Rozdział XLVIII

5.2K 479 169
                                    


Przyznam przed samym sobą, że nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Po prostu im bliżej było do mojej rui, tym bardziej nie mogłem się jej doczekać. W pewnym momencie uświadomiłem sobie dlaczego. To przez tego pieprzonego wilka gdzieś we mnie, który wręcz piszczał na myśl o potomstwie. A ja nie mogłem go zignorować, bo już zaakceptowałem go jako część mnie.

W dniu, gdy miała zacząć się ruja, nie mogłem usiedzieć w miejscu. Nawet Nasir zaczął się niepokoić. Aż w końcu w pewnym momencie jak dostał opieprz za pytanie mnie, czy wszystko w porządku, spojrzał na mnie, zmarszczył brwi, po czym uśmiechnął się i z tym wyrazem zadowolenia powiedział tylko "omegi" i zaczął kiwać głową, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Więc dostał łyżką po łbie i poszedł na podwórko się dąsać.

Siedziałem w pokoju i próbowałem się czymś zająć, gdy to poczułem. Niby subtelne, a jednak od razu wiedziałem, że się zaczyna. Tak więc wyszedłem, znalazłem mojego alfę z pretensjami rąbiącego drewno i zaciągnąłem go do sypialni. Na jego szczęście nie próbował dyskutować. Pchnąłem go na łóżko i zacząłem rozbierać, podczas gdy ten patrzył na mnie, jakby mi rogi wyrosły i wyglądał przy tym niezbyt inteligentnie. W końcu nie wytrzymałem.

- No co!?

- ... Dyara jest dziś dość... Agresywny. Nasir nie narzeka... Po prostu to... Nietypowe.

- Nie gadaj, bo ci to i tak kiepsko idzie, tylko zdejmuj buty.

- Spokojnie. Twoje ciało potrzebuje kilku godzin, aby powoli i stopniowo się dostosować.

- Ruja powinna trwać trzy dni tak? Ale pierwszego dnia nic nie robimy. Dlaczego?

- Ponieważ... To chyba lepiej, gdy przez pierwszy dzień da się ciału... przygotować.

- ... Pieprzenie. Zrobimy to od razu.

Dla podkreślenia moich słów jednym ruchem rozpiąłem mu spodnie.

- Dyara jest bardzo... Zdeterminowany.

- To nie moja wina. To przez tego cholernego wilka. Nie zamknie się, dopóki nie zaczniemy robić dzieci. A tak poza tym...

Zsunąłem z siebie spodnie i objąłem mojego alfę. Złączyłem nasze usta w długim pocałunku i zsunąłem z niego koszulę.

- A tak poza tym to lubię sam proces robienia, więc nie każ mi czekać.

Poczułem jak Nasir łapie mnie w biodrach i już po chwili oboje leżeliśmy na łóżku. Z tym że brunet leżał na plecach, a ja siedziałem na nim okrakiem. Wilkołak uśmiechnął się perfidnie, ale nie kiwnął nawet palcem.

- No dalej... Jestem cały twój.

Zmrużyłem gniewnie oczy, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie zamierzałem na niego czekać. Usunąłem z drogi resztki ubrań i w momencie, w którym zobaczyłem nagie ciało mojego alfy, coś we mnie zadrżało. Nagle przyszło uderzenie gorąca i ból w podbrzuszu. Nie był jeszcze zbyt silny, ale jednak odczuwalny. Nasir odetchnął głęboko i chyba podobało mu się to, co czuł, bo jego oczy rozbłysły dziko. Po chwili do mnie także dotarł przyjemny zapach lasu.

Brunet był już podniecony, a ja czułem się jak na krawędzi wytrzymałości, więc bez wahania uniosłem biodra, po czym powoli wsunąłem go w siebie. Fala przyjemności rozeszła się po moim ciele, a z ust wyrwał mi się jęk. Miałem wrażenie, że w jednej chwili mój ludzki rozum został całkowicie przyćmiony przez wilczy instynkt. Zacząłem się poruszać a całe moje ciało drżało. Nasir ułożył dłonie na moich biodrach i dostosowywał się do moich ruchów. Gdy jednak zacząłem tracić kontrolę nad własnym ciałem, jednym ruchem przewrócił mnie na plecy i zaczął wchodzić we mnie szybkimi ruchami.

Wbrew temu, czego się spodziewałem, wilk we mnie nie zamilkł. Stał się jeszcze głośniejszy.

***

- Dyara? Dyara kochany...

- Zamilcz... daj mi... umrzeć.

- No przecież cię ostrzegałem.

- Jeśli sugerujesz, że to moja wina idź do kuchni i walnij się łyżką, bo ja nie dam rady wstać.

- ...

Cała moja frustracja zniknęła, gdy zorientowałem się, że mój głupi alfa naprawdę zastanawia się, czy ma to zrobić. Wydałem z siebie zmęczone westchnięcie i mocniej wtuliłem się w poduszkę.

- Nasir... po prostu daj mi odetchnąć.

- Ale musisz coś zjeść.

- Nie chcę.

- Ale...

- Nasir czuję się, jakby zdeptało mnie stado byków, właściwie to nie czuję dolnej części ciała i boli mnie brzuch.

- ... To pewnie dlatego, że jesteś głodny.

- ... Zmieniłem zdanie. Przynieś mi tę łyżkę.

- Martwię się.

- Nie martwiłeś się, jak mną poniewierałeś.

- Nie możesz najpierw mnie prowokować a później mieć pretensje, że dałem się sprowokować.

Zmrużyłem gniewnie oczy, a brunet zrozumiał swój błąd i spuścił pokutnie głowę.

- Przepraszam to wszystko moja wina.

- ... Jak miło, że znasz swoje miejsce. A teraz... niech ci będzie... zrób mi coś lekkiego. Aby nie przypaloną jajecznicę.

- Oczywiście.

Wilkołak zniknął, nim zdążyłem się rozmyślić, a ja zostałem sam. Ułożyłem się wygodniej na łóżku i napawałem chwilą spokoju. Teraz rozumiałem, dlaczego za pierwszym razem Nasir pierwszego dni tylko leżał obok mnie i po prostu był blisko. Dwa dni aktywnie spędzonej ruji były męczące. Trzy dni były... wykańczające. Nie, żebym cokolwiek pamiętał. Wyłączyłem się po pierwszych kilku godzinach. Kojarzę tylko jakieś urywki i zdaję sobie sprawę, że nie byłem w tym wszystkim do końca bierny... ale wolę udawać, że nic nie pamiętam i zwalić całą winę na Nasira.

Jakoś tak stał się ostatnio strasznie potulny. Też mi samiec alfa. Jak podniosę głos, to od razu kładzie po sobie uszy. No a przecież to nie tak, że jestem jakiś straszny. Jestem omegą. Tą łagodną, delikatną odmianą wilkołaka. Opiekunem ogniska domowego. Pozbawioną agresji, eteryczną istotą i...

- Dyara czy może być królik albo sarnina?

- Nie! Czego nie rozumiesz w określeniu "coś lekkiego"?! Sam się zapchaj mięsem, zrób mi coś z owocami, warzywami... cokolwiek tylko nie tłuste mięso!

Brunet pokiwał głową i zniknął za drzwiami tak nagle, jak się pojawił. Alfy... są takie... nieporadne. Muszę szybko dojść do siebie, nim spali nam dom albo – co gorsza – porysuje garnek.

Samotny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz