30. Przyjęcie-część pierwsza.

462 29 0
                                    

•Perspektywa Zofii•
Zbliżał się wieczór dnia następnego, a ja nie mogłam wyrzucić z głowy obrazu Aleksandra zakładającego zaręczynowy pierścionek na palec Rozalindy.
Cała sytuacja wydawała się tragiczna i komiczna jednocześnie.
Słyszałam zza ściany głos Piotra, który zajmował się przygotowywaniem dziewczyny na bal, włącznie z przymiarkami sukni, którą dziś miała włożyć.
Aleksander podczas tych czynności był nieobecny, jakby oddał całą swoją wolę w ręce lokaja.
Byłam ciekawa tej niesamowitej kreacji, więc czym prędzej pobiegłam do Piotra udając, że chcę prosić go o zmianę pościeli.
Weszłam do komnaty Rozalindy patrząc na wieśniaczkę ubraną w ciemnozieloną sukienkę do ziemi zdobioną złotymi haftami, dopełnieniem wizerunku była czarna, koronkowa maska.
Kreacja idealnie pasowała do rudych włosów właścicielki.
Jedyną rzeczą, która raziła mnie po oczach był pierścionek, który lśnił na jej palcu niczym księżyc.
Cały czas słyszałam głosy w głowie mówiące, że on powinen należeć do mnie, ale ja przecież nie kocham Aleksandra, on jest bestią, potworem.
Pobiegłam do ogrodu nabrać świeżego powietrza słysząc Piotra biegnącego za mną.

-Panienko! Stój!- krzyczał lokaj.

Stanęłam przy fontannie odwracając się do mężczyzny.

-Co się stało, Piotrze?

-Mówię panience z serca, proszę nie martwić się Rozalindą, ona...

-Piotrze- przerwałam mężczyźnie w połowie.

Lokaj zamilkł oczekując przełomowej odpowiedzi.

-Kiedy hrabia wyjeżdża na bal?

-Za dwadzieścia minut powinienem szykować powóz, więc niedługo.

-Chcę żebyś dał mi najpiękniejszą suknię jaka tylko jest w tym pałacu, chociażby miała być zdjęta z martwej Magdaleny, rozumiesz?

-Rozumiem, panienko.
Pan Aleksander ma gdzieś kreacje godne twojej urody.

-Przynieś mi ją, ale nic nie mów hrabiemu, chcę zrobić mu niespodziankę, którą zapamięta na długo.

•Perspektywa Aleksandra•
Wsiadałem do powozu z Rozalindą, która uśmiechała się do mnie tak uroczo, że nawet przez chwilę nie zwracałem uwagi na jej niezbyt urodziwą buzię.
Patrzyłem na las z okna karocy myśląc o Zofii, którą zostawiłem samą w pałacu.
Miałem nadzieję, że zrozumie swoje błędy i moje uczucia do niej.
Tego wieczoru postanowiłem jednak nie rozmyślać o niej, ale cieszyć się ulotną chwilą.
Dojeżdżając do miejsca docelowego podałem rękę Rozalindzie prowadząc ją do sali balowej.

-I jak ci się podoba?
Cieszysz się, że możesz tu być?- spytałem dziewczę.

-Jestem szczęśliwa, że mogę tu być na dodatek jako twoja narzeczona, panie.

-Piękna odpowiedź Rozalindo.

-Piękny jesteś ty, panie.
Masz piękną duszę.

Uśmiechnąłem się słysząc te słowa podczas gdy dziewczyna podziwiała salę pełną gości.
Weszliśmy do środka zakładając maski, ponieważ był to bal maskowy.
Wszyscy zaproszeni tańczyli do muzyki granej przez orkiestrę, więc i ja poprosiłem moją partnerkę do tańca.
Minęła godzina, a zegar zaczął wybijać północ.
Na schodach prowadzących na salę pojawiła się dziewczyna, na widok której wszyscy zaproszeni oniemieli z zachwytu.
Ubrana była w czarną suknię z jedwabiu połyskującą w świetle świateł.
Kreacja opadała jej na ramiona prezentując jej bladą szyję.
Włosy w kolorze blondu i słodkie czerwone usta...przecież to nie mogła być ona.
Jedynie koronkowa maska przysłaniała mi jej oczy.
Podeszła bliżej przyjmując na siebie zazdrosne spojrzenia kobiet.
Tak...teraz byłem pewny, to była Zofia.

•Perspektywa Zofii•
Widziałam Aleksandra, który nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
Rozalinda nie mając genu zawiści czuła smutek i zazdrość gdy jej narzeczony podczas tańca parzył tylko na mnie.
Postanowiłam zatańczyć z kilkoma mężczyznami udając, że bawię się doskonale, choć nie musiałam kłamać aż tak bardzo.
Usłyszałam głos prowadzącego bal.

-A teraz odbijamy!- krzyknął wesoło.

Jeden z wampirów chciał ze mną zatańczyć, ale Aleksander uprzedził go agresywnie prosząc mnie o taniec.
Zgodziłam się nie mówiąc nic podczas gdy Aleksander szepnął mi do ucha.

-Jesteś okrutna.

-Nie Aleksandrze, to ty jesteś potworem.
Powiedziałam ci to przy naszym pierwszym spotkaniu i nie zmieniłam zdania.

-Nawet gdy uratowałem ci życie?

-Wiesz, że jestem ci za to wdzięczna.

-Przyszłaś tu żeby mnie ukarać?

-Aleksandrze, przeceniasz się.
Jako wolna dziewczyna muszę pokazywać się w towarzystwie, a tutaj jest wielu interesujących mężczyzn.

-Denerwujesz mnie jak nikt inny.

-Rozalinda jest zaniepokojona, lepiej idź do niej, bo będzie zazdrosna.

-A ty nie jesteś zazdrosna o mnie?

-Jedynie o ten piękny pierścień, Aleksandrze.

Mówiąc to odeszłam aby oddać się w ręce śmietanki towarzyskiej rozmawiającej właśnie o sprawach ważnych czując na plecach wzrok zazdrosnego hrabiego, co jeszcze bardziej motywowało mnie do działania.

Piękna i WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz