*Jimin bardzo dobrze odnajdywał się w nowej pracy. Składanie razem pięknych bukietów dawało mu wiele radości, a sama możliwość przebywania wśród ukochanych roślin sprawiała że codziennie rano czuł spokój i przyjemne wyciszenie, jadąc do niewielkiej kwiaciarni w centrum miasta. Nie musiał pracować, bo jego chłopak dosyć dobrze zarabiał, ale czuł się dziwnie, nie dokładając się do rachunków za ich wspólne mieszkanie, dlatego znalazł sobie zajęcie, które oprócz zysku będzie mu dawało również satysfakcję. Gdzieś w odległych marzeniach widział siebie i Hoseoka w uroczym, klimatycznym ogródku, który sam w całości założy i wypielęgnuje za domkiem w lesie i może z gromadką dzieci biegających boso po trawie wokół nich, jednak wiedział że możliwości na spełnienie tych wyobrażeń, są bardzo małe, bo na razie nic nie wskazywało na wyprowadzkę z przytulnego mieszkania w jednej z lepszych dzielnic miasta, a temat dzieci był wyjątkowo drażliwy, bo każde poruszenie go wywoływało sprzeczkę. Jimina trochę bolał fakt, że jego chłopak zupełnie nie widzi się w roli rodzica, ani nie próbuje nawet zrozumieć że młodszemu na tym mocno zależy i wręcz marzy o powiększeniu ich rodziny w dalszej lub bliższej przyszłości, jednak póki nie musiał, to starał się o tym zwyczajnie nie myśleć. Zdecydowanie bardziej pozytywnym tematem były kwiaty, a dokładniej ogromne ilości wielobarwnych płatków i liści w różnych kształtach, które codziennie przechodziły przez jego sprawne ręce, aby finalnie skończyć w cudownie skomponowanych bukietach - czasem mających wywołać uśmiech, czasem łzy szczęścia, czasami pomóc wyrazić skruchę a czasem po prostu upiększyć rodzinny stół podczas kolacji. Za każdym z nich kryła się osobna historia i świadomość bycia ich małą częścią sprawiała miętowowłosemu ogromną radość. Więcej uciechy dawało mu jednak tworzenie swojej własnej historii, bo czasem wydawała mu się ona wręcz bajkowa, zaczynajac od tego jak poznał swojego ukochanego, poprzez wszystkie sytuacje które im się przytrafiały, aż po dzień dzisiejszy, gdy Hoseok wciąż potrafił zaskakiwać go swoim oddaniem i chwilami nawet romantyzmem. Chłopak nie zawiódł go i tym razem - w okolicach godziny dziewiętnastej, Jimin zdejmował już swój pracowniczy fartuszek i odkładał na miejsce ostatnie wstążki, aby potem pogasić wszystkie światła i zamknąć przednie oraz tylne drzwi na klucz. Od strony zaplecza już czekał na niego wysoki brunet w niedopiętym płaszczu i jak zwykle bez czapki. Niższy z uśmiechem podszedł do niego i stanął na palcach, aby pocałować go szybko w zimny policzek, po czym niespodziewanie trzepnął go otwartą dłonią w rozwiane, ciemne kosmyki* wiesz za co to *dodał z przekąsem, już nawet nie mając siły więcej komentować tego, że jego ukochany uporczywie zostawia szalik oraz czapkę w przedpokoju, nawet gdy temperatura jest poniżej zera* też się cieszę że cię widzę Minnie *ich ręce bez trudu odnalazły się nawzajem i ruszyli w niespieszny spacer do mieszkania, położonego kilka przecznic dalej. Wymieniali uwagi na temat wszystkiego co działo się w ciągu dnia, jednak Jimin miał wrażenie, że coś jest nie tak, bo Hoseok zgrabnie omijał wszystkie pytania dotyczące popołudnia. Wszystko wyjaśniło się po wejściu do mieszkania, gdy zobaczył stół zastanowimy miskami z różnymi rodzajami sałatek i serów, z dwoma dumnie stojącymi, wypalonymi do połowy świeczkami na środku* to za te brudne skarpetki na korytarzu.. i w salonie.. i pod łóżkiem.. i w sumie też w kuchni *nieśmiały uśmiech Hoseoka sprawił, że Jimin nie mógł zareagować inaczej, niż uderzając go lekko w ramię i szepcząc pod nosem ‚głupek' a potem przyciągając do czułego pocałunku. Ich kolacja minęła w naprawdę miłej i cieplej atmosferze, jednak jak się okazało nie była jedyną niespodzianką tego wieczoru, bo w nocy Hoseok miał dla Jimina jeszcze wiele atrakcji*
CZYTASZ
Everyday I love you | Jihope/Hopemin one shoty
FanfictionJimin i Hoseok od pierwszego spotkania czuli, że łączy ich więcej niż są w stanie pojąć. Ich związek przeżył naprawdę wiele wzlotów i bolesnych upadków, ale przy każdym z nich odkryli, że tak długo jak mają siebie, wytrzymają wszystko i wyjdą z tego...