"nie, proszę..."
×××
Myślcie sobie co chcecie.
Ale wczoraj po powrocie nie spałem do godziny 3 nad ranem.
Rozpakowałem wszystko.
Wszystko.
Nie umiałem dłużej być w tym pokoju, i czuć się tylko bardziej obco, kiedy na podłodze leżały torby i kartony z moimi rzeczami. Teraz, kiedy wszystko było już poukładane, czułem się bardziej jak u siebie.
Dlatego, po uszy zakopany w różowy koc i szarą kołderkę wcale nie miałem zamiaru wstawać.
Nawet, kiedy Cameron wskoczył mi na łóżko i zaczął skakać po mojej piersi. Obiecując sobie w duchu, że będę go wyrzucać za drzwi zanim się położę spać, spojrzałem na zegar.
13.47.
Jezu, Fovvs, co ty robisz ze swoim życiem....
Kiedy ja rozwodziłem się nad swoją głupotą, drzwi od mojego "pokoju" się otworzyły, i stanęła w nich moja mama, patrząc na mnie z litością.
- Zejdziesz na obiad śpiochu? - zapytała z uśmiechem.
Jedynie przewróciłem się na drugi bok.
- To będzie dla mnie śniadanie. - mruknąłem w poduszkę. - I nie, nie jestem głodny.
Kłamstwo
- No dobrze. - westchnęła zrezygnowana. - ale jakbyś był głodny, to sobie odgrzej, dobrze?
- Yup. - mruknąłem. - A, i mamo?
- Tak? - zatrzymała się w drzwiach, chcąc wychodzić.
- Zawieziesz mnie do galerii dzisiaj albo jutro? Muszę kupić zeszyty.
- Jasne że tak synku. - odpowiedziała. - bądź gotowy na szesnastą.
Pokiwałem tylko głową, wtulając się mocniej w poduszkę, a mama wyszła.
- Dobranoc świecie. - mruknąłem, ustawiając zegar w telefonie na następne pół godziny.
***
Właśnie wysiadłem z auta, i żegnając się z mamą, skierowałem się w stronę Westfield, do którego zostałem przywieziony na zakupy "Back to school". Ogarnąłem mniej więcej, czego potrzebuje do klasy artystycznej, więc moje kroki skierowały się najpierw właśnie do sklepu plastycznego. Sklep do którego miałem zaufanie już od dawna, wszystkie moje rzeczy do rysowania są właśnie stąd.
Kilka teczek, szkicowników w różnych wymiarach, pędzle, świeża paczka węgla rysunkowego, kilka ołówków w różnych miękkościach, opakowanie farb w tubach i paleta akryli. Do tego wybrałem komplet zeszytów na każdy przedmiot i milion innych gówien. To chyba wszystko co jest mi potrzebne, bądź mniej. Minęła godzina, a ja zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu z papierową torbą w dłoni.
Następnie skierowałem się prosto do sklepu sportowego, gdzie już od dawna planowałem kupić sobie nowe buty. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem wypatrzonych adidasów i na szczęście znalazłem, podchodząc do nich. Szare superstars. No coś pięknego.
Byłem w trakcie szukania swojego rozmiaru, kiedy poczułem że ktoś na mnie patrzy. Najpierw szybko rozejrzałem się niespokojnie na boki, podnosząc się do góry z kartonem z butami, a potem spojrzałem przed siebie, i stanąłem jak wryty.

CZYTASZ
𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONE
FanfictionKażdy kto miałby okazję spojrzeć na życie szesnastoletniego Andy'ego z zewnątrz, uznał by że jego życie jest idealne, lub że się takie staje. Nic bardziej mylnego. Andy przeprowadza się do centrum miasta razem ze swoją matką. Są i plusy. Pierwszy ro...