Rozdział XVI

7.3K 595 54
                                        

Słońce powoli zachodziło. Nie wiem, czy złotooki mężczyzna jest blisko lub, czy w ogóle mnie szuka. Szedłem już kilka godzin, pozwalając sobie na jedynie krótkie kilkuminutowe przerwy. Byłem zmęczony, głodny, spragniony i obolały. Ponadto nadchodziła noc.

Powinienem zaryzykować podróż nocą czy może odpocząć i rozpalić ognisko? Będzie znacznie zimniej niż za dnia... jednak jestem pewien, że wilkołaka mrok nie powstrzyma. Jeśli się zatrzymam z każdą minutą, on będzie bliżej mnie.

Co złego może mnie spotkać? W innej sytuacji obawiałbym się wilków, ale te wydają się... w jakiś sposób mnie lubić. Jakby wyzbyły się swoich instynktów. A przynajmniej względem mnie. A więc podróż nocą nie powinna być aż tak niebezpieczna.

Zdecydowałem, że się nie zatrzymam. Jeszcze nie. Kto wie, może gdzieś w pobliżu znajduje się jakaś osada. Jeśli będę cały czas zmierzał na południe lub południowy zachód w końcu wyjdę z lasu. Później wystarczy znaleźć drogę lub ścieżkę.

Mimo wszystko, gdy zapadł zmrok, zacząłem wątpić w swoją decyzję. Las nocą wydawał się... w jakiś sposób przerażający. Nie wiem dlaczego. Wcześniej nie miałem problemów ze spacerami po lesie nawet w środku nocy. Kochałem las. Jednak teraz... teraz gdy wiem, że istnieją stworzenia gorsze od wilków i niedźwiedzi, nie czuję się już tak pewnie.

Ponadto... z zaskoczeniem stwierdziłem, że widzę więcej, niż się spodziewałem. Tak jakby księżyc świecił mocniej niż zwykle, mimo że do pełni pozostało jeszcze kilka dni. Dźwięki też stały się jakby wyraźniejsze. Pohukiwania sowy... skrzypienie śniegu pod moimi stopami...

Było już jednak za późno, by się wycofać. Musiałem brnąć dalej. Powoli jednak traciłem siły.

Pozwoliłem sobie na krótki odpoczynek. Usiadłem, opierając się o drzewo i wyprostowałem zranioną nogę. Bolała. Bolała tak bardzo, że powoli stawało się to nie do wytrzymania. Było zimno... Miałem rękawiczki, a jednak byłem przekonany, że moje dłonie są czerwone z zimna.

Poczułem, jak wzbiera we mnie płacz. Powstrzymałem jednak łzy, wiedząc, że nie poprawi to w żaden sposób mojej sytuacji. Miałem tego jednak dosyć. Czy naprawdę warto tak walczyć o przetrwanie? Po co znosić tyle bólu? Prawda jest tak, że gdziekolwiek nie pójdę, nie czeka na mnie lepsze życie... nie mam przyszłości... ale jednocześnie nie chcę umierać.

Wciąż mam jakąś niewielką nadzieję, że moje życie się zmieni. Że może... może wrócę do mojej ojczyzny. Nie pamiętam niemal nic z czasu spędzonego w moim kraju. Pamiętam jedynie ciepło i piasek... I moją matkę pachnącą ziołami i kadzidłem...

Może tam mam jakąś szansę... może... znajdę pracę? Będę mógł czytać książki i uczyć się o leczeniu. Mógłbym pomagać ludziom... I może... znalazłbym kogoś... kogo bym pokochał. Jakiegoś dobrego mężczyznę. Kobiety... kobiety nigdy mnie nie pociągały. Wiem, że z żadną nie byłbym w pełni szczęśliwy. Ale jakiś dobry, uczciwy mężczyzna... ktoś, kto zająłby się mną... pokochał takim, jakim jestem... przy którym nie musiałbym farbować włosów... bo dla niego nie byłyby dziwne tylko piękne... Ktoś... troskliwy... opiekuńczy... Ktoś przy kim czułbym się bezpiecznie.

Nagle w mojej głowie pojawił się obraz pięknych złotych oczu z rdzawymi akcentami. Moje serce przyśpieszyło, a rozum natychmiast je skarcił. To bestia... nie ma w nim krzty... czegokolwiek czego szukałbym w mężczyźnie. Jest atrakcyjny... jednak to zwierze w ludzkiej skórze... a czasem po prostu zwierze. Być może właśnie teraz zmierza w moim kierunku.

Ta myśl przywróciła mnie do rzeczywistości. Nie ma czasu na odpoczynek. Powoli i z ogromnym trudem wstałem. Odczekałem chwilę, gdyż ruch na powrót wzmocnił ból w udzie. Byłem jednak w stanie go wytrzymać.

Samotny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz