Rozdział XXIX

6.6K 561 113
                                    

Nasir wyruszył jeszcze tego samego dnia. Ja natomiast zostałem sam... a właściwie nie zupełnie sam, bo miałem do towarzystwa stado wilków. Jednakże... pełnia jeszcze się nie skończyła. Tak więc kolejne dwie noce były niemal równie ciężkie. Niemal. Trzecia bowiem była już nawet do zniesienia. Nie powtórzyłem też mojego... wybryku. Jakoś sobie poradziłem.

Musiałem po prostu się czymś zająć więc... głównie spędzałem noce na zabawie z trzema młodymi wilkami. Naprawdę nie różniły się zbytnio od przerośniętych, przyjaznych psiaków. Kilka godzin ruchu i jakoś dało się przez to przejść.

Dzisiejszy dzień miał być już normalny. Ponadto wieczorem powinien wrócić Nasir. Akurat zmierzchało, gdy go zobaczyłem. Rzucałem Mirrze patyk, a ten przynosił mi go, merdając przy okazji ogonem.

Kucnąłem, by odebrać od niego kawałek drewna, najpierw jednak należała mu się nagroda. Pogłaskałem go po jego ślicznym łebku.

- No kto jest dobrym chłopcem? Mirra jest dobrym chłopcem. Tak, tak.... Dobry chłopiec przyniósł patyczek.

Nassir zatrzymał się obok nas i spojrzał na mnie, przechylając delikatnie głowę i mocno marszcząc ciemne brwi.

- Witaj Dyara.

- Witaj.

Rzuciłem patyk jeszcze raz, a Mirra poleciał jak wystrzelona strzała.

- Kupiłem papier, tusz, pióra i mąkę dla Dyary.

- Fajnie.

Mirra przybiegł z powrotem, a ja z uśmiechem powtórzyłem proces nagradzania.

- No brawo! Kto jest najlepszym chłopcem w tym lesie? Mirra jest. Tak, tak dobry chłopiec. Już, już... A teraz łap!

Rzuciłem patyk jeszcze dalej niż ostatnio. Czułem jednak na sobie intensywne spojrzenie, co zmusiło mnie do oderwania wzroku od Mirry i spojrzenia na Nasira.

- Co się stało?

- ... Kupiłem mąkę.

- ... No dobrze.

- Dużo.

Jakby na podkreślenie swoich słów wskazał na sanie, na których leżał przyzwoity wór... zapewne mąki.

- To świetnie.

Ciemne brwi zmarszczyły się jeszcze bardziej. Przyjrzałem się naburmuszonej minie Nasira i po chwili podszedłem do niego. Przypatrywał mi się z odrobiną zainteresowania w oczach, jakby nie był pewien czy dalej ma być zły, czy bardziej zaintrygowany. Wygrało to drugie, gdy sięgnąłem do jego głowy i wsunąłem rękę w jego ciemne, gęste włosy i zacząłem je mocno czochrać.

- No kto jest dobrym chłopcem? Nasir jest. Tak, tak... Dooobry chłopiec przyniósł Dyarze mąkę. Brawo.

Mężczyzna wpatrywał się we mnie w niemym szoku. Trwało to dobrych kilka sekund. Zdążyłem już zabrać dłoń i zająć się na powrót Mirrą. W końcu brunet otrząsnął się z szoku, przesunął dłonią po zmierzwionych włosach i ku memu wielkiemu zaskoczeniu uśmiechnął się z zadowoleniem i odszedł. Cóż... wygląda na to, że nawet wilkołak lubi czasem być pochawlonym za bycie dobrym chłopcem.

***

Szczerze mówiąc do samego końca, nie mogłem uwierzyć, że Nasir będzie uczył mnie czytać. To w końcu... Walka z wiatrakami. Nie znam podstaw. Nie znam nawet alfabetu. Komu chciałoby się użerać z analfabetą? Ale... On naprawdę zamierzał mnie uczyć.

Siedziałem naprzeciw niego z kartką papieru leżącą na stole i piórem w dłoni. Nasir wypisał wszystkie litery alfabetu w pionowym rzędzie. Wcześniej zapisał całe trzy kartki, próbując samemu przypomnieć sobie, jak się je pisało. Gdy był usatysfakcjonowany, zrobił dla mnie listę znaków i kazał mi je przypisywać. Jednocześnie tłumaczył mi, jak się je odczytuje.

Trwało to kilka godzin. Przepisywałem litery powoli i starannie aż zaczęły jakoś wyglądać. Nasir stwierdził, że tyle na razie wystarczy i pochwalił moje bohomazy. Nie uważałem, by były specjalne dobre... ale mimo wszystko było mi miło.

Następnego dnia to powtórzyliśmy. Tak samo było z następnym. Czwartego dnia pamiętałem już większość liter. Mniej więcej. Nie potrafiłem ich jeszcze wszystkich zapisać z pamięci... Jednak gdy Nasir kazał mi przeczytać jakieś słowo, zazwyczaj potrafiłem rozpoznać większość liter i udawało mi się przeczytać te łatwiejsze słowa.

Kolejne kilka dni spędziłem na zapamiętywaniu liter i próbach czytania. Gdy czytanie pojedynczych słów zaczęło iść mi dość sprawnie Nasir dał mi resztę kartek, które nam zostały i kazał codziennie przypisywać jakieś wybrane zdanie po dziesięć razy. Starałem się pisać małymi literami, by oszczędzać papier, ale jednocześnie robiłem to starannie i czytelnie na ile byłem w stanie.

I tak mijały kolejne dni. Gdy wypełniliśmy wszystkie codzienne obowiązki, siadaliśmy i męczyliśmy się wspólnie. Czasem kazał mi czytać na głos i po prostu słuchał. Innym razem przed wyjściem na polowanie dawał mi książkę do ręki i kazał czytać, dopóki nie wróci. A gdy wracał, prosił, bym opowiedział, o czym przeczytałem.

Nie licząc tych lekcji, dni były nudne. Nasir chodził na polowania, rąbał drewno, przynosił wodę znad rzeki. Ja pilnowałem, by w domu panował porządek. Gotowałem, urozmaicając naszą dietę o podpłomyki z kupionej przez Nasira mąki. Można powiedzieć, że... Zostałem kurą domową. Jednak... Musiałem jakoś odpłacić się za możliwość mieszkania w jego domu. Tak więc nie przeszkadzało mi, że piorę jego rzeczy. Od czasu do czasu chodziłem też, by pozbierać zioła. Chciałem też pomóc w innych rzeczach, ale wilkołak nie widział takiej potrzeby.

Raz się zbuntowałam i zacząłem rąbać drewno. W godzinę narąbałem tyle, co on w piętnaście minut. W dodatku bolały mnie po tym ręce. Nasir cały ten czas się mi przyglądał, po czym rzucił krótki komentarz o tym, że omegi są słabsze więc fizyczne prace lepiej zostawić alfom. Jestem dobrze wychowaną osobą, więc powstrzymałem się przed pokazaniem mu wulgarnego gestu i poszedłem wymoczyć ręce w ciepłej wodzie.

Kolejne dni mijały spokojnie właśnie w ten sposób. W dzień głównie pracowaliśmy, a wieczorami siadaliśmy przy stole. Zazwyczaj zaczynaliśmy od nauki czytania, ale często przy tym rozmawialiśmy o... różnych rzeczach. Przyziemnych. Nie mówiliśmy o sobie ani o wilkołakach. Rozmawialiśmy o głupotach. O pogodzie. O lesie. O treści książek, ale i o tym, jak minął nam dzień.

Nasir mówił coraz płynniej, a ja powoli płynnie czytałem kolejne zdania. Nawet nie zauważyłam, kiedy zacząłem wyczekiwać tych wieczorów.

Samotny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz