3.

11 2 0
                                    

*Hoseok nigdy nie bał się ciemności. Przerażało go może czasem to co mogło się w niej kryć, ale sama ciemność nie była dla niego żadnym problemem. Z biegiem lat nauczył się coraz lepiej opanowywać strach, który kiedyś sprawiał, że nie był w stanie normalnie funkcjonować, jednak teraz, gdy szedł pogrążonym w czerni korytarzem, czuł że te wszystkie ćwiczenia i metody radzenia sobie z paniką na nic mu się nie przydały i obezwładniający strach zaczynał powoli opanowywać jego ciało, zaczynajac od drżących dłoni, w których z trudem próbował utrzymać słabo świecącą latarkę. Starał się przywołać w myślach twarze bliskich, bo to zawsze najbardziej mu pomagało, jednak jak na złość wszystkie zacierały się i mieszały między sobą, sprawiając że drżał on coraz bardziej i próbował powstrzymać szloch. Był już kiedyś w podobnej sytuacji, gdy wszystkie wspomnienia związane z rodziną wydawały mu się tak blisko, jednak zupełnie do niego nie docierały, jakby ktoś specjalnie je od niego odciągał. Patrzył wtedy na nich, wiedząc że ich zna i mają oni jakieś ważne miejsce w jego życiu, ale nie był w stanie ułożyć ich sobie w głowie, przypomnieć co go z nimi łączyło, ani nawet dopasować imion. Ten stan trwał trochę ponad dwa miesiące i Hoseok uważał go za najstraszniejszy okres swojego życia, do którego nigdy nie chciał wracać, a teraz znowu czuł to samo - pustkę i wspomnienia próbujące się przez nią przebić, z bardzo marnym skutkiem. Dodatkowo otaczająca go ciemność stawała się coraz gęstsza, a światło latarki coraz mniej ją rozpraszało, z każdą sekundą blednąc. Hoseok odruchowo złapał się za brzuch, czując że właśnie jego powinien bronić w razie niebezpieczeństwa, a gdy nagle z krągłego i wystającego stał się on zupełnie płaski a może nawet wklęsły, poczuł kolejną falę czystego strachu wstrząsającą jego ciałem. Upadł na kolana, upuszczając przy tym latarkę i pogrążając się tym samym w całkowitej ciemności, która tylko wzmocniła drgawki. Z każdą sekundą czuł że pamięta coraz mniej, a każda twarz którą chciał przywołać w myślach od razu znikała. W pewnym momencie nie mógł przypomnieć sobie nawet jak się nazywa, a czarna nicość przedzierała go na wskroś. Wypuścił z siebie głośny szloch, wywołany bezsilnością i przerażeniem, jednak nie było go słychać, jakby ciemność pochłaniała nawet dźwięki. Leżał więc w ciszy, zupełnie nic nie widząc, kiedy nagle poczuł dotyk na swojej talii, który sprawił, że zaczął drżeć jeszcze mocniej, czując że nadszedł moment jego śmierci. Niespodziewanie jakiś głos zaczął przedzierać się przez mrok, jednak Hoseok nie był w stanie rozróżnić wypowiadanych przez niego słów, które zlewały mu się w jedną niezrozumiałą całość, która o dziwo nie brzmiała przerażająco, a raczej kojąco i bezpiecznie. Po chwili zaczął odróżniać jeden powtarzający się wyraz, chyba imię, jednak nie był tego pewien, bo wciąż brzmiało to bardzo niewyraźnie. Ton głosu wydawał mu się podejrzanie znajomy i z sekundy na sekundę udawało mu się opanowywać dzięki niemu drżenie ciała. Nagle oślepił go jasny blask i cały strach natychmiastowo zniknął. Hoseok otworzył oczy i zrozumiał że był to tylko sen, ten sam który śnił mu się co noc już od ponad tygodnia. Podniósł głowę dysząc ciężko, a jego wzrok spotkał się ze zmartwionym spojrzeniem Jimina, który trzymał go mocno w swoich objęciach i głaskał