Rozdział XL

6.9K 523 56
                                    


*Miesiąc później*

Patrzyłem jak Ziego i Stokrotka bawią się ze sobą. Był to ciekawy widok. Koza i wilk... bawią się... skaczą wesoło i ganiają wokół domu. Matka Natura chyba zapomniała, że dla jednego z nich to drugie jest jedzeniem. W każdym razie przynajmniej nie muszę się o nich martwić.

Przeniosłem wzrok na Mirrę i Yurel. Nie jestem pewien, kiedy ale młody wilk niezwykle zbliżył się do wilczycy. W sumie... wyglądają razem uroczo.

Nagle poczułem, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Na moich ustach od razu pojawił się szeroki uśmiech.

- Co robisz?

- Obserwuję naszą wesołą gromadkę.

- Hmm... pewnie niedługo się powiększy.

Zamarłem. Czy Nasir myśli, że... No tak. To chyba oczywiste, że chciałby być ojcem. Wielokrotnie mówił, że dla wilkołaków to ważne. Założenie rodziny jest dla nich tym najważniejszym życiowym celem. Na pewno chciałby zrobić to wcześniej czy później. Jego uczyniłoby to szczęśliwym, ale ja... nie wiem, czy jestem na coś takiego gotowy.

Jednak... potrafiłem to sobie wyobrazić. Małego chłopczyka bawiącego się ze zwierzętami. Biegającego i śmiejącego się głośno. Wtulającego się w moją pierś i śpiącego głęboko...

- Nasir... czy... czy nie jest na to za wcześnie?

Wilkołak zastanowił się chwilę. Nie widziałem jego twarzy, bo dalej obejmował mnie, a nawet oparł podbródek na mojej głowie. Był taki wysoki, że nawet ja czułem się przy nim jak krasnal. Mimo że nie mogłem dostrzec wyrazu jego twarzy, wiedziałem, że marszczy brwi. Zapewne pojawiła się między nimi zmarszczka. Urocze.

- Nie wydaje mi się, by było za wcześnie. No i zdecydowanie zrobi się weselej.

- Ale... to taka duża odpowiedzialność.

- Instynkt zadziała. Poza tym... dzieci to skarb dla każdego z nas nieprawdaż?

- ... Tak. Chyba tak.

- Poza tym... Kaza była świetną matką więc Yurel będzie taka sama o ile nie lepsza.

- ... Słucham?

- Ma doskonały instynkt. A i Mirra wydaje się doskonałym materiałem na ojca. Spójrz tylko jak leży obok niej. Chroni ją. Tak samo będzie chronił ich młode.

Mówił o wilkach. Poczułem pieczenie na policzkach i końcach uszu. Ja... myślałem, że... chodziło mu o nas, a on mówił o Mirrze i Yurel.

Cieszyłem się, że nie powiedziałem czegoś głupiego. Wystarczy jednak, że pomyślałem. To było przecież oczywiste, że mówi o tej dwójce, a nie o nas więc dlaczego od razu pomyślałem, że... Cholera... jestem idiotą.

- Dyara?

- Yhm...

- Coś się stało?

- Nie.

Mężczyzna puścił mnie i odwrócił w swoją stronę. Przyglądał mi się chwilę, a ja odwróciłem wzrok gdzieś w bok. Nie chciałem patrzeć mu w oczy. Po chwili położył swoją dłoń na moim czole, a ja chyba jeszcze bardziej się zarumieniłem.

- Hmm... Nie wygląda na to by Dyara miał gorączkę, ale...

- Nic mi nie jest.

Nim brunet zaczął się ze mną nie zgadzać, wtuliłem się w niego. Przylgnąłem do jego twardego torsu, chłonąłem ciepło jego ciała i przyjemną woń sosny. Mężczyzna wahał się przez chwilę, ale ostatecznie objął mnie delikatnie i potarł nosem moje włosy.

Ostatnimi czasy niezwykle pragnę jego obecności. Nie jestem do czegoś takiego przyzwyczajony.

Kiedy byłem mały, często tuliłem się do mojej matki. Z wiekiem przestałem. Nie chciałem, bo... gdzieś w mojej głowie była ta ohydna myśl, której zawsze się wstydziłem, ale nie mogłem się jej pozbyć. Gdy uświadomiłem sobie, czym zajmuje się moja matka... zawsze, gdy mnie dotykała, pojawiała się ta myśl. Ilu mężczyzn ją dotykało i co jej robili? Dlatego zacząłem unikać jej dotyku. Czułem się bowiem, jakby jakaś część nich na niej zostawała i nie chciałem, by przeniosła się na mnie. Zupełnie jakby miała zarazić mnie jakąś chorobą. Kochałem matkę. Tym bardziej nienawidziłem się za takie myśli.

Spora część mojej młodości była więc pozbawiona tego uczucia ciepła. Pozbawiona dotyku i czułości. Może to dlatego, teraz gdy mam Nasira pragnę jej niezwykle dużo. W różnej formie.

Lubię leżeć z nim w jednym łóżku i przytulać podczas zasypiania a później przez sen. Lubię trzymać go za rękę. Lubię te drobne pocałunki, które skrada mi w najmniej spodziewanych momentach. Uwielbiam, gdy zakrada się do mnie i obejmuje. Kocham jego dotyk. Jego dłonie i usta na moje skórze.

- Nasirze?

- Tak?

- Wejdźmy do środka.

Brunet zmarszczył delikatnie brwi i przechylił głowę.

- Jest ładna pogoda. Myślałem, że Dyara zechce spędzić trochę czasu na zewnątrz. Miałem zamiar znaleźć odpowiednie pieńki i zrobić ławkę byś mógł sobie usiąść.

- Możesz zrobić ją później.

- Dyara ma dla mnie inne zadanie?

- Tak.

Wspiąłem się na palce i pocałowałem go delikatnie.

- Chciałbym, byś się mną zajął.

Błysk w jego złotych oczach podpowiedział mi, że wie, w jaki sposób ma się mną zająć. Jeszcze nic się nie działo, a moje serce już zaczęło wyrywać się z piersi na samo wspomnienie naszych poprzednich zbliżeń. Sądząc po głodzie w jego oczach, on czuł się podobnie.

***

Leżałem wtulony w Nasira. W mojego silnego alfę. Nadal było to dla mnie niezwykle abstrakcyjne. To, że jestem omegą a on alfą. To, że jesteśmy połączeni jakąś niezwykłą więzią, którą w końcu czuję.

Cały mój świat stanął na głowie, a następnie skurczył się do wielkości tej niewielkiej chatki w środku lasu. To był teraz mój cały świat.

Przez ostatnie dni myślałem o tym, co zrobię podczas mojej kolejnej rui. Zastanawiałem się nad tym długo i często. W mojej głowie rozbrzmiewały słowa Nasira.

Możemy spędzić ją oddzielnie. To byłoby rozsądne. W ten sposób nie musielibyśmy martwić się konsekwencjami. Jednak... czy byłyby one takie złe?

Myślałem i myślałem. Rozważałem różne scenariusze. Przede wszystkim zastanawiałem się, czy odnalazłbym się w roli rodzica. Wydaje mi się, że nie jestem jak inne omegi.

Normalna omega chciałaby mieć dziecko i na pewno świetnie by się nim opiekowała. Instynktownie. Czy ja... potrafiłbym to robić? Tego najbardziej się boję. Tego, że nie podołam.

Jednak... mam obok siebie Nasira. On mi pomoże. Więc... może nie ma się czego bać.

Samotny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz