Rozdział XII

7.2K 557 147
                                    

[Alert bezpieczeństwa!

W tym rozdziale dzieją się... 'rzeczy', więc czujcie się ostrzeżeni.

Sorry but not really sorry.]

Wszystko zaczęło się od delikatnego niekomfortowego uczucia w podbrzuszu. Niecałą godzinę później zwijałem się z bólu. Było mi gorąco i słabo. Płakałem i błagałem bogów, aby skończyli moje cierpienie. W pewnym momencie straciłem kontakt z rzeczywistością. Był tylko ból.

Mimo to jakaś część mnie zarejestrowała, że mężczyzna przemienił się w wilka. Zwierze podeszło do mnie i ułożył tuż obok mnie. Dotykało zimnym nosem moich ramion i nóg. Delikatnie pocierało łbem moje plecy. A gdy gorąco zniknęło, ale ból pozostał, przylgnął do mnie, a ciepło jego ciała było niemal uspakajające.

Czułem dziwny zapach. Coś jak... las. Sosny... Tak. To była woń sosnowego lasu... tylko silniejsza. W końcu zasnąłem najprawdopodobniej z wyczerpania, bo ból nie zelżał nawet na sekundę.

***

Obudziłem się późnym rankiem. Przy moim 'łóżku' leżały jagody i przypalony królik. Zjadłem wszystko. Nie zostawiłem nawet kawałeczka zdatnego do zjedzenia mięsa.

Czułem się dziwnie. Wszystko było jakieś takie... inne. Jakby to ująć... Zapachy były takie intensywne. Światło wydawało się mocniejsze. Kolory jakby odrobinę... żywsze. No i dźwięki odrobinę głośniejsze.

Gdy kończyłem wyskubywać ostatni kęs mięsa z królika, do jaskini wszedł wilk. Nie 'ten' wilk a zwykły wilk. Jednak wydawał się... znajomy. Zrozumiałem, gdy dostrzegłem jeszcze nie do końca zagojoną ranę na jego nodze.

To wilk, którego uwolniłem z sideł. To od niego wszystko się zaczęło. Gdybym tego nie zrobił... Nie. Nieważne czy bym to zrobił. Nie miałem przyszłości w tym małym północnym miasteczku. Grimm w końcu by mnie dopadł. W końcu stałbym się nieuważny. Ostatecznie i tak skończyłbym źle.

Tym razem udam się na wschód. Do mojej ojczyzny. Matka nigdy nie powiedziała mi, dlaczego ją opuściła, ale... Na pewno nie będzie tam gorzej niż tu. Muszę tylko uciec temu... mężczyźnie.

Na razie co prawda nie zrobił mi krzywdy. Wręcz przeciwnie... wydaje się mną opiekować. Może... może nie muszę uciekać. Może pozwoli mi odejść. On... nie zachowuje się jak ludzie. Bardziej przypomina wilka. Jednak... może... może te historie były przesadzone. Może nie jest takim potworem.

Wilk przyglądał mi się, ale nie zbliżał się za bardzo. Wyciągnąłem w jego stronę jedną z kości.

- Chcesz? No chodź.

Nawet nie drgnął, ale jego wzrok podążał za trzymaną przeze mnie kością. Uśmiechnąłem się i rzuciłem nią, a on złapał ją w locie. Wilk dotrzymywał mi towarzystwa aż do wieczora. Siedziałem sobie oparty o ścianę, a on leżał przy wejściu do jaskini, aż nagle podniósł się i wyszedł.

Po chwili pojawił się inny wilk. Znacznie większy i o czarnej sierści. Ponadto z chwilą, w której się pojawił, zacząłem czuć tą samą przyjemną woń co wczoraj.

Otrząsnął się ze śniegu i zaczął zmieniać w człowieka. Odwróciłem wzrok, bo wciąż było to dla mnie... nieprzyjemne. Poza tym chciałem dać mu chwilę, aż się ubierze.

Jednak on od razu podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i przysunął się bardzo blisko. Znowu mnie obwąchiwał. Tym razem nie obawiałem się tego tak bardzo. Nie miałem pojęcia, dlaczego to robi, jednak nie wydawało się to szkodliwe.

Mężczyzna zatrzymał się na mojej szyi. Złapał mnie za ramiona i niemal przycisnął do siebie. Mocno wdychał powietrze, a ja zacząłem czuć, że coś jest nie tak. Warknął nisko. Jednak nie było to wściekłe, ostrzegawcze czy zirytowane warknięcie. To było... coś... coś innego. Wydawał się bardziej... zwierzęcy.

Jakaś część mnie zareagowała na to w dziwny sposób. To było tak jakby... ktoś pociągnął za strunę. Krótkie, aczkolwiek intensywne uczucie. Nie mogłem określić go mianem nieprzyjemnego... jednak... było w pewien sposób jednocześnie przyjemne i niekomfortowe. Towarzyszyło temu nagłe gorąco. Jakby gdzieś wewnątrz mnie buchnął ogień. I ponownie... krótko, aczkolwiek intensywnie.

Nagle złotooki pchnął mnie na leże z futer i delikatnie mnie do nich przycisnął. Poprzednie nieokreślone uczucia zniknęły. Zastąpił je paraliżujący strach, który przerodził się niemal w panikę, gdy wilk klęknął między moimi nogami i spojrzał na mnie błyszczącymi dzikością ślepiami.

Chwycił za moją koszulę i jednym szarpnięciem rozpiął, wyrywając przy okazji kilka guzików. Zamruczał głęboko i przesunął dłonią po mojej piersi. Czułem się jak... Jak jego własność. Spoglądał na mnie z zadowoleniem, żądzą i niemal zachłannością.

Złapał mnie za zdrowe udo i uniósł je do góry, opierając o swoje biodro. Mój wzrok powędrował w tamtą stronę i wszelkie wątpliwości co do jego zamiarów zniknęły, gdy zobaczyłem, że jest podniecony.

Nie rozumiałem dlaczego to się dzieje. Czym go sprowokowałem... Dlaczego doszło do tej sytuacji. Znalazłem w sobie jednak siłę, by wyrwać się z otępienia.

Spróbowałem się podnieść, ale jednym pchnięciem ponownie ułożył mnie na ziemi. Moje serce przyśpieszyło, a oddech stał się nierówny. Doszło do mnie co zaraz się ze mną stanie, jeśli nie zacznę walczyć.

Zacząłem wierzgać, a gdy udało mi się sięgnąć jego twarzy i zostawić na niej krwawe zadrapania, wilk jedynie wydał z siebie niezadowolone warknięcie. Mocniej złapał za moje udo, a wolną dłonią unieruchomił jedną z moich rąk. Uniósł moje biodra i przycisnął mnie swoim ciałem.

- Puszczaj mnie!

Zacząłem krzyczeć, co jeszcze bardziej go zirytowało. Drugie udo bolało mnie piekielnie, gdy próbowałem unieść nogę i go kopnąć. Niestety mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Nie miałem siły... Nie miałem szans... to znowu się dzieje. Dlaczego...

- Przestań. Proszę, przestań.

Mężczyzna chwycił mnie wygodniej i naparł na mnie. Miałem wrażenie, że moje serce pęka. Gdy już zaczynałem czuć się bezpiecznie... gdy powoli znajdowałem w sobie odwagę by odrobinę się otworzyć... by być sobą... Okazuje się, że jestem głupcem...

- Przestań! Błagam!

Szarpnąłem się jeszcze raz, a on warknął i nagle moje ciało zesztywniało. Zapach lasu stał się silniejszy i niemal zabrał mi dech w piersiach. Miałem wrażenie, że zostałem związany niewidzialną liną. Jakby coś wewnątrz mnie zmuszało mnie do podporządkowania się jego woli. W tym momencie, gdy nie byłem w stanie podjąć walki, złapał mnie mocniej i jednym pchnięciem we mnie wszedł.

Krzyknąłem z bólu i wygiąłem się w łuk, a on wydał z siebie dźwięk zadowolenia. Zaczął wchodzić głębiej a ja... szlochałem. Nie z bólu. Ból już nic nie znaczył. Właśnie odebrano mi resztki dumy. Właśnie stałem się czyjąś kurwą, mimo że przysiągłem sobie, że nigdy nią nie zostanę.

Nachylił się do mnie, zaczął lizać i przygryzać skórę na mojej szyi i piersi. Próbowałem go odepchnąć, ale nawet nie drgnął. Na początku miałem wrażenie, że rozrywa mnie od środka. Wsuwał się we mnie coraz głębiej. Sprawiało mu to trudność, jednak w pewnym momencie gładko wszedł we mnie do końca.

I mimo że ból nagle stał się mniejszy to gdy zaczął się poruszać, za każdym razem gdy we mnie wchodził, miałem wrażenie, że rozdziera mnie na strzępy. Nie fizycznie... ale psychicznie, emocjonalnie i duchowo.

Odsunął się ode mnie i chwycił za biodra. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, ale nie widziałem wyrazu jego twarzy, bo zasłaniały ją łzy. Nagle zaczął brać mnie mocniej. Zacisnąłem dłonie na miękkim futrze i płakałem, czekając, aż to się skończy.

Samotny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz