XIX. "Wspólny wróg"

4.2K 194 53
                                    

Dla tych, którzy niedawno zaczęli czytać SaD: rozdziały wychodzą raz w tygodniu. Nie co tydzień, o określonej porze itd. tylko raz na tydzień, chyba że napiszę też drugi rozdział lub nie zdążę tego zrobić, ale o tym zwykle informuję na mojej tablicy. Możecie czytać :)


***


Jako że Charlotte było stolicą Karoliny Północnej, miało pokaźne rozmiary, a jego skład wchodziły wysokie wieżowce. Miasto nie wyróżniało się szczególnie na jakimś tle – po prostu było duże i zakorkowane. I można było tam też przepyszne gofry.

Genevieve Salvatore tym razem nie postawiła na swoją nieograniczoną wiedzę z nieznanych źródeł, a zwyczajną znajomość Klausa. Podczas podróży do Orlando, zatrzymali się w tym mieście tylko dlatego, że wilkołak chciał zjeść tu gofry.

Zaczaiła się więc na niego w kawiarni i przez dobre dwie i pół godziny domawiała te wafle. Potem mogła przestać, albowiem panicz Mikaelson zechciał się tutaj pokazać. Wpierw oczywiście nie zwrócił na nią uwagi - rozmawiał z rudowłosą kelnerką, u której zamawiał gofry z Genevieve w listopadzie. Arlene, bo tak miała na imię, zanotowała jego zamówienie i zniknęła w kuchni.

Wtem, gdy zajęty był oglądaniem ulicy za oknem, przy którym siedział, brunetka się do niego dosiadła.

        — Musimy porozmawiać. Teraz — zarządziła zaborczo głosem nieznoszącym sprzeciwu. Blondyn zmrużył oczy.

        — I tu mnie dorwałaś, diablico? Możemy najpierw zjeść? Pewnie jesteś głodna — próbował się wymigać od rozmowy.

        — Jem te cholerne gofry od dwóch godzin. Wychodzimy — zarządziła i pociągnęła go mocno za rękę, przez co zmuszony był wstać.

Podczas gdy Salvatore wyciągała go z baru, on ruchami wolnej ręki próbował wytłumaczyć kelnerce wychodzącej z zaplecza, że odwołuje swoje zamówienie.

Genevieve zaciągnęła go w pierwszą, lepszą ciemną uliczkę. Tym razem to on przejął dowodzenie.

Przycisnął ją do ściany i zaczął mówić.

        — Bracia z jakiegoś powodu wyciągają mnie na bankiet do Charlotte, bo podobno znajduje się tutaj odwieczny wróg naszej rodziny. Cóż, alarm okazał się fałszywy, lecz teraz zaczynam mieć wątpliwości — popatrzył na nią wymownie. Próbowała mu się wyszarpać, ale teraz to on trwał w większym gniewie — Nawet nie próbuj. Nie zapominaj, że ja mam tysiąc lat, a ty marne sto siedemdziesiąt.

        — Z tego co sobie przypominam, niejednokrotnie udowadniałam ci, że nie jesteś tak silny jak ci się wydaje — odparła, patrząc mu prowokująco w oczy.

        — Z zaskoczenia i podczas twoich napadów furii? Być może. Jednak tym razem sama mnie tutaj zaciągnęłaś i - jak sama widzisz - mam przewagę. Czego chcesz i co się stało?

        — Jaki oschły — skomentowała głośno. Puścił ją wreszcie. Dziewczyna się otrzepała, a następnie zabrała głos — Nie wiem do końca dlaczego, ale moja i twoja rodzina sądziła, że przywrócą mi uczucia z łatwością godną zrobienia jajecznicy. Próbowali także wymusić zaklęcia na mojej znajomej czarownicy i przetrzymywali moją wspólniczkę. Spróbuj mi tylko powiedzieć, że to nie twoja sprawka, a zetrę ci ten uśmieszek z twarzy na dobre — warknęła groźnie.

O dziwo Klaus zachował powagę i odpowiedział zgodnie z prawdą.

        — Niezmiernie się cieszę, że to wszystko cię spotkało, ale z przykrością stwierdzam, że nie mam z tym nic wspólnego. Wierzysz, że by mnie posłuchali? — prychnął. Po chwili zastanowienia, przytaknęła mu.

Sweet and Dangerous || The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz