XXXVI. "Miłość w powietrzu"

3.3K 198 223
                                    

Czytałam ostatnio wasze komentarze i macie absolutną rację - Gen jest heteryczką.

***

Miesiąc wcześniej, Union Lake


— Selyse... Jakim cudem ty... — próbowała coś powiedzieć ożywiona, lecz blondynka nie dała jej dojść do głosu.

— Cisza! — ryknęła głośno, zamykają usta siostrze — Ty i Dahlia potrafiłyście przetrwać tysiąc lat, ja nie mogę? Widzę, że jesteś bardzo niedzisiejsza, siostrzyczko.

Esther próbowała coś powiedzieć, lecz z jej gardła nie wydobył się ani jeden dźwięk.

— A, a, a — pogroziła stanowczo palcem, jak gdyby mówiła do małego dziecka — Przez lata siedziałam cicho, teraz twoja kolej. Zapewne zastanawiasz się jakim cudem ja, chorowita Sely, która nie potrafiła nawet zapalić świeczki do jedenastej wiosny życia, stoi tu przed tobą i dyryguje tobą jak marionetką. To akurat dłuższa historia, opowiem ją może.... W innych okolicznościach — dokończyła, rozglądając się dookoła.

Ona wciąż siedziała na kamieniu, zaś jej siostra próbowała ustać prosto. Pobudka, zwłaszcza po śmierci, nigdy nie była łatwa dla kogokolwiek.

— Czekałam tysiąc lat na odpowiednią okazję, odpowiednie składniki do wykonania mojego misternego planu. Bardzo chciałabym cię pozbawić życia już teraz. Na dobre. Lecz muszę się z tym trochę wstrzymać, gdyż mimo wszystko możesz być przydatna.

Esther nie rozumiała. Jej siostra, mała siostrzyczka, która niegdyś nie skrzywdziłaby nawet muchy, gadała jak szaleniec. Jakby wstąpił w nią jakiś demon. 

Było ich trzy - Dahlia, Esther i... Selyse, ta trzecia, o której nikt nigdy nie pamiętał. Dwie z nich zostały w pamięci na wieki, o jednej karty historii nic nie wzmiankowały. Dahlia, najpotężniejsza z wiedźm chodzących po tej planecie, Esther, stwórczyni dzieci krwi i nocy, Selyse... Dokładnie, nic. 

— Jaki plan, siostro, o czym ty... — starszej z nich udało się nareszcie wydobyć z siebie głos.

Patrzyła na siostrę jak na ducha. Wyglądała na nie więcej jak dwadzieścia dwa lata. Wyglądała prawie identycznie jak za młodu, choć coś się w niej zmieniło. Włosy, dawniej żółte, przypominające raczej siano, olśniewały teraz blaskiem i złocistym kolorem. Miała pełniejszą twarz i czerwieńsze usta, nie wyglądała już, jak gdyby była o krok od śmierci. Była najlepszą wersją siebie - młodą, piękną i potężną, była figurą, do której dążyła każda ambitna wiedźma.

— Przez tysiąc lat marzyłam o pogrążeniu was, ciebie i Dahlii, a teraz, o ironio, z twoją pomocą, może mi się to udać. I jestem pewna, że mi nie odmówisz, siostrzyczko.

Esther milczała, obserwując niewidzianą od wieków siostrę. Starała się przypomnieć każdą chwilę spędzoną z nią w młodości.

Przypomniała sobie, kiedy widziała ją po raz ostatni. Selyse miała wtedy szesnaście lat, Esther ponad dwadzieścia. Po ślubie z Mikaelem nie zobaczyła młodszej siostry już ani razu. Aż do teraz.

— Dlaczego sądzisz, że ci pomogę? Sama przecież mówiłaś, że chcesz mnie zgładzić. Jak więc...

Selyse ponownie jej przerwała. Miała na twarzy iście szatański uśmiech, przepełniony pewnością siebie i zadowoleniem.

— Mój plan łączy się z twoim największym pragnieniem. Zabijemy twoje dzieci.

Esther podniosła wzrok i spojrzała jej prosto w oczy. Widziała w nich nienawiść, żądzę krwi, która przerażała nawet ją. Jej młodsza siostrzyczka stała się, jak widać, potworem. Gorszym nawet od jej dzieci.

Sweet and Dangerous || The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz