12. Zaproszenie.

935 45 0
                                    

Perspektywa Zofii•
Obudziłam się rano.
Spojrzałam na zegar, była dokładnie ósma godzina.
Usłyszałam śpiew ptaków oraz pukanie do drzwi.

-Panienko, mogę wejść?- zapytał lokaj.

-Tak, oczywiście, już nie śpię- odpowiedziałam lekko zaspana przecierając oczy.

-Przyniosłem śniadanie i zaproszenie- odparł wesoło.

Właśnie okryłam się miękką kołdrą widząc wzrok mężczyzny na mojej lekko przezroczystej koszuli nocnej rumieniąc się lekko.

-Zaproszenie? Od kogo?- spytałam zaciekawiona otwierając kopertę.

-Od hrabiego na uroczysty bal w zamku rodziny państwa Sullivan zaprzyjaźnionych z panem.

-Hrabia ma przyjaciół, nie wierzę- uśmiechnęłam się ironicznie do staruszka.

-Ma wiele wspólnych interesów z panem Sullivanem, znają się od wielu lat, a taki bal to wspaniała okazja na zacieśnienie więzi, które mogą dobrze wpłynąć na biznes.

-Rozumiem, ale dlaczego ja mam towarzyszyć hrabiemu na balu?

-Tak piękna towarzyszka na pewno zachwyci całe towarzystwo- odpowiedział lokaj podając mi tacę ze śniadaniem.

-Będę tam jedynie ozdobą pozbawioną uczuć...to straszne.

-Myślę, że dla hrabiego jesteś kimś więcej, panienko.

Przemilczałam jego słowa odwracając wzrok.

-O Boże, zapomniałbym, w szafie wisi już przygotowana kreacja na bal.
Hrabia ma nadzieje, że spodoba się panience.

Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do szafy.
Moja próżność nie pozwoliłaby mi założyć czegoś, co nie byłoby w moim guście.
Otworzyłam ją i zobaczyłam piękną, czerwoną suknię.
Z wrażenia aż uchyliłam usta wpatrując się w kreację jak w święty obrazek dotykając gładkiego materiału.

-I jak się panience podoba?- spytał mężczyzna uśmiechając się.

-Powiedz swojemu panu, że będę gotowa o czasie.

Perspektywa Aleksandra•
Zapinałem ostatni guzik mojej koszuli przeglądając się w zwierciadle.
Zegar wybijał dwudziestą, bal zaczynał się za pół godziny.
Już nie mogłem doczekać się wspólnego tańca z Zofią, lecz najbardziej zobaczenia jej w sukni Magdaleny, którą przechowywałem specjalnie na taką okazję.
Zszedłem na dół wsiadając do karety, usłyszałem kroki dziewczyny wchodzącej do oddzielnego powozu.
Moje serce wyrywało się, aby zobaczyć ją już teraz, właśnie w tej chwili, lecz postanowiłem dawkować sobie tą przyjemność.
Jechaliśmy dość długo, księżyc oświetlał drogę w stronę zamku Sullivanów.
Po godzinie dojechaliśmy na miejsce, wysiadłem z powozu przed urokliwą posiadłością.
I właśnie w tej sekundzie oniemiałem.
Z karocy obok wychodziła Zofia.
Czerwona suknia leżała na jej drobnym ciele idealnie, opadała lekko na jej ramiona podkreślając talie.
Od połowy była rozkloszowana, odbijająca światło księżyca dzięki połyskującemu materiałowi.
Jej gęste, rozpuszczone włosy zarzucone na ramiona aż prosiły się o odgarnięcie ich i wtopienie się w jej kłami w szyję.
Całość uzupełniona była złotymi, okrągłymi, kolczykami i pierścionkiem z brylantem.
Jej słodkie usta muśnięte lekko czerwoną szminką.
Była idealna jeszcze bardziej niż zwykle.
Podszedłem do niej szybkim krokiem i ucałowałem jej dłoń.

-Wyglądasz przepięknie, Zofio.

-Miło mi to słyszeć, hrabio i dziękuje za piękną suknię- mówiąc to zauważyłem lekki uśmiech na jej twarzy co sprawiło mi wielką przyjemność.

-Nawet gdybyś założyła stare łachmany to i tak byłabyś najpiękniejszą damą na balu.

Wziąłem dziewczę pod rękę i poprowadziłem po schodach prosto do sali balowej, z której już od progu było słychać dźwięki muzyki.

Piękna i WampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz