37. Klasztor-część druga.

397 21 2
                                    

•Perspektywa Zofii•
Byłam już w drodze do zakonu, w oddali widziałam klasztorne, ciemne mury, które powodowały u mnie niepokój i strach.
Wysiadłam z powozu i zapukałam do drzwi trzy razy kołatką, tak jak kazał mi Aleksander.
Drzwi uchyliły się, a przede mną stanęła blada, wątła zakonnica w szarym habicie.

-Co cię tu sprowadza, dziecko?- zapytała patrząc na mnie z pogardą.

-Chciałam wstąpić do klasztoru aby odkupić swoje grzeszne winy.

-Nie wiem czy taka młoda dama jak ty wytrzyma tutaj z nami- powiedziała lustrując mnie wzrokiem.

-Jestem już zdecydowana.

-Dobrze, wejdź dziecko.

Kobieta prowadziła mnie przez zimne mury budynku, a mnie powoli zaczął przeszywać dreszcz.

-To twój habit- powiedziała podając mi ubranie.

-Dziękuje.

-A i musisz zdjąć biżuterię, dla nas to zbędne ozdoby.

Przypomniałam sobie, że przecież nie mogę zsunąć z palca pierścienia, wiec lekko się zestresowałam.

-A czy mogę mieć je przy sobie?
To pamiątki od...rodziny.

-Tak, ale musisz je zdjąć.

Odpięłam powoli bransoletkę, a później spróbowałam zdjąć pierścień, który...zszedł z mojego palca bez problemu.
Byłam zaskoczona, przecież Aleksander powiedział, że nigdy nie pozwoli mi go zdjąć, że jestem jego własnością.
Ucieszyło mnie to, ale tez wywołało dziwne uczucie względem hrabiego.

-Panienko!- krzyknęła zakonnica aby wyrwać mnie z zamyślenia.

-Już się przebieram, siostro.

•Perspektywa Aleksandra•
Zofia wyjechała rano, a ja już umieram z tęsknoty za nią.
Cały czas myślę jak ją tam traktują, jednak mam wrażenie, sże będzie tam bezpieczna.
Może zrozumie pewne sprawy, zatęskni za mną i nabierze dystansu do swoich problemów.
Taka rozłąka może rzeczywiście dobrze nam zrobi.
Otworzyłem księgę zaklęć namiętnie szukając klątwy na ducha wiedźmy, jednak bezskutecznie.
Musiałem coś wymyślić, nie mogłem siedzieć bezczynnie podczas gdy moja ukochana cierpi daleko ode mnie.

•Perspektywa Zofii•
Dobrze, że zabrałam ze sobą zwierciadło, bo inaczej nie mogłabym zobaczyć siebie w habicie.
Wyglądałam szaro, smutno, a co najgorsze moje włosy przykryte były welonem zakonnym.
No cóż, przecież i tak mnie tu nikt nie widzi, są tu same zakonnice.
W tej chwili usłyszałam dzwony wzywające na wieczorną modlitwę.
Pobiegłam szybko do sali wypełnionej po brzegi.
Kobiety były tak pogrążone w modlitwie, że nawet nie zauważyły mojego spóźnienia.
Uklękłam i zaczęłam klepać pacierze.
Myślałam, co będę tutaj robić, przecież nawet nie mogę wyjść na zewnątrz i zażyć świeżego powietrza.
Po skończonej modlitwie wróciłam do swojego pokoju, który urządzony bardzo skromnie.
Na środku izby stało małe łóżko, a obok dwie szafki i obrazek święty na ścianie.
Teraz poczułam jak to jest stracić piękne ubrania, biżuterię, miękkie łóżko.
Wszystkie w klasztorze byłyśmy takie same, biedne, zwykłe, nikt nie zwracał uwagi na wygląd czy urodę.
A jeżeli Aleksander mnie tu zostawi, jeżeli będzie chciał mnie w ten sposób ukarać za moją chciwość i nauczyć pokory?
To byłoby okropne, okrutne i obrzydliwe.
W pewnej chwili wyszłam na klasztorny korytarz, na którym nie było już nikogo, oprócz mnie i moich myśli.
Wyjrzałam za okno, aż nagle usłyszałam czyjeś kroki.

-Nad czym tak rozmyślasz, dziecko?- spytał ksiądz.

Byłam zaskoczona, że w żeńskim klasztorze może przebywać mężczyzna i do tego taki przystojny...
Miał ciemne, kręcone włosy, zielone oczy, a sylwetka jego była umięśniona i szczupła.

-Ja myślę o swoim życiu- odpowiedziałam zamyślona.

-Tęsknisz za kimś?

-Tęsknię za swoim poprzednim życiem, proszę księdza.

-Cóż taka piękna dziewczyna robi w klasztorze?

-Ja chcę tylko odkupić swoje winy- mówiłam tak, jak kazał mi Aleksander.

-Rozumiem.

-Co ksiądz robi w żeńskim klasztorze?- spytałam zaciekawiona.

-Prowadzę tu msze dla zakonnic.
Mieszkam tu już pare ładnych lat, wcześniej nie służyłem Bogu.

-Dlaczego ksiądz wybrał taką drogę?

-Nikomu tego nie mówiłem, ale do ciebie dziecko mam zaufanie.
Popełniłem w życiu tyle grzechów, że jedynym odkupieniem moich win było zostanie księdzem i poświęcenie się Bogu.
Ale dość o mnie, jak ci na imię dziecko?

-Zofia- odpowiedziałam szczerze.

-Zofia...piękne imię.
Ty też jesteś bardzo piękna.
Więc droga Zofio, czas udać się na spoczynek, mam nadzieję, że kiedyś dokończymy tą rozmowę.

-Dobranoc.

Oboje rozeszliśmy się do swoich pokoi, lecz ja myślałam o tajemniczym mężczyźnie cały wieczór.

Piękna i WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz