XLII. "Wiele szans"

2.7K 175 92
                                    

Dziękuję za 90 tyś. wyświetleń ♥

***

Ostatnie dni mocno pokrzyżowały plany wielu osobom. Nagły powrót niegdysiejszego ukochanego słynnej w całym mieście Genevieve Salvatore, doprowadził do... skomplikowania pewnych relacji. 

Po tym, jak Ben opuścił wreszcie pensjonat, w którym nadal mieszkali bracia ów wampirzycy, dziewczyna została wręcz zaatakowana pytaniami, kiedy już zakończyła swoją drzemkę. Żałowała, że nie uciekła wtedy przez okno, bo kiedy tylko zeszła na dół, pokłóciła się z braćmi. Całe szczęście, że Mikaelsonowie już wyszli.

Ich poróżnienie dotyczyło... hmm, wylewności Genevieve czy raczej jej brakowi. Nie powiedziała nic prócz tego, czego sami już zdążyli się dowiedzieć, a to ich niezmiernie denerwowało. W końcu byli jej braćmi i na "ich terenie" porwał ją jakiś typ, którego nawet nie znali.

Dlatego też, od trzech dni się do siebie nie odzywali. Podobnie wyglądała sytuacja z pierwotnymi, tyle że z nimi w ogóle nie zamieniła słowa od tamtego czasu. Aż do tamtej chwili, kiedy do jej drzwi zapukał jeden z nich.

— Klaus? — zdziwiła się, widząc przed drzwiami aż nazbyt znajomą jej twarz.

— Nie sądziłem, że moje odwiedziny cię zaskoczą — odparł z niemalże niewidocznym uśmiechem na twarzy. — Mogę wejść?

— Nie sądziłam, że będziesz o to wciąż pytał — odparła, zaś wyszczerz na jego (a także jej) twarzy powiększył się.

Mieszaniec zmarszczył brwi, widząc na kuchennym blacie wiele butelek różnych alkoholi, które na byle jakie nie wyglądały. Taka ilość zdołałaby upić nie tylko niedźwiedzia, ale i wampira.

— Zamierzasz coś świętować? — zapytał z ledwo wykrywalną w głosie niepewnością. Prawdę mówiąc, idąc tam, pierwotny obawiał się najgorszego. A miało ono blond włosy i "anielską", jak to ujęła jego kochana siostra, twarz.

— Wręcz przeciwnie. Zamierzam je schować u moich braci. Chociaż lepiej nie, bo jeszcze Damon wpadnie na pomysł, żeby nagle urządzić męski wieczór... — prychnęła, wspomniawszy sobie swojego brata. — Znajdę jakiś magazyn pod miastem, ewentualnie użyję na kimś perswazji, żeby użyczył mi piwnicy.

— Mądrze. Zaproponowałbym ci naszą piwnicę, ale na ten sam pomysł mogłaby wpaść Rebekah lub Kol.

— Z waszą piwnicą i tak mam niemiłe skojarzenia... — odrzekła po chwili, niespecjalnie myśląc nad swoją wypowiedzią. Mina pierwotnego natychmiast zrzedła, ale puścił to płazem - nie przyszedł przecież tutaj się kłócić.

— Obawiasz się złodzieja, że postanowiłaś nagle ukrywać swój... dobytek?

— Piłeś kiedyś z Rosjaninem? — zapytała prosto z mostu. Klaus, choć nie wiedział, co miała przez to na myśli, przytaknął. — Więc wiesz, że z nimi nie pije się do momentu, aż skończy się pragnienie, a dopóki nie zabraknie alkoholu. Tak się składa, że niedługo odwiedzi mnie przyjaciółka z tamtych stron i naprawdę nie zamierzam poświęcać całych moich zapasów.

Milczeli przez pewien czas, nie spuszczając z siebie wzroku. W końcu jednak blondyn się odezwał.

— Wiesz, że nie przyszedłem tutaj bez powodu, prawda?

— Wiem — odrzekła twardo, przełykając ślinę.

— Kiedy... — zaczął, podchodząc do niej — byliśmy u twoich braci, jeszcze zanim zjawił się... Ben... obiecałaś mi rozmowę — przypomniał jej.

Sweet and Dangerous || The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz