***
Las oświetlało poranne, dopiero wschodzące na nieboskłon słońce. Ptaki śpiewały, jelenie biegały, woda w wodospadzie szumiała. Ranek na pozór idealny. Ale to tylko pozory. Tego samego ranka, do tego samego lasu, na spacer wyszła ponad półtorawieczna wampirzyca ze starego rodu. Nie zrobiła tego wyjątkowo bez powodu. Miała powód, nawet bardzo dobry. Spotkanie ze starą znajomą, o którym nikt nie mógł wiedzieć - zwłaszcza tutejsze wampiry, wilkołaki, wiedźmy czy hybrydy.
Stanęła przy sporej wielkości skale, o którą następnie się podparła. Przyglądała się swoim paznokciom. Niby pomalowane były zwykłym lakierem, ale zawierał on wyciąg zarówno z werbeny, jak i tojadu. Broń, wykorzystywana przez nią od pięćdziesięciu lat, została podsunięta przez jej.. znajomą? Nie była wrogiem więc zapewne tak. Chociaż ich relacje nigdy nie były ciepłe.
Usłyszała szelest liści. Z nieznacznym uśmieszkiem oderwała się od głazu. Popatrzyła przed siebie, gdzie stała dobrze, aż za dobrze, znana jej wampirzyca. Ponad pięćsetletnia, o sukowatych zagraniach, nie oglądająca się za siebie. Katerina Petrova, znana lepiej jako Katherine Pierce bądź zła, wampirza dziwka. Wszystko pasuje.
— Przyszłaś — odezwał się sobowtór, z odrobinę złośliwym, zadowolonym uśmiechem.
— Jak mogłabym tego nie zrobić. Mamy w końcu wspólne interesy — przemówiła młodo wyglądająca Salvatore.
— Fakt. Gramy w tą szopkę od.. tysiąc osiemset osiemdziesiątego pierwszego, mylę się? — jej tezę potwierdziła mina Genevieve - kamienna, ale nie zaprzeczająca wypowiedzi. — Jak odwiedziny u braci? Wiedzą o naszym małym układzie?
— Chyba nie myślisz, że im powiedziałam. Poza tym aktualnie nie jestem z nimi w najlepszych stosunkach. Jak w żyje się w Detroit? Hybrydy cię jeszcze nie znalazły? — odparła zwycięsko.
— Mnie? — zaakcentowała, po czym parsknęła śmiechem. Młodsza z nich uczyniła to samo.
— Ach, powiedz lepiej czy wpadłaś na ślad tego, czego szukam — zmieniła ton na poważny. Petrova także spoważniała.
— Nie wiem po co tyle zachodu o jeden wisiorek, ale tak. Został sprzedany pewnej bogatej wdowie na aukcji w Bostonie. Aktualnie ma go w posiadaniu, a sama jest i mieszka w Nowym Jorku. Lekki styl życia. Nie ma pojęcia, że szuka go jakaś wampirzyca, a właściwie wampirzyce, które są w stanie skręcić jej kark w trzy sekundy — opowiedziała — Skoro mam go szukać, może przynajmniej powiesz do czego ci on potrzebny?
— Dobrze się spisałaś, więc niech ci będzie. Dostałam go od.. — ściszyła ton głosu — dawnej miłości.
— Domyślam się, że to nie od tamtego idioty? — zapytała. Katherine o nim słyszała, co więcej - znała. Lecz to nie od tamtą miłość wampirzycy chodziło. Zaprzeczyła, machając głową. — I bardzo dobrze. Nigdy go nie lubiłam. Któż więc jeszcze mógł złamać serce osobie, która go nie ma?
— Nie przesadzaj. Mam serce, ale już dawno skamieniało na nowych ludzi — odgryzła — A, i to nie twoja sprawa. Poza tym nie złamał mi serca, tylko.. — Odebrał jego część. — Czemu ja w ogóle się tobie zwierzam? Przynieś mi go, a ja dam ci to, czego chcesz.
CZYTASZ
Sweet and Dangerous || The Vampire Diaries
FanfictionPodczas gdy wampiry oraz czarownice z Mystic Falls wciąż zmagają się z Klausem i jego rodziną, w mieście pojawia się kolejny nieśmiertelny krwiopijca, jedna z najbardziej znanego tam rodzeństwa, Genevieve Salvatore. Wprowadzi chaos, który niełatwo b...