uspokajająco po plecach. Unormowanie oddechu zajęło mu kilka minut, w ciągu których wsłuchiwał się w cichutki szept swojego męża, powtarzającego ciągle ‚już dobrze Seokie, to tylko sen, jestem przy tobie i nic ci już nie grozi', a słowa te pomagały mu opanować nieznaczne drżenie ciała. Gdy uspokoił się prawie zupełnie, opadł głową na klatkę piersiową Jimina, który przeczesał mu jedną ręką włosy, sprawdzając przy okazji temperaturę jego czoła, która przez ostatni tydzień po każdym koszmarze drastycznie się podwyższała, co nie było zbyt dobre dla rozwijających się w nim już od sześciu miesięcy chłopców. Jimin westchnął i sięgnął do małej lodówki turystycznej, pełnej zimnych okładów, którą postawił obok łóżka poprzedniego dnia, podejrzewając, że złe sny połączone z atakami paniki nie ustąpią tak szybko i będą się jeszcze często powtarzać. Gdy Hoseok pierwszy raz obudził się z krzykiem jakiś tydzień temu, był cały zlany potem i opanowanie się zajęło mu prawie godzinę. Jimin nigdy nie widział go w tak złym stanie, ale gdy starszy wytłumaczył mu co dokładnie widział we śnie, zrozumiał czemu tak go to poruszyło. Koszmar był połączeniem trzech rzeczy, których Hoseok bał się najbardziej - osamotnienia, ponownej utraty pamięci, a od jakiegoś czasu również straty noszonych pod sercem dzieci, które mimo że jeszcze się nie urodziły, już były dla niego najważniejszymi istotkami na całym świecie. Jimin nie chciał go martwić, ale konsultował się z lekarzem i dowiedział się, że jeśli sny nie ustąpią przez kolejny tydzień, stan zdrowia dzieci może znacznie ucierpieć, powodując u nich nieodwracalne zmiany, które mogą okazać się bardzo uciążliwe w późniejszym życiu. Zwykle po koszmarze i ataku drgawek Hoseok nie był już w stanie znowu zasnąć, więc Jimin szedł z nim do łazienki, żeby pomóc mu się wykąpać i zmyć oblepiający go pot, jednak tym razem brunet był na tyle wycieńczony, że oczy same mu się zamykały, jednak nie był w stanie w pełni zasnąć, bojąc się, że jeśli przymknie powieki na trochę dłużej, wszystko do niego powróci. Jimin westchnął i z braku innych możliwości, spróbował metody, której używał bardzo rzadko, ale za każdym razem działała i pomagała jego mężowi zasnąć i pokonać strach nawet w najgorszych warunkach. Przełknął ślinę i przysunął usta bliżej jego ucha, po czym zaczął cichutko śpiewać wszystkie spokojne piosenki jakie tylko przychodziły mu do głowy, a czując że mięśnie Hoseoka prawie natychmiastowo się rozluźniły, uśmiechnął się i nie przerywając śpiewu, położył swoją małą dłoń na jego brzuchu, głaszcząc go i rysując palcem różne wzory. Starszy wtulił się mocniej w jego klatkę piersiową ukochanego i przymknął oczy, jednak gdy tylko zaczął z powrotem przysypiać, drżenie całego ciała powróciło. Jimin wciągnął go na siebie i delikatnie pocałował tuż pod uchem, cały czas śpiewając, a widząc że pomaga mu to ponownie zapaść w spokojny sen, kontynuował pocałunki, schodząc wargami przez policzek i całą długość szyi aż do obojczyków i z powrotem na górę. Po kilku chwilach Hoseok był już pogrążony w głębokim śnie, a nawet cichutko pochrapywał, jednak Jimin wiedział że tej nocy jeszcze nie raz będzie się budził, z przerażeniem na twarzy i drgawkami opanowującymi całe jego ciało, a on będzie musiał za każdym razem go uspokajać*

Everyday I love you | Jihope/Hopemin one shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz