•Perspektywa Zofii•
Minął tydzień.
Spędziłam go w samotności, ponieważ hrabia zajmował się swoimi sprawami, poza tym był zraniony moim zachowaniem.
Spojrzałam przez okno słysząc hałas.
Opiekun stajni przygotowywał karocę na podróż krzątając się obok powozu.
Zobaczyłam Aleksandra schodzącego po pałacowych schodach, hrabia podszedł do koni i pogłaskał czule czarne jak noc ogiery.
W tej chwili spojrzał w moje okno kierując wzrok na mnie.
Zawstydziłam się, że na niego patrzyłam, więc szybko schowałam się za zasłoną.
Później słyszałam już tylko dźwięk odjeżdżającej karety.
Wyszłam z komnaty napotykając na swojej drodze Piotra.-Witam panienkę, wie panienka, że pan wyjechał na kilka dni do zamku w hrabstwie Madison w interesach.
-Czyli nie będzie go kilka dni, jak dobrze...- odetchnęłam z ulgą.
-Hrabia od pewnego czasu się nie odzywa, nie śpi, nie je, rozmyśla.
-Dobrze, że zastanawia się nad swoim życiem.
-Panienko, ja wiem co się stało...
-Piotrze, nawet mi o tym nie przypominaj.
-Ah, droga panienko.
Uwierz mi, że za takie coś hrabia innej ściąłby głowę lub gorzej.-Ja i tak już nie żyję, Piotrze- mówiąc to odeszłam, a lokaj patrzył na mnie rozczarowany.
Czułam się taka wolna, w głowie miałam jedno marzenie.
Ucieczkę.
I tak nie miałam nic do stracenia.
Założyłam na siebie ciemną suknię i pelerynę, aby być mniej widoczna w gęstwinie lasu.
Miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie o dwa miesiące wymykając się z domu na nocne spacery przed ojcem.
Cóż, musiałam chociaż spróbować.
Przemykałam korytarzami omijając służbę szykującą się powoli do snu.
Wybiegłam z zamku tylnymi drzwiami biegnąc jak szalona w stronę mojego rodzinnego pałacu.
Zdawałam sobie sprawę, że jest spalony, jednak chciałam ujrzeć to miejsce.
Szłam po lesie już ponad godzinę, dotarłam jednak do docelowego miejsca.
Z zamku dostało tylko kilka szkieletów wieżyczek, żal mi było mojego ojca i tego miejsca, jednak wiedziałam, że i tak nie mogłabym tu wrócić.
Postanowiłam iść dalej, w mroczniejszą część lasu.
Słyszałam tylko opowieści o tym miejscu, bałam się, jednak nie miałam innego wyjścia.
Mgła zasłaniała mi drogę, widziałam tylko korony drzew.
W pewnej chwili poczułam, że ziemia pod moimi nogami łamie się.
Nie wiedziałam co się stało.
Przyjrzałam się bliżej, a to co zobaczyłam spowodowało u mnie drżenie rąk.
Pode mną znajdowało się zamarznięte jezioro, a ja stałam na jego środku.
W niektórych miejscach osłonięte było mchem i krzewami, nigdy nie widziałam nic podobnego, nie wspominając, że na dworzu było ciepło, a lód miejscami był bardzo gruby.
Na lodzie zaczęły pojawiać się widoczne rysy, nie wiedziałam czy mam się ruszyć, czy uciekać.
Lód łamał się pod moimi nogami, był coraz bliżej mnie, przewróciłam się i upadłam na taflę czekając na najgorsze.Nagle stanęła przede mną ciemna, zakapturzona postać.
Byłam w takim szoku, że nawet nie przyjrzałam się tej istocie.-Pomóż mi, błagam.
Jeśli tego nie zrobisz utopię się- powiedziałam błagalnym tonem.Ciemna postać ukucnęła na małym mostku i wyciągnęła do mnie rękę.
Chwyciłam dłoń bez zastanowienia trzymając ją mocno, lecz dziwna istota nie pociągnęła mnie w swoją stronę zabierając mnie z tafli.
W tym momencie moim oczom ukazał się Aleksander.
Oniemiałam, a moje serce zaczęło bić jak szalone.-Powiedz mi teraz jak bardzo mnie nienawidzisz.
-Aleksandrze...ja...-nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Miej odwagę powiedzieć mi teraz, że jestem bestią i to, jak bardzo cię skrzywdziłem.
Powiedz mi to prosto w oczy.-Błagam, nie pozwól mi umrzeć.
-A co jeśli ja cię teraz również nienawidzę?
Jestem potworem, dlaczego mam ci pomóc?
Może twoja smierć skróciłaby nasze męki.-Hrabio...
W tej chwili poczułam jak lód załamuje mi się pod stopami, a ja wpadłam do lodowatej wody nie mogąc złapać tchu...
CZYTASZ
Piękna i Wampir
VampireNa świecie zaczęło pojawiać się coraz więcej wampirów. Dzień jest ciemny jak noc, a wampiry próbują żyć w przyjaźni i zgodzie z ludźmi. Pewna nieziemsko piękna i nieśmiertelna córka bogatego szlachcica zapłaci wysoką cenę za swoją urodę zostając nie...