Rozdział LXXV

4.1K 407 11
                                    

Zeskoczyłem na ziemię i pewnie stanąłem na nogach. Rozejrzałem się, ale w ciemności nie dostrzegłem nikogo. Być może przestraszyłbym się zniknięcia mojego alfy, gdyby nie to, że byłem pewien, iż jest bezpieczny. Poza tym byłem też pewien, że jest blisko. Po prostu to czułem. Wkrótce okazało się, że miałem rację.

Nasir wyszedł z zaułka i gestem ręki przywołał mnie do siebie. Rozejrzałem się, by upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu i szybko ruszyłem w jego stronę. Nim zdążyłem zapytać, co robił, on odezwał się pierwszy.

- Czy wszystko w porządku?

- ... Tak. Tak myślę. Co prawda rzuciłem kilka gróźb, których nie byłbym w stanie spełnić... No ale od tego mam ciebie. No wiesz... powiedziałem, że byłbyś w stanie zabić wszystkich mężczyzn w karczmie... Takie tam.

- Gdyby coś ci groziło... Zrobiłbym to.

- W takim razie dobrze, że nic mi nie groziło... No i okazało się, że potrafię doskonale blefować. A mogę wiedzieć, co robiłeś w tym zaułku?

- Ktoś kręcił się w okolicy, więc się skryłem. Co prawda okazało się, że był to jakiś pijany mężczyzna, który dość szybko stąd zniknął. Uprzednio przewrócił się kilkakrotnie, oddał mocz i zwymiotował. Po tym, co zobaczyłem... zastanawiam się, dlaczego to my jesteśmy nazywani przez ludzi zwierzętami.

- ... Wilkołaki nie piją alkoholu?

- Oczywiście, że nie. Nie ma nic gorszego od osłabienia zmysłów i braku kontroli nad sobą. Nie lubimy, gdy kontrolę przejmuje wilcza strona, ale ona przynajmniej ma rozum. W przeciwieństwie do ludzi po alkoholu.

- Hm... Coś w tym jest.

- Możemy już stąd iść? Śmierdzi tu.

- Tak. Chodźmy stąd jak najszybciej. I już nigdy nie wracajmy... ale... czy moglibyśmy wstąpić po drodze gdzieś jeszcze?

- Dyara...

- Tylko na chwilę.

- ... Czy to będzie niebezpieczne?

- Raczej nie... No, chyba że zamieszkały tam bezdomne psy. No ale to twoi ludzie więc raczej nie będzie problemu.

***

Z zewnątrz wyglądał tak samo, jak gdy ostatnio go widziałem. Z tym że teraz był środek nocy, więc prezentował się raczej... nieprzyjaźnie. Za dnia prezentuje się natomiast jak rozpadająca się szopa. Tak więc trudno stwierdzić co jest gorsze. W ciemnościach przynajmniej nie widać tak bardzo, w jakim jest stanie. Co prawda mój wzrok przyzwyczaił się już do ciemności i widziałem wszystko wyjątkowo wyraźnie. Jeszcze rok temu mieszkałem w tym budynku. Jeszcze rok temu był to mój... dom. Tak jakby. Teraz gdy na niego spoglądam, zastanawiam się, jak mogłem tutaj żyć.

Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem do środka. Drzwi skrzypiały, gdy je otwierałem. Bardziej, niż gdy ostatnio to zrobiłem. A może dźwięk tylko wydawał mi się głośniejszy, ponieważ mój słuch się wyostrzył. W środku zastałem... bałagan to chyba zbyt mało powiedziane. Co prawda Grimm i jego ludzi urządzili tu spore pobojowisko, jednak ktoś posunął się o krok dalej.

Ktoś tutaj buszował. Zapewne kilka osób na tyle odważnych, by spróbować mnie okraść. Nie było tu wiele... ale zabrali wszystko, co miało jakąś wartość. Przeszukali wszystko dokładnie. Znaleźli nawet moją kryjówkę w podłodze. Wyrwali deski i zabrali pieniądze. Dużo tego nie było... nie mniej mam nadzieję, że tej zimy odmarzną im palce za przywłaszczenie sobie cudzej własności. Teraz żałuję, że jestem wilkołakiem, a nie wiedźmą... czy mężczyzna może być wiedźmą? Słyszałem, że na zachodzie pali się wiedźmy, ale zawsze mówiono o kobietach. W każdym razie chciałbym móc rzucić klątwę, która sprawiłaby, że każdy, kto zabrał coś należącego do mnie, straciłby palce. To byłoby sprawiedliwe.

Rozejrzałem się i krążyłem po pomieszczeniu w poszukiwaniu... sam nie wiem... Czegokolwiek. Został jeden porysowany i przypalony garnek... bezużyteczny. Nawet sztućce zabrali. Materac został rozcięty, gdyż był dość logicznym miejscem do ukrycia czegoś wartościowego... trzeba jednak mieć co ukryć. Nawet mi go nie szkoda. Był cholernie niewygodny. Czułem przez niego ramę łóżka i budziłem się rano z bólem pleców. Czasami miałem ochotę go spalić.

Ukucnąłem przy przewróconym kufrze, bo coś się w nim ostało. Ustawiłem go do pionu i zajrzałem do środka. Trzymałem w nim głównie ubrania i kilka niepotrzebnych szpargałów. Ubrania zniknęły, co było odrobinę... niesmaczne. Trochę nie podobała mi się myśl o tym, że ktoś zabrał nawet moją bieliznę. W środku było tylko kilka guzików mój stary moździerz i tłuczek, których nie używałem, bo były uszkodzone, ale szkoda mi było ich wyrzucić. Kilka skrawków materiałów, które trzymałem na wypadek, gdyby trzeba było przyszyć łatkę. Było tam jeszcze kilka śmieci i... coś, czego już dawno nie widziałem. Wsadziłem to na samo dno. Głęboko. Powinienem to wyrzucić, ale... nie mogłem. To były wspomnienia. Jedyne dobre wspomnienia. Może niedoskonałe... ale wciąż dobre.

Sięgnąłem w głąb kufra i poczułem w dłoni znajomy kształt. Wyciągnąłem drewnianą zabawkę i przyjrzałem się jej bliżej. Nie pamiętałem jej zbyt dokładnie. Kształt wydawał się więc znajomy, ale i w jakiś sposób nowy. Rozpoznawałem jednak linie grzywy i ogona. To była bardzo prosta drewniana zabawka. Prostsza niż ta wyrzeźbiona przez Nasira. Gdy przesunąłem palcem po grzbiecie konika, poczułem lekką nostalgię. Gdy byłem malutki... zaraz po naszej przeprowadzce... Jak przez mgłę pamiętam matkę, gładząc mnie po głowie, gdy bawiłem się w tym nieprzyjaznym, nowym miejscu. Tak wielu rzeczy wtedy nie rozumiałem. W pewnym sensie tęsknię za tym czasami. Tak dobrze było żyć w nieświadomości...

- Dyara?

Mój alfa spoglądał na mnie z mieszaniną zainteresowania i troski. Uniosłem drewnianą zabawkę wyżej, by mógł ją zobaczyć.

- Czy nie jest urocza?

- To po nią tu przyszliśmy?

- Nie wiem... Po prostu... czułem, że muszę tu przyjść. Możliwe, że to o to chodziło. To w sumie jedyna cenna rzecz, jaka kiedykolwiek znalazła się w tym domu. Wszystko inne... jest bezwartościowe. Teraz myślę sobie... że chciałbym, aby nasze dziecko też się nią bawiło.

- Dyara... nadal tego chcesz?

- Oczywiście. Chcę... Chcę założyć z tobą rodzinę. Chcę... Chcę zostawić wszystko za sobą. Dlatego chodźmy stąd.

Wstałemi po raz ostatni rozejrzałem się po wnętrzu. Po raz ostatni... tym razem naprawdę.

Samotny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz