Wydawało mi się, że w końcu pogodziłem się z tym wszystkim i ustaliłem pewne rzeczy. A jednak do ostatniej chwili nie byłem w stanie powiedzieć Nasirowi jaką decyzję podjąłem. Nie wiem dlaczego. Może bałem się, że zmienię zdanie i go rozczaruję...
Tak... to chyba to. Bałem się, że powiem mu o tym, on się ucieszy, a później się z tego wycofam i sprawię mu zawód.
Jednak ku własnemu zaskoczeniu... do tej pory nie zmieniłem zdania. Dzisiaj miała zacząć się moja kolejna ruja i brunet przygotowywał wszytko tak jak wcześniej. Był przekonany, że spędzimy ją oddzielnie a ja... ja miałem inne plany. Tylko... nie bardzo wiedziałem jak mu to powiedzieć. Ponadto muszę się przyznać, że trochę się bałem. To w sumie moja trzecia ruja i zdecydowanie nie czekam na nią z niecierpliwością. Wiem, że niedługo będę czuł zarówno fizyczny, jak i psychiczny ból i dyskomfort. Na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki.
Nie chcę tego... Nie wiem, czy wytrzymam... Nie wiem też czego się spodziewać po Nasirze. Nie mam pojęcia, co zmieni jego obecność. Nie wiem do końca, jak to wszystko będzie wyglądać. Przede wszystkim z każdą minutą czuję się coraz gorzej. Nie przez ruję, bo ta się jeszcze nie zaczęła... ale przez świadomość, że niedługo się zacznie. Nie da się przygotować na to okropne doświadczenie. To tak jakbym wiedział, że dzisiaj ktoś mnie postrzeli. Wiem, że będzie bolało, będę ronił łzy i zwijał się z cierpienia... i nic nie mogę na to poradzić. Mogę tylko czekać, aż ból przyjdzie... a później modlić się by odszedł.
To będzie dopiero moje trzecie doświadczenie, a ja już mam dosyć. A czeka mnie to przecież przez większość mojego życia. Dzięki niech będą Matce Naturze, że zsyła to na mnie tylko na trzy dni co trzeci miesiąc.
Z drugiej strony... za każdym razem dowiaduję się o tym czegoś nowego. Na przykład teraz. Siedzę sobie przy stole i pałaszuję drugą miskę gulaszu. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale przed rują dużo jem. Na początku nie zauważyłem żadnego związku, ale zapytałem o to Nasira i wytłumaczył mi, że to normalne. W końcu ruja wykańcza organizm i w jej trakcie nie zdarza się wiele momentów, gdy jestem na tyle świadomy, by pamiętać o posiłku lub w ogóle być w stanie go spożyć. Dlatego mam wzmożony apetyt przed nią. Można powiedzieć, że gromadzę zapasy.
Jedząc przyglądałem się jak Nasir biega i upewnia się, czy wszystko jest przygotowane. Zwierzęta mają zapas jedzenia i wody... ja także. Jest wystarczająco dużo drwa, bym mógł rozpalić w kominku, gdyby zaszła taka potrzeba. Okiennice zostały szczelnie zamknięte. No i wokół panuje porządek. Tak więc nie mam czym się przejmować. Poza tym, że muszę powiedzieć Nasirowi, iż tu zostaje. Oczywiście... o ile tego chce.
Skończyłem jeść i od razu umyłem miseczkę w przeznaczonym do tego wiadrze. Odstawiłem ją na miejsce i z rozbawieniem spojrzałem na poddenerwowanego Nasira, który właśnie wyszedł z sypialni po tym, jak po raz dziesiąty upewnił się, że jest tam wszytko, czego bym potrzebował. Przysiągłbym, że przeżywa to chyba nawet bardziej niż ja.
Zwrócił się w moją stronę, jakby wyczuwał, że go obserwuję, po czym zbliżył się do mnie. Był zaniepokojony... mogłem to z łatwością stwierdzić. Już od jakiegoś czasu odczytywanie jego nastrojów i uczuć jest dla mnie wyjątkowo łatwe.
Nasir podszedł do mnie i delikatnie wziął moje dłonie w swoje.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
Wilkołak przechylił delikatnie głowę i zdecydowanie nie wierzył, że wszystko jest w porządku. Czułem, że chce tu zostać. Ze mną. Ostatnie czego chce to zostawiać mnie tu samego. I źródłem takich myśli nie jest ta zwierzęca część. Nie pragnie tu zostać, by zaspokoić swoje żądze. To nie ten pierwotny instynkt przedłużania gatunku. Nasir po prostu się o mnie martwi. Zdaje sobie sprawę, że będę bezbronny i te trzy dni miałbym spędzić w bólu i samotności, podczas gdy on będzie gdzieś daleko. To, co widziałem teraz w oczach Nasira to czysta troska... i miłość.
- Wrócę pod koniec trzeciego dnia. Tak jak zawsze. Nie bój się... to minie szybko.
- Zawsze mam wrażenie, że to trwa wieki.
To był doskonały moment, by spróbować mnie jakoś nakłonić. Oczywiście Nasir nie zdawał sobie sprawy, iż zaraz poproszę go, by został. Tym bardziej ucieszyło mnie to, jak szanuje moją decyzję, nie próbując przekonywać mnie do niczego. Po prostu robi to, czego pragnę. Pozwala mi decydować o samym sobie. Mimo że się martwi... przede wszystkim szanuje mnie. A to dla mnie niezwykle ważne.
- Wszystko będzie dobrze... wiem, że to boli. Gdybym tylko mógł, zabrałbym te wszystkie złe rzeczy. Wolałbym sam ich doświadczyć zamiast ciebie. Obiecuję, że wrócę tak szybko, jak to będzie możliwe i zajmę się tobą. Dlatego proszę... bądź dzielny.
- Nasir ja... chciałbym, byś ze mną został.
Mężczyzna ścisnął moje dłonie odrobinę mocniej, a jego twarz w subtelny sposób wyrażała zaskoczenie. Rozważał chwilę moje słowa ewidentnie mocno poruszony.
- Czy... Jesteś pewien? Nie musisz do niczego się zmuszać.
- Do niczego się nie zmuszam. Długo nad tym myślałem. Nie chcę po raz kolejny przeżywać tego samotnie. Chcę, byś był przy mnie.
- Rozumiem, ale... co z...
- Rozważałem też konsekwencje. Ja... jestem w stanie się z nimi pogodzić. A nawet... nie wydaje mi się, by były złe.
- Więc... jesteś pewien?
Nasir wydawał się nie dowierzać. Uważałem to za w pewien sposób słodkie.
- Tak. Jestem pewien. Chciałbym tylko... zapytać o kilka rzeczy.
- Oczywiście. Jeśli cokolwiek cię martwi, pytaj.
- Więc... czy to będzie bolało bardziej niż zwykle?
Nasir uśmiechnął się delikatnie w pełen czułości sposób.
- Nie... Będzie ci lżej. Znacznie lżej. Postaram się zmniejszyć twój ból, jak tylko się da. Będę delikatny i ostrożny. Obiecuję.
- Rozumiem...
- Co jeszcze cię martwi?
- ... Jakie jest prawdopodobieństwo, że... zajdę w ciążę?
- Jest... wysokie.
- Więc... zostaniemy rodzicami?
- Zapewne tak.
- ... A ty chcesz tego?
- Tak. Jednak tylko jeśli ty tego chcesz.
- ... Chcę. Wydaje mi się, że... chcę tego.
- Dyara będzie wspaniałym rodzicem.
- Tak myślisz?
- Tak... Jestem tego pewien.
Nasir ucałował mnie w czoło i objął mnie delikatnie. Nie jestem w pełni przekonany do wizji mnie i dziecka, ale... mam wrażenie, że wszystko będzie dobrze. Jakoś sobie poradzimy. Razem.
CZYTASZ
Samotny wilk
LobisomemKiedyś wilkołaki były realnym zagrożeniem. To one władały lasami. Niekiedy kryły się wśród ludzi. Tak było sto lat temu, gdy człowiek nie wiedział jak się bronić. Był zbyt słaby i przerażony. Dzisiaj... dzisiaj usłyszeć o nich można głównie w histor...