[Ej dzisiaj też jest rozdział, bo jestem w zone i mam jeszcze trzy napisane do przodu. Damn... Następny będzie pewnie we wtorek. Bo jutro będzie inne opowiadanko. No więc... miłego czytania ^^]
Gdy się obudziłem, na zewnątrz robiło się już ciemno. To było... bardzo przyjemne móc wyjrzeć za okno. Ten czas spędzony w jaskini dał mi się tak we znaki, że teraz nawet tak drobne rzeczy, jak widok na zewnętrzny świat niezmiernie mnie cieszą.
Było jeszcze dość wcześnie, więc postanowiłem zwlec się z łóżka. Wszedłem do głównej izby i z zaskoczeniem stwierdziłem, że Nasira tu nie ma. Może wyszedł na polowanie. To najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Stwierdziłem, że wykorzystam jakoś ten czas i dokładniej przyjrzę się mojemu tymczasowemu domowi. Bo przecież... to tylko chwilowe rozwiązanie. Zimą nigdzie się nie ruszę, ale... jeszcze ze dwa... trzy miesiące i pogoda nie będzie już problemem. Oczywiście zostanie jeszcze kwestia mojej... przypadłości. Jednak... po kolei. Najpierw i tak muszę przesiedzieć te najgorsze miesiące.
Zacząłem grzebać po szafkach i byłem naprawdę zadowolony z tego, co znalazłem. Szału nie było... ale wszystkie podstawowe przedmioty znalazłem. Trzy drewniane miseczki, kilka sztuk sztućców. Każdy z innego kompletu, ale ważne, że były. Znalazłem nawet niewielki garnuszek. Spokojnie można by ugotować w nim potrawkę dla dwóch osób.
Jestem pewny, że w okolicy są jakieś zioła a może nawet... dałoby się coś kupić. Nasir mówi, że ma jakieś miejsce, w którym spotyka kupców. Gdyby tak udało mu się wytargować jakieś warzywa... Naprawdę schudłem przez ostatnie tygodnie. Widzę to. Czuję. Przydałaby mi się na powrót jakaś normalna dieta. Nigdy mi się jakoś specjalnie nie przelewało, ale przynajmniej od czasu do czasu miałem jakieś urozmaicenie.
W sumie... wcześniej jadłem w głównej mierze kaszę, bób i kartofle. Mięso było drogie... Teraz jem głównie mięso i narzekam. Wygląda na to, że wszystko może się człowiekowi przejeść. Nic nie poradzę na to, że mam ochotę na jajecznicę... i może kromeczkę chleba... świeży, czerstwy wszystko jedno.
Zepchnąłem myśli o jedzeniu gdzieś na bok, bo zaczynało mnie ściskać w żołądku. Zamiast tego skupiłem się na wiaderku czystej wody ustawionym na jednej z szafek. Jestem pewien, że wcześniej go tu nie było. Obok leżała niewielka chochla i drewniany kubeczek. Domyśliłem się, że to woda pitna. Ze strumienia, studni... a może deszczówka. Nieistotne. Ważne, że zdatna do picia. Nasir musiał ją tu przynieść, gdy spałem. Rozpalił też w palenisku, więc było przyjemnie ciepło.
Duszkiem wypiłem cały kubek i odetchnąłem głęboko. Tak. Tego potrzebowałem po sześciu dniach picia wody tak zimnej, że paliła gardło lub śmierdzącej skórą, z której zrobiono bukłak.
Uświadomiłem sobie, że to naprawdę dobrze zbudowany dom. Nie jakaś uboga chatynka. Może i nie był duży, ale w doskonałym stanie. Ciekawe czy należał kiedyś do jakiegoś człowieka, czy może do rodziny Nasira... Może kiedyś zapytam.
Przeszkadzało mi tylko jedno... od tego kurzu kręciło mnie w nosie, a w pajęczynę można było wejść na każdym kroku. Dlatego pozaglądałem jeszcze w kilka miejsc i znalazłem miotłę, a także drewniane wiadro i jakąś szmatę.
Na początek przelałem połowę wody z jednego wiadra do drugiego. Mam nadzieję, że źródło wody nie jest zbyt daleko, bo Nasir mógłby źle zareagować na marnowanie jej w takim celu. No ale... jak można żyć w takim brudzie? Może i całe życie byłem biedny, ale o czystość w domu dbałem.
Tak więc powycierałem wszystkie blaty, na tyle ile się dało z ograniczoną ilością wody. Później zamiotłem podłogę, a na koniec pozbyłem się wszystkich tych pajęczyn. Wielkiej zmiany nie było, ale choć troszkę. Otworzyłem też okna, by wywietrzyć trochę nieprzyjemny zapach. W końcu dom stał pusty przez ile? Nasir mówił, że co najmniej rok a może i dwa. W każdym razie gdy skończyłem, poczułem się jakoś lepiej.
No koniec przetarłem jeszcze raz ławę. By to zrobić, musiałem ponownie przełożyć otwartą książkę z miejsca na miejsce. Nasir najwidoczniej czytał ją i zostawił tutaj. Nie chciałem mu jej zamykać, by nie musiał szukać miejsca, w którym skończył.
Mój wzrok jakoś tak mimowolnie powędrował na jej stronice. Mężczyzna był już mniej więcej w jednej trzeciej.
Kierowany ciekawością podszedłem bliżej. Książka jak książka. Strony zapisane setkami słów. Od prawej, do lewej, w górę i w dół zapisane czarnym atramentem słowa... zdania... tworzące jakąś opowieść.
Delikatnie dotknąłem stronicy, jakbym mógł poczuć znajdujące się na niej słowa... i wtedy drzwi nagle się otworzyły. Odskoczyłem od książki i spojrzałem na Nasira równie zaskoczonego moją reakcją co ja.
- G-gdzie byłeś?
- Na polowaniu.
- Tak myślałem.
- ... Mam sarnę.
- ... Świetnie.
- Oprawię i ususzę. Dyara będzie mógł jeść tak jak lubi. Tak jak... ludzie.
- Uwierz mi na słowo, że to nic złego.
Wilkołak nie wydawał się do końca przekonany, ale wzruszył delikatnie ramionami. Wszedł do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Jest... czysto.
- Nie. Jest brudno. Ale to dopiero pierwsze podejście. Jeszcze w tym tygodniu doprowadzę to miejsce do porządku.
Nasir przyglądał mi się chwilę, po czym wyszczerzył się w uśmiechu.
- Hmmm... tak myślałem.
Nie bardzo rozumiałem, o co mężczyźnie chodzi, ale ten najwyraźniej nie zamierzał doprecyzowywać. Podszedł do szafki, w której znajdował się zestaw naprawdę robiących wrażenie noży. Najwidoczniej planował od razu wziąć się za oprawianie sarny.
Mogłem go zignorować, ale... ta ciekawska część mnie chciała wiedzieć. Dlatego zignorowałem swoją dumę.
- Co myślałeś?
Nasir miał już najwyraźniej wszystko, czego potrzebował, bo ruszył do drzwi. Otworzył je, nim jednak wyszedł, spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
Gdy się tak uśmiechał, wyglądał naprawdę młodo i... ludzko. Wręcz... sympatycznie i...
- Że Dyara byłby dobrą żoną.
Po tych słowach szybko zamknął za sobą drzwi, unikając mokrej szmaty, która poleciała w jego stronę. Ta z plaskiem uderzyła o drewno i powoli zsunęła się na podłogę. Cholerny kundel.
CZYTASZ
Samotny wilk
WerewolfKiedyś wilkołaki były realnym zagrożeniem. To one władały lasami. Niekiedy kryły się wśród ludzi. Tak było sto lat temu, gdy człowiek nie wiedział jak się bronić. Był zbyt słaby i przerażony. Dzisiaj... dzisiaj usłyszeć o nich można głównie w histor...