XXVI. "Siła i słabość"

3.3K 154 51
                                    

***


— Wiesz, gdzie jest Kol? Nie ma go od czterech dni, dawno na tak długo nie znikał — zapytała przyjaciółkę Rebekah, gdy spacerowały w stronę domu Genevieve.

— To Kol, on lubi znikać i pojawiać się znienacka. Martwisz się o niego?

Normalna siostra traktowałaby czterodniową nieobecność brata jako porwanie i już szłaby na policję, ale... To Rebekah i Kol, oni najchętniej wysłali by siebie na drugą półkulę. Coś musiało się wydarzyć, skoro zaczęło ją obchodzić jego zajęcie.

— Ech, tak? Kiedy ostatnio się widzieliśmy, trochę się posprzeczaliśmy, inaczej niż zwykle. Odnoszę dziwne wrażenie, że ma o coś pretensje. Wspominał coś, że nie powinniśmy szukać tego leku, ale...

— Wspominał? — przerwała jej nagle Gen — Nik nic nie mówił... Kol powiedział coś jeszcze?

— On ma swoje dziwactwa, więc zbytnio się tym nie przejęłam. Coś tam o Silasie, żądzy krwi, zemście i niebezpieczeństwie. Kiedy zaczyna krytykować mnie albo moje zamiary, zazwyczaj się wyłączam.

Czyli Kol wie.

— Doprawdy? I nie odzywał się od tych czterech dni, tak?

— Tak, Gen, o tym mówimy od kilku minut. Georgina jest w domu? — zdziwiła się pierwotna.

Co prawda, to prawda - ostatnimi czasy przesiadywała poza domem.

— Najwyraźniej — wzruszyła ramionami brunetka.

— Jesteście przyjaciółkami, mieszkacie razem, a nie wiesz nawet kiedy jest w domu?

— Zaczęła się kumplować z Eleną, ja umawiać z Klausem... Często się mijałyśmy.

— Eleną? Jak można w ogóle ją lubić? — oburzyła się, wciąż dobrze pamiętając incydent sprzed śmierci jej ojca. Kochana Elena wbiła jej nóż w plecy. Dosłownie.

— Kiedy zapomni się o jej bezradności, kręceniu się wokół obu moich braci, zaparciu, egoizmie i pretensji do wszystkich, jest nawet znośna — obwieściła, na co obie parsknęły.

Weszły do domu Salvatore. Już przy wejściu usłyszały śmiechy dochodzące z kuchni, gdzie oprócz Georginy znajdowała się również Elena.

— O, hej! — zawołała wesoło Woodrow do Genevieve.

Kiedy tylko spojrzenia Rebeki i Eleny się spotkały, dało się wyczuć napięcie. Atmosferę można by było ciąć nożem.

— Rzuciłaś Caroline i... jak jej tam było? Berthę? — prychnęła pierwsza.

— Ja w przeciwieństwie do ciebie potrafię zdobywać przyjaciół bez tracenia innych — zripostowała Gilbert.

— O ty...

Genevieve ścisnęła mocno przedramię Rebeki, by ta nie wyrwała się i nie zrobiła czegoś Elenie. Brakuje tylko kolejnej wojny.

— Co było, to było. Może nie skaczmy sobie do gardeł po zamienieniu ze sobą jednego zdania, hm? 

— Nie ma sprawy, mogę oderwać jej łeb po zamienieniu dwóch... — warknęła Mikaelson. 

Salvatore jeszcze silniej ją przytrzymała. Ta w końcu się uspokoiła i kiedy Genevieve poczuła, że Rebekah nie wyrwie zaraz wszystkich kłaków Elenie, puściła ją.

— No, to skoro nikt nie zamierza już — powiedziała to wyraźniej — zabić nikogo z tu obecnych, może sobie porozmawiamy? G, co u ciebie? — rzuciła wyciągając z lodówki torebkę całkiem świeżej ABRh+.

Sweet and Dangerous || The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz