Rozdział III

7.2K 625 95
                                    

Segregowałem zebrane zioła i rozwieszałem je na sznurku by uschły. W ten sposób mogłem przetrzymywać je znacznie dłużej. Było ich całkiem sporo. Mogłem pozwolić sobie na sprzedanie nawet połowy z nich. Świeże zawsze sprzedają się lepiej. Dlatego, gdy skończyłem, udałem się do niewielkiej, a jednocześnie jedynej w tej wiosce gospody.

Żona gospodarza była niemal moją stałą klientką. Dwie zimy temu jej najmłodsze dziecko zmarło. Początkowo wyglądało to jak zwykłe przeziębienie. Po miesiącu nagle chłopcu pogorszyło się, a po kilku kolejnych dniach zmarł. Biedna kobieta bardzo to przeżyła. Ma jeszcze trójkę dzieci i znacznie poważniej podchodzi do ich zdrowia. Zapewne tylko ze strachu przed utratą kolejnego maleństwa kupuje ode mnie zioła. Bardziej od opinii innych zależy jej bowiem na zdrowiu swoich pociech. Jeśli powiem jej, że zebrałem świeże zioła, z pewnością coś kupi. Najpewniej coś na kaszel i odporność.

Słońce właśnie zaszło, więc wewnątrz gospody zgromadziło się wielu mężczyzn chcących odpocząć po całym dniu pracy. W dużym pomieszczeniu panował hałas, a wokół unosił się aromat pieczonego na rożnie mięsa. Zapewne dziczyzny. Było tu również ciepło zwłaszcza w porównaniu do panującego na zewnątrz mrozu.

Usiadłem przy jedynym wolnym stoliku i przeszukałem pomieszczenie w poszukiwaniu Floris. Po chwili dostrzegłem kobietę niosącą kufle z grzanym winem do jednego ze stołów. Poczekałem, aż mnie dostrzeże i dałem jej znak ręką by podeszła.

Floris była niegdyś atrakcyjną kobietą. Teraz była matką trójki dzieci i żoną oberżysty, a to odznaczało się w jej wyglądzie. Nie należała już także do najmłodszych. Nadal jednak można było zauważyć w niej ślady dawnej urody. Między innym w jej pięknych kasztanowych włosach poprzetykanych nitkami siwizny.

- Witaj Dyara*. Podejrzewam, że przychodzisz z propozycją kupiecką?

- Czy zioła, które kupiłaś ostatnio, przyniosły efekty?

- Cóż... kaszel u Limet zniknął, jednak chyba mój syn także się przeziębił.

- Nazbierałem dziś wiele świeżych ziół. Mogę sprzedać ci tę samą mieszankę. I kilka na odporność. W ten sposób prawdopodobieństwo, że choroba powróci lub dopadnie twoją drugą córkę, zmaleje. Możesz podawać je w formie herbaty... chociaż jestem pewny, że znajdziesz jakiś sposób, by dzieci piły je ze smakiem.

Kobieta wydawała się zadowolona z mojej propozycji.

- Ile możesz mi sprzedać?

- Odwiedź mnie jutro. Przedyskutujemy ilość i cenę. Będziesz też mogła ocenić czy jakość ci odpowiada.

- Ależ ja się na tym nie znam. Ufam, że będzie wystarczająca.

- ... Zapewniam, że nie sprzedam ci niczego niskiej jakości.

- W takim razie... co powiesz na grzane wino?

- Nie wziąłem ze sobą pieniędzy...

- Pierwszy kufel za darmo.

- ... Zgoda.

Floris uśmiechnęła się lekko i ruszyła do kuchni. Po chwili postawiła przede mną wino i szybko ruszyła obsługiwać innych gości.

Upiłem odrobinę ciepłego płynu. Był cierpki, ale to jedyne wino, jakie tu serwują. I jedyne, na które hipotetycznie byłoby mnie stać. Zgodziłem się tylko po to, by móc posiedzieć w cieple. Dlatego planowałem pić powoli. Nie stać mnie na kupienie dolewki, jednak póki piję, nikt nie powinien mieć pretensji.

W ciszy przysłuchiwałem się rozmowom pozostałych klientów. Nie było to nic interesującego. Aż do momentu, gdy usłyszałem znajomy głos gdzieś za sobą. Dyskretnie spojrzałem w tamtą stronę.

Samotny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz