XXXIV. "Wyznania"

3.1K 222 113
                                    

To ten rozdział.

Wspomnę jeszcze tylko, że całą, dosłownie całą fabułę tej książki wymyślałam w zeszłoroczne wakacje i od tej pory nie wprowadziłam w niej żadnej drastycznej zmiany. Nie robiłam wam na złość, chcąc zrobić dokładnie przeciwnie do waszych teorii. Bo żaden z was w pełni nie zgadł kim jest Gen. 

Czasami magia tkwi w prostocie.

+ DZIĘKUJĘ ZA 70 TYŚ. WYŚWIETLEŃ

***


Blondyn, który do tej pory niósł dziewczynę na rękach, położył ją na kanapie w pensjonacie Salvatore'ów. Za nim szło jego rodzeństwo i wybudzeni już ze śmiertelnego snu Stefan i Damon oraz Georgina. 

Genevieve wyglądała, jakby całkowicie odpłynęła. Miała lekko zdezorientowaną minę i wyglądała dosłownie jak trup, jej skóra miała odcień mąki.

— Było warto do tego doprowadzać? — zapytał mieszaniec, siadając obok dziewczyny. Nie spodziewał się, że mu odpowie, ale jak zwykle się przeliczył.

— Niczego nie żałuję... — jęknęła zachrypniętym głosem.

Dotknął zewnętrzną częścią dłoni jej zaróżowionego policzka. Było zimne jak lód, a on sam poczuł chłód roznoszący się po jego ciele.

— Jak bardzo w skali od jeden do dziesięć chcesz nas teraz zabić? — spytał ją Kol, przyklękając przy jej głowie.

— Ugh, teraz będziecie mnie nękać pytaniami... — stęknęła, przewracając się na drugi bok.

— Obawiam się, że się od tego nie wymigasz, słońce — obwieścił Kol i przewrócił ją na plecy.

Zamiast spojrzeć na niego oburzonym spojrzeniem, zachichotała i podniosła się wyżej. 

Wszyscy spoglądali na nią z wyczekiwaniem. Obserwowali bacznie każde jej zachowanie, bo wydawała się jakaś... inna. Trudno się dziwić, po tym, co wyczyniała w lesie.

Pierwotni mieli w swoim życiu do czynienia z wieloma czarownicami, ale od żadnej nie biła taka moc. Z niej wręcz wypływała energia i światło, co było kompletnie szokujące. Spodziewaliby się po niej prędzej czarnych oczu i okalającego wszystko wokół mroku. Tymczasem ona jak zwykle, choć nie do końca świadomie, zaskoczyła ich. Mogła nie być czarownicą tak, jak mówiła Aline, lecz jej moce były do niej podobne.

— Trzy — odpowiedziała nareszcie na pytanie Kola. Trzy to nie jedenaście, prawda? — Głowa mi pęka. Możecie dać mi szklankę...

Nim nawet zdążyła dokończyć zdanie, Rebekah wróciła z kuchni ze szklanką z wodą... Podała ją życzliwie Salvatore, co ta dość niepewnie przyjęła. Takie zachowanie z ich strony było wręcz przerażające.

Wzięła kilka łyków i popatrzyła na nich z uniesionymi brwiami. Patrzyli na nią, jakby była co najmniej kosmitą. Zresztą, kto wie, może nim była...

— Jeżeli chcecie pytać, to pytajcie. I zapiszcie tę datę w korytarzu, bo prędko takiej okazji mieć nie będziecie.

Zareagowali na to, jak na lato. Posyłali sobie nawzajem spojrzenia, chcąc się upewnić, że dobrze usłyszeli.

Pierwszy był Stefan. Przysiadł na podłokietniku u fotela i zabrał głos.

— Czyli... Nie jesteś naszą siostrą — zaczął trochę głupio, bo Genevieve zmarszczyła brwi, słysząc to — Znaczy jesteś, ale przyrodnią, tak?

Sweet and Dangerous || The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz