rozkazuję ci, Zofio.
-Jesteś dla mnie kimś na kogo na pewno mogę liczyć i z kim czuję się bezpieczna.
To mogę ci zapewnić, hrabio.-Dla mnie to za mało i ty dobrze o tym wiesz, dziecko.
Powiedz mi, dlaczego nie chcesz się przede mną otworzyć?-Nie wiem co masz na myśli, Aleksandrze.
-Oddałem ci wszystko co mam, a ty jesteś taka zimna dla mnie.
-Rozalindzie oddałeś to samo.
-Nie poświęciłem dla niej tyle ile poświęciłem dla ciebie.
-Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju?- mówiąc te słowa udałam się przed siebie.
-Mam ci powiedzieć dlaczego?- warknął hrabia.
Pociągnął mnie gwałtownie za rękę odwracając ponownie w swoim kierunku.
-Bo to na twoim palcu powinien być wampirzy pierścień i to ze mną powinnaś spędzić całe swoje marne życie.
-Nie chcę być twoją narzeczoną, nie chcę tego.
-Zrobiłabyś to chociażby dla tego pierścienia- powiedział ironicznie.
-Nie jestem taka jak myślisz...
-Znam cię aż za bardzo, różo.
Jesteś próżna i łasa na bogactwa, ale akurat ten defekt jestem ci w stanie wybaczyć.-Nawet jeżeli to prawda to uwierz mi, że nie chciałabym podkreślać pierścieniem tego, że oficjalnie jestem twoją własnością.
-I tak nią jesteś...
-Wiem o tym, nie musisz mi przypominać.
-Masz problemy ze swoimi emocjami.
-Dlaczego tak sądzisz?
Hrabia podszedł bliżej szepcząc mi do ucha.
-Nie umiesz nikogo pokochać.
-Aleksandrze, to kłamstwo.
To, że nie umiem ciebie pokochać, nie oznacza, że nie jestem zdolna do uczuć.-Ja to zmienię, mogę ci to obiecać.
-Nie chcę tego.
-Będziesz mnie jeszcze o to błagała, dziecko.
-Po co masz rozkochiwać w sobie mnie, kiedy Rozalinda szaleje za tobą?
-Możesz przecież ją zabić...
Dreszcz przeszedł przez moje ciało, a myśli wybiegały w daleką przyszłość pokazując obraz pierścienia na palcu.
-Nie mam powodu żeby to zrobić.
-Jeżeli to zrobisz, dam ci ten pierścień na własność...własność...własność- leśne echo powtarzało słowa Aleksandra.
-Nie, nie, ja nie chcę, nie mogę.
-Chcesz tego, pragniesz...
-Przestań!- krzyknęłam.
Po tych słowach zaczęłam uciekać, lecz Aleksander już mnie nie gonił.
CZYTASZ
Piękna i Wampir
VampireNa świecie zaczęło pojawiać się coraz więcej wampirów. Dzień jest ciemny jak noc, a wampiry próbują żyć w przyjaźni i zgodzie z ludźmi. Pewna nieziemsko piękna i nieśmiertelna córka bogatego szlachcica zapłaci wysoką cenę za swoją urodę zostając nie...