XXVIII. "Życie jest teatrem"

3.4K 207 119
                                    

***


Zza drzwi wyłonił się nie kto inny jak Matt Donovan. Musieli naprawdę chcieć jego śmierci, skoro zesłali go w paszczę lwa czy raczej lwicy, bo nawet osłabiona - potrafi zagryźć na śmierć. Niepewnie zapalił światło w postaci zwisającej z sufitu żarówki. Miał w ręce coś, dla czego każdy wampir w tej sytuacji zabiłby wszystko w promieni stu mil. W trzymanej przez niego butelce po wodzie znajdowała się krew.

— Och, Matt, jak miło cię widzieć — wyszczerzyła się przerażająco, gdy tylko zmierzył ją spojrzeniem.

Nic nie powiedział tylko zbliżył się do niej i - upewniwszy się, że łańcuchy się nie poluzowały - przystawił butelkę do ust wampirzycy. 

Jednak nie chcieli jej od razu zabić. No tak, woleli tortury, a dobre tortury zawsze trwały długo.

— Nie, dzięki, jakoś nie mam ochoty — grzecznie odmówiła, odsuwając głowę od butelki.

Jego oczy natychmiast się rozszerzyły, jednak zrozumiał przekaz - nie, to nie. Jak dla niego to mogłaby sobie nie pić krwi choćby i rok. Tylko czemu była w tak dobrym humorze? Wyglądała, jakby była o krok od śmierci.

— Matt, zostaniesz jeszcze na chwilkę? — zawołała, gdy ten zbliżał się do drzwi, które wciąż pozostawały otwarte. 

Odsunął się od nich i podszedł bliżej o parę kroków, jednak zostawać nie miał zamiaru.

— Wiem, co zrobiłaś i nie zamierzam bawić się w te twoje... — wzbraniał się, jednak przerwał mu huk zamykanych drzwi.

Zamknęły się same czy jak?

— Kto tu mówi o zabawie? Biorę tę sprawę całkowicie na serio... — mruknęła, wstając z krzesła.

Łańcuchy zsunęły się z niej, jakby były jedynie ozdobą. Blondyn rzucił się do drzwi, jednak tych w żaden sposób nie dało się otworzyć. Odsunął się więc w kąt pokoju, jak najdalej od niej i już otwierał usta, by zacząć krzyczeć.

— Po...! — nie skończył, bo centralnie przy jego ciele znajdowała się już brunetka, która przykładała mu palec do ust.

— Cśśś... Nie chcemy, by ktoś nas usłyszał! — roześmiała się i puściła chłopaka, który wydawał się być całkowicie rozkojarzony.

— C-co ty robisz? — zapytał drżącym głosem.

— Fakt, bawię się, a przecież miało być na poważnie... — przyznała się i odkaszlnęła, po czym zaczęła do niego przemawiać zupełnie innym, rzetelnym już tonem — Matt... Jesteś roztropnym człowiekiem, naprawdę chcesz się pisać na pewną śmierć?

— Nie dam ci się zwieść, wiem co... 

— Sęk w tym, drogi Matthew, że nic nie wiesz — uświadomiła go charakterystycznym dla siebie, tajemniczym głosem — Czyha na nas wszystkich niebezpieczeństwo, a moją jedyną szansą na odkupienie jest... zneutralizowanie go.

— Nie wierzę ci i nie uwierzę, bo... — mówił, coraz bardziej się trzęsąc. Wyczuła to.

— Matty... Naprawdę chcesz narażać się dla Eleny? Dziewczyny, która cię rzuciła dla Stefana? A może dla Caroline, która wolała Tylera? Może właśnie dla Tyler, twojego superkumpla, który odbił ci dziewczynę, hm? Faktycznie, tacy dobrzy przyjaciele trafiają się rzadko — przyznała prześmiewczo. Nie zareagował, milczał — Powiedz mi, Matt, czego tak naprawdę byś chciał? Pomyśl o sobie, o swojej rodzinie...

Sweet and Dangerous || The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz