*soboty Jimina dało się opisać dwoma słowami - słodkie lenistwo, jednak nie dotyczyło to czasu gdy większość drzew owocowych oraz krzaczków z truskawkami, jagodami i malinami w jego ogrodzie zaczynało wypuszczać plony. Czy tego chciał czy nie, musiał od rana pracować przy roślinach i dbać o to, żeby nic z jego wysadzanych przez lata grządek się nie zmarnowało. Zazwyczaj wymuszał wtedy na Hoseoku wzięcie wolnego i zyskiwał dodatkowego pracownika, bo dzieci zaczynały się nudzić już po kilkunastu minutach, a większość owoców zamiast w koszach, lądowała w ich ustach, za to mężczyzna potrafił znacznie ułatwić mu zadanie i robił to dodatkowo z wielką przyjemnością. Zrywanie się równo ze świtem nie było dla niego żadnym problemem, dlatego Jimin wstając po nim, mógł powolnym krokiem zejść do kuchni, ocierając z powiek resztki snu i wtulić się w odkrytą klatkę piersiową ukochanego. Starszy kochał oglądać go zaraz po przebudzeniu, więc rozczulony dał mu długiego buziaka w czoło i podał wszystkie tabletki oraz szklankę wody, za co blondyn cicho podziękował, w międzyczasie przeciągle ziewając. Po połknięciu leków, zauważył że herbata i kanapka już na niego czekają i uśmiechając się szeroko, usiadł przy stole, czekając aż Hoseok zajmie miejsce obok niego. Myślami wciąż był gdzieś w krainie snów i obudził go dopiero nagły ból języka wywołany gorącą herbatą, na co zmarszczył lekko nosek i z ciężkim westchnięciem oparł się głową o ramię ukochanego, powoli przeżuwając chleb. Starszy miał jednak ochotę nieco to przyspieszyć, dlatego widząc jak Jimin próbuje zmieścić ogromną kromkę w ustach, porozcinał mu ją na malutkie kawałeczki, dokładnie tak jak robił to ich dwóm czteroletnim synkom, gdy nie chcieli jeść. Mężczyzna spojrzał na niego z czymś pomiędzy załamaniem a rozczuleniem w oczach, po czym kopnął go w kostkę, sekundę później dając mu buzi, przez co starszy zaśmiał się cicho i po dopiciu ostatnich łyków kawy, wstał i poszedł na górę się przebrać. Jimin dokończył śniadanie i stwierdzając że jego piżama nadaje się również na strój roboczy, skierował się prosto do ogrodu, po drodze łapiąc rękawice i wszystkie potrzebne narzędzia. Hoseok pojawił się przy nim niewiele później, mając na sobie znienawidzoną koszulkę Jimina i stare dresy, za to włosy opadające mu na czoło, spiął starą spinką z pszczółką, która kiedyś należała do Minjin, co razem tworzyło naprawdę komiczny, jednak w pewnym sensie uroczy widok. W ręku miał jeszcze coś, o czym Jimin bardzo często zapominał, czyli dwa litrowe bidony pełne wody z lodem, ponieważ po kilkurazowych omdleniach młodszego, wolał zapobiegać takim sytuacjom w przyszłości, za co blondyn był mu bardzo wdzięczny i nagrodził go kolejnym buziakiem. Od razu zaczęli pracę od oczyszczania grządek i wyrywania wszystkich chwastów, co zajęło im prawie półtorej godziny, głównie przez ciągłe pytania Hoseoka o to co na pewno ma wyrywać, ponieważ w jego oczach wszystkie rośliny wyglądały mniej więcej tak samo, a gdy to mieli już z głowy, zajęli się mniej brudzącą częścią, jaką było zrywanie owoców. Powoli i sukcesywnie zapełniali kolejne kosze, a z każdym zakończonym rządkiem, uśmiech Jimina rósł, co potęgowały podjadane co jakiś czas maliny oraz ukochany, który za każdym razem gdy znalazł truskawkę w nietypowym kształcie, przychodził mu ją pokazać i czasem go nią nakarmić. Wczesnym popołudniem byli już przy końcówce, dlatego młodszy pozwolił Hoseokowi się tym zająć, a sam poszedł po ogromną drabinę, żeby pozrywać śliwki i czereśnie, jednak mężczyzna, widząc jak zaczyna wspinać się na chwiejne, drewniane szczeble, od razu znalazł się tuż przy nim, żeby go asekurować. Jimin już chciał mu powiedzieć że tego nie potrzebuje, jednak dokładnie w momencie gdy otwierał usta, jego noga ześlizgnęła się z oparcia i gdyby nie refleks Hoseoka, zapewne uderzyłby głową w leżący obok kamień. Jego serce na chwilę się zatrzymało i dopiero po kilku sekundach odważył się otworzyć oczy, żeby zobaczyć zmartwioną twarz męża, trzymającego go mocno w ramionach. Pozostali w tej pozycji przez prawie minutę, aż wreszcie starszy pomógł Jiminowi stanąć bezpiecznie na nogach, jednak chłopak i tak wtulił się w niego mocno i drżącym głosem powiedział, że chyba zrezygnują ze zbierania owoców, póki nie kupią lepszej drabiny. Ilość emocji wywołanych przez to kilka sekund, spowodowała nagłą falę zmęczenia, dlatego obaj usiedli na huśtawce, biorąc ze sobą jeden z mniejszych koszyków z jagodami oraz swoje bidony z wodą, które były już do połowy puste. Jimin oczywiście zajął swoje stałe miejsce na kolanach Hoseoka i opierając głowę o jego klatkę piersiową, przyglądał się temu jaki kawał dobrej roboty wykonali i czasami otwierał tylko usta, aby ukochany mógł wsadzać mu do nich dojrzałe owoce. Już po chwili dało się zauważyć na jego palcach fioletowe ślady, a blondyn widząc je, wziął po kolei każdy z nich i oblizał go, pokazując potem starszemu swój niebieski język. Hoseok zachichotał cicho i przyciągnął go do długiego, jagodowego pocałunku, który przerwało dopiero szczekanie ich pieska, który przybiegł do nich, machając ochoczo ogonem. Jimin z jeszcze szerszym uśmiechem przyciągnął futrzaka bliżej i podrapał go za uchem, naprawdę ciesząc się z tego jak miło spędził dzień, ponieważ czuł się spełniony przez zajmowanie się swoimi dwoma najważniejszymi hobby - roślinami i Hoseokiem*
CZYTASZ
Everyday I love you | Jihope/Hopemin one shoty
FanfictionJimin i Hoseok od pierwszego spotkania czuli, że łączy ich więcej niż są w stanie pojąć. Ich związek przeżył naprawdę wiele wzlotów i bolesnych upadków, ale przy każdym z nich odkryli, że tak długo jak mają siebie, wytrzymają wszystko i wyjdą z tego...